Witalij Nat wprost po wyszarpanym zwycięstwie. "Można było trafić do kardiologa"

Materiały prasowe / PGNiG Superliga / Na zdjęciu: zawodnicy Chrobrego Głogow
Materiały prasowe / PGNiG Superliga / Na zdjęciu: zawodnicy Chrobrego Głogow

Po doskonałym widowisku, Chrobry Głogów pokonał Grupę Azoty Unię Tarnów 28:27. Gospodarze w trakcie meczu robili wiele, by go nie wygrać. - Ja mówiłem chłopakom, że naszą bolączką jest to, że nie rzucamy stuprocentowych sytuacji - mówił Witalij Nat.

Szczypiorniści Chrobrego Głogów nie zagrali wielkiego meczu, jednak zakończyli spotkanie z trzema punktami na koncie. - Najważniejsze, że wygraliśmy ten mecz i cieszymy się z tego. Zdobyliśmy trzy punkty, ale byliśmy świadkami horroru. Jak przegrywaliśmy pięcioma punktami, to można było trafić do kardiologa - zauważył Witalij Nat, trener głogowskiej drużyny.

Kolejny raz zawodziła skuteczność w zespole z Dolnego Śląska. - Ja mówiłem chłopakom, że naszą bolączką jest to, że nie rzucamy stuprocentowych sytuacji. Tylko w pierwszej połowie naliczyliśmy ich osiem. Rozmawialiśmy w szatni o tym, że wykorzystaliśmy limit nierzuconych sytuacji, ale i w drugiej połowie znów mieliśmy 4-5 sytuacji niewykorzystanych - opisał Nat.

- Ciężko tak wygrać, ale graliśmy do końca. Chłopaki oddali wszystkie siły i dzięki publiczności, która nas wspierała zespół się zbudował. Idziemy do przodu, ale musimy popracować nad skutecznością - podsumował trener Chrobrego Głogów.

Sami zawodnicy klubu z Głogowa również zauważyli swoje mankamenty. - W I połowie szukaliśmy skuteczności, obijaliśmy bramkarza z Tarnowa, podobnie jak na początku II połowy. Dopiero w okolicach 40. minuty zaczęliśmy punktować i to było pierwsze prowadzenie w tym meczu. Jako młody zespół musimy zagrać kilka takich końcówek, żeby nabrać doświadczenia. Trzeba cieszyć się z tego, że udało się nam przechylić szalę na swoją stronę - ocenił Rafał Jamioł.

Czytaj także: 
Wybrzeże grało tylko do 50. minuty
Ważna wygrana Ostrovii 

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zobacz skok znanego dziennikarza telewizyjnego. Skok... narciarski!

Źródło artykułu: