20-letni Piotr Jędraszczyk z Piotrkowianina objawieniem polskiej piłki ręcznej. Mając zaledwie kilka występów w kadrze, bezkompromisowo wszedł na europejskie salony. Rewelacyjnie spisał się na zakończenie mistrzostw w meczu z obrońcami tytułu Hiszpanami, rzucił pięć bramek i obdzielał kolegów podaniami. Wcześniej zagrał obiecująco ze Szwedami i Norwegami. Filigranowy środkowy (177 cm) lawirował między głowę wyższymi obrońcami europejskich potęg i potwierdził, że nie bez powodu od dawna widziano w nim etatowego reprezentanta (CZYTAJ).
Marcin Górczyński, WP SportoweFakty: Telefon wciąż rozgrzany do czerwoności? Dużo się o tobie mówiło przez ostatnie dni.
Piotr Jędraszczyk, reprezentant Polski: Rzeczywiście, dostałem mnóstwo wiadomości i szczerze mówiąc jestem trochę zaskoczony tym, jak to wszystko wygląda po zakończeniu mistrzostw. Nie spodziewałem się aż takiego szumu wokół mojej osoby.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: długo się nie zastanawiał! "Bramka stadiony świata"
Najbardziej szalony tydzień w karierze?
Zdecydowanie tak. Wcześniej nie mówiło się o mnie tak dużo. Teraz to zainteresowanie stało się nawet przytłaczające, ale z drugiej strony to miłe i myślę, że nie zawróci mi w głowie. Odebrałem naprawdę dużo telefonów od znajomych i nie tylko.
Od prezesa Łomży Vive Kielce Bertusa Servaasa też?
Dzwonił, już po mistrzostwach. Na razie była to wstępna rozmowa, bez konkretów. Na tym chciałbym uciąć temat.
A dyrektor sportowy Orlenu Wisły Płock Adam Wiśniewski?
Jeszcze nie.
Czułeś w ogóle stres przed debiutem w ME 2022? 20 lat, szwedzkie, norweskie i hiszpańskie gwiazdy, a pośród nich Piotr Jędraszczyk z Piotrkowianina. Grałeś jakbyś nie miał układu nerwowego.
Towarzyszyło mi mnóstwo emocji, kilka miesięcy temu nawet nie sądziłem, że znajdę się w tym miejscu. Stres? Już wiele razy słyszałem o tym, że nie mam układu nerwowego, więc coś w tym musi być. Wchodzę i nie kalkuluję. Oczywiście mam respekt przed rywalami, ale staram się o tym nie myśleć. Największe wrażenie zrobili na mnie Skandynawowie - twardzi w obronie, grający niezwykle szybko w ataku, świetnie wyszkoleni technicznie. Wejście do kadry ułatwiła atmosfera w reprezentacji, koledzy mnie wspierali i cały czas czułem, że mogę na nich liczyć.
Wspomniałeś, że kilka miesięcy temu nie myślałeś w ogóle o ME 2022.
Sytuacja była poważna. Doszło do uszkodzenia więzadeł w barku, ale na szczęście kości ocalały. Rokowania były niepewne. Teoretycznie zazwyczaj wystarczą 3-4 miesiące, ale czasem zdarza się nawet 9 miesięcy przerwy. Trochę trwało zanim wróciłem do swojej dyspozycji, nawet teraz zdarza się, że bark daje mi się we znaki, bo to ręka rzucająca.
W całej przygodzie z reprezentacją mocno pomógł udany debiut pod koniec grudnia?
Tak, zdecydowanie. Sama możliwość występu w Gdańsku była wielką nobilitację. To niesamowite, że mogłem zadebiutować i nie ukrywam, że mocno to przeżyłem. Szkoda tylko, że nie wygraliśmy z Tunezją.
Po meczu z Japonią zadrżało serce? Sytuacja z barkiem wyglądało niepokojąco.
Przyznam, że bezpośrednio po tym zdarzeniu byłem naprawdę w złej kondycji psychicznej, poczułem się bezsilny i już wyobrażałem sobie czarny scenariusz, że na starcie kariery seniora będę miał kolejny poważny problem z barkiem. Na szczęście skończyło się jedynie na strachu.
Chcąc nie chcąc, ze względu na wzrost i styl gry, jesteś porównywany do Luca Steinsa i Stasa Skubego. Wzorujesz się na nich?
Oglądam sporo spotkań z udziałem Luca Steinsa i Stasa Skubego, ale prawdę mówiąc, to w dzieciństwie moim idolem był Michał Jurecki. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, czy urosnę i ile będę ważyć. Poza tym na pewno też Ivano Balić.
Twój trener z Anilany Michał Matyjasik mówił mi, że imponuje mu twoja pomysłowość. Ponoć w czasach juniorskich nie musiałeś sztywno trzymać się taktyki?
W juniorach i Anilanie zdarzało się, że dostawałem wolną rękę i gra zależała od mojej inwencji. W seniorach to już nie ten etap, wszystko jest ułożone. W kadrze tym bardziej nie ma mowy o improwizacji.
Nie przytłaczało cię, gdy często mówiło się o tobie jako o wielkim talencie? W czasach juniorskich zgarnąłeś chyba wszystkie możliwe wyróżnienia.
Nikt od razu nie wskakuje na oczekiwany poziom. Przy przejściu od juniora do seniora przeskok jest duży. Zresztą moje przenosiny do Piotrkowa też były trochę niespodziewane, po rozmowie z tatą zdecydowałem się przyjąć ofertę, choć tak naprawdę mogłem zostać w Anilanie. Potrzebowałem czasu, po drodze jeszcze przytrafiła się kontuzja. W kontekście pewności siebie dużo dał mi jesienny mecz z Łomżą Vive, kiedy rzuciłem 13 bramek. To był zdecydowanie mój najlepszy występ w Superlidze.
Kontrakt z Piotrkowianinem obowiązuje do 2023 roku, ale zapewne zaraz posypią się propozycje.
Przede wszystkim chciałbym utrzymać obecny poziom, przecież dopiero niedawno pojawiłem się w PGNiG Superlidze i mam dopiero 20 lat.
Wymarzony kierunek?
Od zawsze kibicowałem Łomży Vive Kielce i Orlenowi Wiśle Płock w Lidze Mistrzów, odkąd pamiętam chciałem grać dla tych klubów. Zagranica? Nie wiem, czy to już ten moment w moim przypadku. Twardo stąpam po ziemi, nie dam sobie zawrócić w głowie.