A w sporcie, jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o... psychikę. Jeżeli szwankuje, to bardzo często wina nie leży po stronie samych sportowców, ale tych, którzy organizowali ich przygotowania. To już nudny przykład, ale wszyscy przecież pamiętamy, jak bardzo psycholog pomógł Adamowi Małyszowi w czasach sportowej świetności naszego mistrza skoków.
W d...e byliście i g...o widzieliście
Czytając chamskie wpisy hejterów, irytacja ogarnia każdego zdrowo myślącego człowieka, nawet tego najbardziej odpornego na głupotę. Niestety siła komentarza pod tekstami na portalach internetowych jest taka sama w przypadku opinii uznanego profesora, jak i zakompleksionego nieudacznika, który szuka atencji poprzez wrzucanie prześmiewczych wpisów. Nieszczęścia, zamiast parami, chodzą grupami, a więc jeden denny komentarz przyciąga kolejne stojące na takim samym poziomie. To jasne.
Wierzę, że w przypadku Weroniki Nowakowskiej hejt musiał być ogromny, skoro zdecydowała się na wulgarną odpowiedź "W d...e byliście i g...o widzieliście". Domyślam się, jak prowokująca musi być sytuacja, kiedy lata przygotowań do igrzysk jednym nieprzemyślanym zdaniem puentuje stadko hien żerujących na czyjejś porażce. Pozwolę sobie jednak na swoisty wyciąg z rodzicielskich porad wychowawczych: nie zniżaj się do poziomu głupca. Któż może swoją psychikę mieć dopracowaną w najdrobniejszych szczegółach, jak nie sportowiec, na którym ciąży presja reprezentowania prawie czterdziestomilionowego państwa?
Weronika Nowakowska to wspaniała sportsmenka z ogromem sukcesów. W swoim dorobku ma m.in. srebro i brąz mistrzostw świata oraz medale z takiego samego kruszcu wyrwane przeciwniczkom podczas mistrzostw Europy. Ponadto jest szczęśliwą matką i inteligentną, przemiłą rozmówczynią. Wiedząc o tym wszystkim, zastanawiam się, kto nie dopilnował swojej pracy, skoro taka osoba poddała się emocjom i dała pożywkę internetowym sępom. Szczególnie w okresie, w którym reprezentantka Polski kończyła piękną karierę.
Zgubił maskę, ale twarz została
Duże zainteresowanie wzbudziła także sytuacja, kiedy saneczkarz Mateusz Sochowicz zgubił maskę zaraz przed startem. Potem ryzykował już nie tylko utratą swojej reputacji, ale także zdrowia. Podczas pędzenia z prędkością 130 km/h może stać się wszystko. Łącznie z trafieniem lodowego odprysku prosto w oko.
Jaki stres musi rządzić człowiekiem, który całe swoje zawodowe życie poświęcił katorżniczym sportowym treningom, aby zaraz przed startem zapomnieć o masce. - Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Żeby być tak rozkojarzonym... To nie jest spotkanie towarzyskie. Trzeba być skoncentrowanym - grzmiał w rozmowie z WP SportoweFakty Michał Jasnosz, prezes Polskiego Związku Sportów Saneczkowych. Dodał, że kariera Polaka może się cały czas rozwijać, ale dostanie on ostrą reprymendę. Czyli może dalej marzyć o sukcesach! Ufff...
Lepiej zadać pytanie, co się stało, że popełnił takie gapiostwo? Jak się domyślam, był to efekt nerwów przed olimpijskim startem. A jeśli zawodnik poza tremą, czuje strach doprowadzający do kuriozalnych sytuacji, trzeba zadbać nie tylko o jego formę sportową, ale także psychiczną. Sportowcy zmagają się z olbrzymim obciążeniem i nie jest niczym dziwnym, że zdarza im się pogubić. Dziwnym jest natomiast, jeśli nie otrzymują potem (i przedtem) odpowiedniego wsparcia. Twarda szkoła często przynosi pożądane skutki, ale poza reprymendą, potrzebne jest też zapewnienie, że zrobi się wszystko, aby do takich sytuacji już nie dochodziło. Nie mam na myśli zagłaskiwania sportowców, ale srogi ochrzan na pewno nie wystarczy.
Szybka analiza... przed kamerą
Polskie panczenistki zanotowały fatalny rezultat w ćwierćfinale biegu drużynowego. Potem przed kamerą TVP Sport nie do końca zgadzały się co do powodów porażki. Jedna uważała, że treningów w ostatecznym składzie było za mało, druga była innego zdania. Chemia w zespole, jeśli kiedyś była, wyparowała. I trudno sobie wyobrażać, żeby miała wrócić.
ZOBACZ WIDEO Jest historyczny medal w drużynie dla Polski! Zobacz reakcję kibiców z Wisły
"Marzy mi się powrót do budowania mocnej reprezentacji. W której przede wszystkim skupimy się na pomocy sobie nawzajem, a nie nad szukaniem przyczyn porażek i niepowodzeń. Marzy mi się sytuacja, w której będziemy równie dużo czasu spędzały na trenowaniu techniki, siły i wydolności co na trenowaniu współpracy i jedności zespołu" - napisała na Facebooku Natalia Czerwonka. Właśnie w tym rzecz!
Buduje dojście do właściwych wniosków. Wciąż pozostaje jednak pytanie, dlaczego nie zauważono tego wcześniej, choć przygotowania do igrzysk nie trwają przecież tylko przez te kilka dni spędzonych razem na treningach podczas igrzysk. Zespół sam się nie stworzy. Świadomość konieczności jego budowy to też kwestia, w której może pomóc ktoś ze sztabu, ktoś z zewnątrz.
Psycholog potrzebny od zaraz
Dla obserwatora, który nie jest członkiem sztabu czy sportowcem, wniosek, przynajmniej w początkowej fazie analizy, wydaje się prosty. Potrzeba uznanych psychologów, którzy sprawią, że ze znakomitych sportowców stworzy się medalistów olimpijskich. Problem z brakiem infrastruktury to jedno. Ale podejście do sportu, porażek i zwycięstw - to drugie.
Zawodnicy jadący na igrzyska to nie turyści, którzy chcą zwiedzić Koreę. Oni włożyli ogromny wysiłek, aby osiągnąć minimum i startować z orzełkiem na piersi podczas prestiżowej imprezy.
Kamil Stoch, kiedy nie staje na podium, potrafi zregenerować się w ciągu kilkudziesięciu godzin. Ma tak potężną psychikę, że jeszcze nigdy nie przegrał z porażkami. Po słabszej dyspozycji, a czasami zupełnie nieudanych konkursach, szybko wracał i pokazywał na co go stać. Czy zasługa tkwi wyłącznie w nim samym, czy w osobach z jego otoczenia - trudno powiedzieć. Wierzę jednak, że profesja jego ojca mogła mieć spore znaczenie. Przypominam - pan Bronisław jest psychologiem.
Dawid Góra - czemu usuwasz moje komentarze, kolego? Usuń lepień te różne hejterskie wpisy wiszące na waszym portalu bezkarnie.