Rajd Sardynii zbiera żniwo. Fatalne wypadki faworytów

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Esapekka Lappi
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Esapekka Lappi

Esapekka Lappi i Thierry Neuville opadli z Rajdu Sardynii po kiepsko wyglądających wypadkach. W tej sytuacji liderem zmagań w WRC został Ott Tanak. W klasie WRC2 na dziesiątą lokatę awansował Mikołaj Marczyk.

W tym artykule dowiesz się o:

Po piątkowym etapie Rajdu Sardynii na czele stawki WRC znalazł się Esapekka Lappi, ale Fin miał ledwie 0,7 s przewagi nad drugim Ottem Tanakiem. Zacięta walka sprawiła, że kierowca Toyoty nie wytrzymał presji. Już na pierwszym sobotnim oesie popełnił błąd, uderzył w głaz leżący na ziemi i wypadł z trasy. Zakończyło się to dla niego urwaniem lewego tylnego koła i elementów zawieszenia.

Pecha miał też Thierry Neuville. Belg już w piątek stracił sporo czasu i zapowiadał, że w sobotę przejdzie do ataku, bo "nie ma nic do stracenia". Jednak na trasie trzeciego sobotniego oesu reprezentant Hyundaia dachował i musiał wycofać się z dalszej rywalizacji.

W tej sytuacji na czele Rajdu Sardynii znalazł się Ott Tanak. Estończyk wygrał trzy z czterech oesów zaliczanych do porannej pętli. Były mistrz świata wypracował sobie tym samym sporą zaliczkę nad kolejnym rywalem. Craig Breen po trzynastu odcinkach specjalnych traci do niego aż 30,9 s.

ZOBACZ WIDEO: Legenda polskiego kolarstwa przestrzega przed Rosjanami! "Będzie wielka tragedia"

Taktycznie Rajd Sardynii rozgrywa Kalle Rovanpera. Fin, który jest liderem mistrzostw świata, stara się dojechać do mety i chce uniknąć głupiej wpadki. Po porannej pętli Rovanpera awansował na szóstą lokatę w "generalce", co przy problemach innych rywali jest dla 21-latka satysfakcjonującym wynikiem.

Błędów w trudnym terenie unika też Mikołaj Marczyk, który w tym roku debiutuje w rajdowych mistrzostwach świata. Łodzianin obecnie zajmuje dziesiątą pozycję w WRC2. Daniel Chwist jest dwudziesty.

Czytaj także:
Najważniejszy wyścig na świecie. Z Polakami w składzie
Co z aferą szpiegowską w F1? Aston Martin się nie boi

Źródło artykułu: