Kilka tygodni temu Międzynarodowy Komitet Olimpijski zdyskwalifikował za doping Oleksija Torochtina i odebrał mu złoty medal igrzysk olimpijskich w Londynie w 2012 roku. Tym samym Bartłomiej Bonk przesunął się w końcowej klasyfikacji z trzeciego na drugie miejsce (więcej TUTAJ).
Polak na odebranie medalu musi jednak jeszcze trochę poczekać. W październiku w podobnych okolicznościach złoto odebrała Anita Włodarczyk podczas 100-lecia PKOl. - Był to odpowiedni moment, bym i ja otrzymał swoje srebro, ale wtedy informacja o tym, że należy ono do mnie, nie była oficjalna. Będę więc musiał poczekać na inną, lecz z pewnością mniej uroczystą, okazję - przyznał Bonk w rozmowie z katowickim "Sportem".
Bonk z powodu problemów zdrowotnych musiał zakończyć karierę w wieku 32 lat - po igrzyskach w Rio de Janeiro. - Prawda jest taka, że w naszym kraju sportowców się nie szanuje (...) Trochę przykre było to, że operację, która polegała na wstawieniu ośmiu śrub i dwóch prętów w odcinek lędźwiowy, musiałem sfinansować z własnych środków - podkreślił Bonk.
Mimo zdobycia srebrnego medalu igrzysk olimpijskich, 36-latek na świadczenie olimpijskie musi jeszcze trochę poczekać. - Aż skończę 40 lat, czyli do 2024 roku. To według mnie nie jest do końca fair, bo takie świadczenie powinno przysługiwać zaraz po zakończeniu kariery i stanowić dobry start do "normalnego" życia. Wielu medalistów igrzysk nie od razu potrafi się odnaleźć. Mnie się udało - przyznał Bonk, który od dwóch lat jest radnym Rady Miasta Opola.
Czytaj też: Adrian Zieliński. Przeżyć sportową karę śmierci
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Trudne życie taekwondzisty. Aleksandra Kowalczuk: To było straszne