Nieoczywisty bohater Polaków. Miało go w ogóle nie być na ME

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Bartłomiej Bis
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Bartłomiej Bis

O tym, że będzie podstawowym obrońcą kadry, dowiedział się tuż przed meczem z Białorusią. Bartłomiej Bis wytrzymał presję i niemal jednogłośnie został okrzyknięty bohaterem kadry piłkarzy ręcznych podczas meczu mistrzostw Europy 2022.

- Nie do mnie należy ocena, czy zagrałem dobre zawody. Najważniejsze, że wygraliśmy i mamy już awans - mówi skromny i ułożony Bartłomiej Bis, od dwóch lat mogący pochwalić się tytułem inżyniera mechatroniki i budowy maszyn. - Dostałem bardzo dużo gratulacji, długo odkopywałem się z wiadomości. Nawet nie dowierzam, czy rzeczywiście wszystkie były adresowane do mnie, czy miały trafić do kogoś innego - śmieje się zawodnik.

Tylnymi drzwiami do kadry

Obrotowy Górnika Zabrze to jak na razie największe zaskoczenie turnieju. Do Bratysławy pojechał tylko dlatego, że wykryto zakażenie koronawirusem u Dawida Dawydzika. Bartłomiej Bis był sprawdzany w grudniowych meczach kadry, ale spisał się trochę słabiej od konkurentów i nikogo nie zdziwiło, że trener Patryk Rombel nie zaprosił go na kolejne zgrupowanie. Selekcjoner zaznacza jednak: - Zadecydowały niuanse, rozmawiałem o tym z Bartkiem od razu po turnieju w Gdańsku i dałem mu do zrozumienia, że był blisko wyjazdu na ostatnie sparingi. Na pozycji obrotowego mamy bardzo mocną konkurencję.

Na inaugurację z Austriakami zagrał kilka minut, ale w meczu z Białorusinami niespodziewanie - także dla siebie - stał się jednym z podstawowych środkowych obrońców i to głównie dlatego, że tuż przed meczem potwierdzono zakażenie koronawirusem u Patryka Walczaka.

ZOBACZ WIDEO: Czego PZN oczekuje od skoczków na igrzyskach? Małysz zareagował dosadnie

- Dowiedziałem się o tym stosunkowo późno, także nawet nie było czasu na tremę. Stres oczywiście pojawił się, ale w trakcie meczu skupiłem się wyłącznie na swoich zadaniach. Ostatnie dni są dla mnie dużym przeżyciem. Jeszcze tydzień temu jak gdyby nigdy nic trenowałem z Górnikiem w Zabrzu i nie zanosiło się, że zagram w ME - komentuje Bis.

Trafiła kosa na kamień

Wszyscy kibice i eksperci są zgodni, 24-latek zagrał rewelacyjne zawody. Wzorcowo współpracował z Maciejem Gębalą, prawie całkowicie zneutralizował jednego z najlepszych obrotowych na świecie Arstioma Karaleka.

- Bisu zagrał bezbłędnie. Cieszę z jego występu i mam nadzieję, że kolejne mecze będą go budowały i cały zespół - komentuje jego trener klubowy Marcin Lijewski.

- Skoro nie było Kulesza, to mogli skupić się na Karaleku, ale to nie umniejsza ich zasług. Wyglądał naprawdę korzystnie, jego akcje podbudowywały kadrę, przy wsparciu kolegów wygrywał fizyczną walkę z tak silnym graczem jak Białorusin - analizuje z kolei były trener reprezentacji Piotr Przybecki.

Akurat Bis poznał Karaleka jeszcze w trakcie wspólnych występów w Kielcach, panowie przez rok byli kolegami z szatni. - Ta znajomość niewiele mi pomogła, bo Artsiom to przecież jeden z najlepszych kołowych na świecie i zawsze może się urwać. Dużo dawało mi wsparcie kolegi z boku - zaznacza zawodnik Górnika.

Karalek, który tak bardzo dawał się we znaki Niemcom na inaugurację turnieju, rzucił Polakom tylko trzy bramki. Przez większość meczu był wyłączony z gry, na jego twarzy malowała się bezsilność.

Powoli po szczebelkach

Bis mozolnie przebijał się do polskiej czołówki, choć w Kielcach wiązano duże nadzieje z jedynym rodowitym kielczaninem w składzie. Nim w 2019 roku odszedł do Górnika, zadebiutował w Lidze Mistrzów i zdobył cztery mistrzostwa Polski. W międzyczasie jego rozwój spowolniła poważna kontuzja kolana, które wyeliminowała go z treningów na kilka miesięcy.

Odkąd przeniósł się do Zabrza, stał się podstawowym obrońcą Górników, choć początki nie były łatwe. - Pamiętam, jak w pierwszych miesiącach Bartek często szedł w prawo, kiedy miał w lewo i na odwrót. Zrobił jednak duży postęp i jest już liderem naszej obrony - jakiś czas temu zdradził trener Lijewski.

- Może rzeczywiście tak było w pierwszym skróconym sezonu - przyznaje Bis, który w kolejnych rozgrywkach stał się już jednym z najlepszych defensorów w lidze.

- W Kielcach dostałem mnóstwo wskazówek i cennych rad od trenera oraz reszty zespołu. W Zabrzu zacząłem grać w jeszcze większym wymiarze czasowym i w trudniejszych meczach, czego chyba najbardziej potrzebowałem. Dodatkowo mogę czerpać z ogromnego doświadczenia Marcina Lijewskiego. Myślę, że obaj z trenerem Dujshebaevem mieli duży wpływ na mój rozwój. W Zabrzu mogłem stać się zawodnikiem mającym duży wpływ na wynik, tym biorącym większą odpowiedzialność na swoje barki, a to zawsze wpływa na rozwój - wyjaśnia.

Ciąg dalszy nastąpi

- Mieliśmy chwilę wieczorem, żeby grzecznie poświętować zwycięstwo, ale już pełna koncentracja na Niemcach, mamy robotę do wykonania - uspokaja.

- Czujemy ogromne wsparcie od kibiców na miejscu i tych, którzy oglądają nas w kraju. Po wczoraj wiemy, że każdy skoczyłby za każdym w ogień i to było widać na boisku. Cały czas wspieraliśmy się, żyliśmy meczem na boisku i ławce. Kluczowe było pierwsze 10 minut, wynik 10:5 zbudował nas na całe spotkanie. Do tego dochodzi wspaniały doping kibiców przez 60 minut. Przyznaję, po takim meczu trudno było zasnąć - dodaje Bis, który wraz z kolegami zmierzy się z Niemcami na koniec fazy grupowej. Stawką zwycięstwo w grupie i gwarancja lepszej pozycji wyjściowej przed walką o półfinał.

ZOBACZ:
Polacy poznali kolejnego rywala

Niespodzianka w grupie F

Źródło artykułu: