Na poniedziałek organizator Rajdu Dakar zapowiadał pierwsze długie pasma wydm, na których zazwyczaj Aron Domżała i Maciej Marton czują się jak ryby w wodzie. Tym razem było jednak inaczej. - Rozpoczęliśmy całkiem nieźle. Mieliśmy jednak niewielkie problemy z dyfrem, który bardzo hałasował i przez niego traciliśmy moc w grząskich partiach - relacjonował na mecie kierowca.
Nieco wolniejsze tempo sprawiło, że biało-czerwoną załogę Can-Am Factory South Racing dogonił wicelider, Amerykanin Austin Jones.
- Walczyliśmy z nim, potem próbowaliśmy trzymać się tuż za nim, ale samochód niestety tego nie wytrzymał. Na wydmach urwała się przednia zwrotnica i tylna półoś. Naprawa zajęła nam 40 minut. Kończymy więc dziś dzień w trochę słabszych humorach, ale nie jest źle. Walczymy dalej! – zapowiedział Domżała.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalony trening Pudzianowskiego. "Gorąco było dziś, -10°C"
Austin Jones okazał się najszybszym zawodnikiem na trasie i został nowym liderem Rajdu Dakar. Trzeci czas uzyskał Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem, którzy wskoczyli również na podium w klasyfikacji generalnej. Tak było jednak przez kilkadziesiąt minut. Jak się okazało, kierowca Cobant Energylandia Rally Team stracił nieco czasu na trasie, gdy pomagał Andreas Mikkelsen. Norweg potrzebował pomocy po wypadku.
Sędziowie zweryfikowali wyniki poniedziałkowego etapu, odejmując czas, jaki Michał Goczał poświęcił na udzielenie pomocy Mikkelsenowi. W efekcie to Polak cieszył się z etapowej wygranej, będąc szybszym od Jonesa o 1 minutę i 21 sekund.
Trzecia z polskich załóg, którą tworzą Marek Goczał i Łukasz Łaskawiec, dojechała do mety z szóstym czasem. Zajmuje ona w klasyfikacji generalnej ósmą pozycję. Aron Domżała i Maciej Marton po poniedziałkowych problemach zajmują obecnie szóstą lokatę.
Czytaj także:
Ferrari znów namiesza w F1? Włosi zbyt długo czekają na tytuł
Red Bull poszedł do sądu. Nie zgadza się na odejście pracownika