Rajd Dakar. Trudne warunki dały się we znaki Rafałowi Sonikowi. "To było prawdziwe piekło"

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Rafał Sonik
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Rafał Sonik

Żaden z dotychczasowych etapów tegorocznego Rajdu Dakar nie dał się tak we znaki zawodnikom. Rajdowa kolumna miała do pokonania pustynię porośniętą krzewami i tzw. camel grassem. O trudnych warunkach przekonał się Rafał Sonik.

Pojazdy grzęzły w miękkim piasku, a motocykliści i quadowcy musieli wykonać ogromny wysiłek fizyczny, by dotrzeć do mety. - Trzymanie się czołówki kosztuje mnie wiele energii - przyznał Rafał Sonik, który zajął 6. miejsce i utrzymał 4. lokatę w klasyfikacji generalnej.

Na trasie z Al-Ula do Ha'il miały pojawić się pierwsze w tym roku, wielkie wydmy. Rzeczywiście pokazały się na horyzoncie, ale tym razem rajdowcy nie mieli jeszcze okazji ich pokonywać. Cała druga część odcinka specjalnego prowadziła za to przez niezwykle trudny i wymagający teren, który sprawdził nie tylko techniczne umiejętności jazdy, ale również przygotowanie fizyczne uczestników.

Czytaj także: Kubica może uratować słupki oglądalności DTM
 
- Ta pustynia, którą pokonywaliśmy jest piękna… kiedy patrzy się na nią z daleka. Dla nas było to prawdziwe piekło. Na dystansie 100 km od tankowania spaliłem 20 litrów paliwa, a przede mną wciąż było kolejne 150 km nieprzyjemnej, poprzerastanej niską roślinnością pustyni. Główny ślad zostawiony przez moich poprzedników był grząski i kopiąc się w tym piasku traciłem najwięcej benzyny. Dlatego starałem się jeździć bokami, łapać trakcję i dodawać tylko tyle gazu ile było niezbędne - relacjonował Rafał Sonik.

ZOBACZ WIDEO "Kierunek Dakar". Rajd Dakar a życie rodzinne. Wszystko da się poukładać

Taktyka zwycięzcy Rajdu Dakar z 2015 roku sprawdziła się. Krakowianin nie tylko zaoszczędził na tyle paliwa, by dotrzeć do mety, ale również nie poniósł znaczących strat.

- Byłem przekonany, że Vitse czy Enrico uciekli mi na 20 lub 30 minut, a ukończyli ten etap zaledwie dwie minuty szybciej. Nawet jeśli znów straciłem do nich czas, jestem zadowolony, bo na mecie miałem w baku mniej niż cztery litry paliwa. Poza tym muszę włożyć dużo wysiłku w to, by utrzymać tempo czołówki, a jadąc głównie na "jedynce" i "dwójce" to naprawdę duże osiągnięcie - mówił.

- Na tym etapie zrobiłem też chyba tysiąc przysiadów. Jeszcze nigdy w życiu nie pracowałem tak na nogach przez cały odcinek specjalny. Ramiona i plecy też dostały w kość. Mam nadzieję, że wkrótce pojawią się słynne arabskie wydmy i czysty piasek. Tam będzie można pokazać swoje umiejętności surfowania po pustyni - powiedział z uśmiechem.

Etap wygrał Alexandre Giroud, który jest piąty w klasyfikacji i traci do Sonika ponad godzinę. Drugi był Ignacio Casale - lider stawki od pierwszego dnia rywalizacji. Kamil Wiśniewski stawił się w czwartek na mecie z siódmym czasem i zajmuje analogiczną pozycję w "generalce". Arkadiusz Lindner tym razem był 12., a Paweł Otwinowski 17.

Czytaj także: Williams zasypuje dziury w budżecie

W piątek ostatni dzień ścigania przed dniem odpoczynku w Rijadzie. Zanim jednak rajdowcy dotrą do stolicy Arabii Saudyjskiej, będą musieli pokonać aż 830 km, z czego 477 stanowić będzie odcinek specjalny. Zmęczenie po pierwszych pięciu dniach rywalizacji będzie prawdopodobnie największym wrogiem każdego z zawodników.

Komentarze (0)