Piotrkowianin przystępował do sobotniej rywalizacji z MMTS-em podbudowany niedawnym zwycięstwem z Grupą Azoty Tarnów (31:27). Zespół z Piotrkowa Trybunalskiego w razie wygranej z kwidzynianami bądź porażki Stali Mielec z Pogonią Szczecin utrzymałby się w Superlidze i zrealizował swój cel.
Gospodarze od początku konfrontacji starali się narzucić swój styl gry. Bardzo dobrze radził sobie Bartosz Nastaj i to w głównej mierze za jego sprawą drużyna z Kwidzyna w 13. minucie wyszła na prowadzenie 7:5.
Przyjezdni próbowali ambitnie walczyć w każdej akcji, ale miejscowi szczypiorniści kontrolowali boiskowe wydarzenia i triumfowali w pierwszej połowie starcia 16:13.
ZOBACZ WIDEO: Euro 2020. Ciężki turniej przed Polakami. "Dla mnie sukcesem będzie wyjście z grupy"
Po zmianie stron piłkarze ręczni z Piotrkowa Trybunalskiego postanowili rzucić na szalę wszystkie swoje siły, ponieważ nie mieli już nic do stracenia. Ciężar gry wziął na swoje barki Piotr Swat, którego wspomagał Marcin Szopa.
W końcówce sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, gdyż raz prowadzili jedni, by po chwili drudzy. Goście mieli okazję na wiktorię już w regulaminowym czasie gry, lecz Swat w ostatnich sekundach nie trafił do bramki z siódmego metra.
Ostatecznie doszło do konkursu rzutów karnych, w którym lepszy okazał się Piotrkowianin.
PGNiG Superliga, 26. kolejka:
MMTS Kwidzyn - Piotrkowianin Piotrków Trybunalski 27:28 (16:13)
rz. k. 2:3
MMTS Kwidzyn: Szczecina, Matlęga - Nastaj 6, Grzenkowicz 4, Orzechowski 3, Szyszko 3, Potoczny 1, Kutyła 1, Guziewicz, Ossowski, Przytuła 1, Krieger, Zieniewicz 1, Landzwojczak 4, Jankowski, Peret 1.
Karne: 1/3.
Kary: 12 min.
Piotrkowianin Piotrków Trybunalski: Ligarzewski, Kot - Wawrzyniak 1, Rutkowski 5, Tórz 3, Pacześny 2, Swat 5, Stolarski 2, Mastalerz 1, Jędraszczyk 3, Pożarek 1, Mosiołek, Matyjasik, Szopa 2, Kaźmierczak, Iskra.
Karne: 3/5.
Kary: 10 min.
Sędziowali: Andrzej Gratunik i Mariusz Wołowicz.
Czytaj też:
-> PGNiG Superliga. Oficjalnie: Jest decyzja w sprawie MMTS-u Kwidzyn!
-> PGNiG Superliga. W Kwidzynie wciąż walczą. Mamy zaskakujący zwrot akcji