Po porażkach z Serbią i Rosją, reprezentantki Polski musiały wygrać z Kamerunem, żeby uniknąć gry w Pucharze Prezydenta, tylko wystąpić w kolejnej fazie mistrzostw świata. Wiadomo było, że wejdą do niej bez punktów na swoim koncie, jednak pokonanie ekipy ze środkowo-zachodniej Afryki było po prostu obowiązkiem.
Przypomnijmy, że Kamerunki mają w swoim składzie przede wszystkim zawodniczki występujące w ich rodzimej lidze i chociaż zdobyły w ostatnim czasie wicemistrzostwo Afryki, ich wyniki z poprzednimi rywalkami na mistrzostwach świata - porażki 18:40 z Rosją i 18:43 z Serbią pokazywały, że różnice klasy między zespołem z Afryki i bardziej ogranymi na tym poziomie drużynami z Europy jest znaczna.
Polkom wcale się jednak nie grało lekko, łatwo i przyjemnie. Kamerunki bazowały przede wszystkim na warunkach fizycznych, chociaż kilkakrotnie potrafiły zaskoczyć Biało-Czerwone. Największym zagrożeniem była Karichma Kaltoume Ekoh, która jeszcze w 2017 roku zdobyła wraz z reprezentacją Francji złoty medal mistrzostw Europy do lat 19. Do tego zdobyła wówczas najwięcej bramek w finale. Urodzona we Francji zawodniczka zdecydowała się jednak reprezentować kraj swoich przodków.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zaręczyny w przerwie meczu? To się nigdy nie znudzi
Od stanu 4:3 dla Polski, Biało-Czerwone powiększały konsekwentnie przewagę, choć takie momenty jak stracenie bramki podczas gry w podwójnej przewadze nie powinno zdarzyć się drużynie Arne Senstada. Często obie drużyny popełniały błędy indywidualne, co na pewno nie było chlubą dla Polek.
Pomimo chaotycznej gry, prowadzenie naszej reprezentacji nie podlegało dyskusji i do przerwy było 16:7 po bramce Romany Roszak. Początek drugiej części spotkania, to kolejne błędy ze strony obu zespołów i gdy w 34. minucie Monika Maliczkiewicz pokonała Laeticia Petronie Ateba, to nasze rywalki pomimo kary prowadziły w drugiej połowie 2:1. Gra na stojąco nie przynosiła chluby naszym reprezentantkom.
Mijały kolejne minuty, a nasze reprezentantki wcale nie powiększały przewagi z ekipą z Afryki. Wciąż bardzo duże problemy miały z Ekoh, a także sporą irytację sprawiała para sędziowska z Portugalii, która często przerywała grę. Jeszcze na 10 minut przed końcem, było "tylko" 16:27 - w analogicznym czasie w poprzednich dniach, Rosjanki czy Serbki miały już około 20-bramkową przewagę nad Kamerunem.
W końcówce Polki wyszły na nieco wyższe prowadzenie, a na plus na pewno karne rzucane przez Romanę Roszak czy rzuty z drugiej linii Natalii Nosek. Spotkanie zaczęło się zwycięstwem naszych reprezentantek 33:19 i zagrają w kolejnej rundzie mistrzostw.
Kamerun: Mben Bediang (6/22 - 27%), Abianbakon Onoukou (3/15 - 20%), Balana (1/6 - 17%) - Ekoh 9, Ebanga Baboga 4, AtebaEngadi 3, Yotchoum 2, Madjoufang 1 Mvoua,Mbouchou Mandop, Essam, Ngouoko, Eyenga Djong, Abena Ekobena, Youh, Nkolo.
Karne: 2/3.
Kary: 12 min. (Abena Ekobena, Eyenga Djong, Yotchoum, Essam, Ebanga Baboga, Ekoh - po 2 min.).
Polska: Płaczek (5/11 - 45%), Maliczkiewicz (2/7 - 29%), Zima (3/11 - 27%) - Roszak 9, Nosek 6, Płomińska 5, Kobylińska 3, Matuszczyk 2, Górna 2, Nocuń, Achruk 1, Szarawaga 1, Niewiadomska 1 oraz Gęga, Rosiak.
Karne: 4/6.
Kary: 8 min. (Nosek, Szarawaga, Achruk, Niewiadomska - po 2 min.).
Czytaj także:
Lider zostaje w Veszprem
Wyjazd Wisły do Irun wielką niewiadomą