Czwarty etap Rajdu Dakar stanowił pętlę wokół Ha'il. Na zawodników czekały łącznie 574 kilometry jazdy, z czego 425 kilometrów stanowił odcinek specjalny. Pierwsza połowa rywalizacji toczyła się na ogromnych wydmach. Organizator twierdził, że nawet dla wprawionych w jeździe po piachu kierowców mogą się one okazać sporym wyzwaniem.
Od samego początku kapitalnym tempem popisywali się Eryk Goczał z Oriolem Meną. Załoga Energylandia Rally Team przejęła prowadzenie w kategorii SSV po punkcie pomiaru czasu na 211. kilometrze i nie oddała go do samego końca.
Wyczyn 18-latka jest o tyle godny wyróżnienia, że Eryk Goczał jest najmłodszym kierowcą w historii Rajdu Dakar i jednocześnie jest również najmłodszym zwycięzcą etapowym najtrudniejszego rajdu świata. Dla duetu Goczał-Mena było to już druga wygrana etapowa w tegorocznym Dakarze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
- Nie wiem, to był chyba etap wymyślony specjalnie dla mnie. Było tutaj dosłownie wszystko, o czym tak bardzo marzyłem. Przepiękne wydmy, piach, cudowne krajobrazy, naprawdę kapitalny odcinek. Nie brakowało też dziur, kamieni, bardzo technicznych miejsc. Bardzo lubię taką charakterystykę terenu. We wtorek mieliśmy trochę problemów technicznych, ale wszystko udało się naprawić. Samochód spisywał się kapitalnie. Bawiłem się doskonale, mam nadzieję, że będzie jeszcze kilka takich etapów, jak ten środowy - mówił na mecie Eryk Goczał, który w "generalce" Dakaru zajmuje drugie miejsce.
Znakomite trzecie miejsce zajęli z kolei Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem. Załoga popisała się kapitalnym tempem szczególnie na drugiej części etapu. - W końcu! To był tak naprawdę pierwszy odcinek specjalny w tegorocznym Dakarze bez żadnych przygód. Do strefy tankowania staraliśmy się trzymać dobre, równo tempo, wszystko przebiegało w jak najlepszym porządku. Po tankowaniu spotkaliśmy się kilkoma ciężarówkami i ciężko się nam jechało w tym mokrym piachu. Ale jesteśmy na mecie, jestem bardzo szczęśliwy z naszego wyniku i w czwartek walczymy dalej! - powiedział kierowca Energylandia Rally Team, który w klasyfikacji Dakaru jest szósty.
Z pierwszej na czwartą pozycję spadli Marek Goczał i Maciej Marton. Polacy w środę mieli problemy w sekcji z dużymi wydmami. - Jesteśmy na mecie, chociaż to był bardzo trudny etap. Podjechaliśmy pod jedną z wydm trochę za ostro, musieliśmy odpuścić, bo groziło to dachowaniem w dół tej wydmy. Zjeżdżaliśmy na dół, aby spróbować jeszcze raz i wtedy uderzył w nas inny Maverick. Mieliśmy urwane koło. Naprawiliśmy to tak jak tylko mogliśmy i na krzywym drążku i krzywym wahaczu dojechaliśmy do końca etapu. Jesteśmy na mecie i to jest najważniejsze. Rajd jest jeszcze bardzo długi i wszystko może się zdarzyć - podkreślił Marek Goczał.
Czytaj także:
"Każdy chciał być jak ty". Ken Block umarł tak, jak żył
Potężny cios dla Ferrari. Kluczowe rozmowy w F1 bez Włochów