Dotychczasowe mecze pokazały, że rywalizacja w grupie D jest najciekawsza. W Kraków Arenie mierzą się zespoły o podobnych umiejętnościach i trudno wskazać jednoznacznych faworytów do zwycięstwa. Na czele tabeli plasują się Francuzi z siedmioma "oczkami" na koncie. Tuż za nimi znajdują się jeszcze cztery zespoły, które mają ogromną ochotę na awans do kolejnej fazy mistrzostw świata. Niewykluczone, że do walki włączą się także Portorykańczycy z zerowym dorobkiem punktowym.
[ad=rectangle]
Reprezentacja Portoryko rozpoczęła polski mundial od porażki z Francuzami. Podopieczni Davida Alemana prezentowali się bardzo dobrze w ataku oraz przyjęciu zagrywki, jednak to nie wystarczyło, aby ugrać chociażby jednego seta. Najwięcej punktów w portorykańskim zespole zdobyli Maurice Torres oraz Hector Soto, który uważany jest za największą gwiazdę drużyny. - To nasz lider i na pewno jest pewnego rodzaju mentorem dla młodszych zawodników. Trochę w życiu osiągnął, dlatego staram się brać z niego przykład - mówił o koledze z zespołu Edgardo Goas.
Kolejne spotkanie tych mistrzostw świata także nie było najszczęśliwsze dla Portorykańczyków. Batalia z zespołem z Belgii również zakończyła się bez zdobyczy setowej. W tym przypadku portorykańska kadra górowała jedynie w bloku, notując ich na swoim koncie osiem, przy trzech rywali. Słabiej zaprezentowali się również poszczególni zawodnicy zespołu, a żaden z nich nie zdołał przekroczyć bariery dziesięciu punktów. Skutkiem słabszej dyspozycji były porażki do 19, 17 oraz 20. Jak pokazują pomeczowe statystyki ekipa z Ameryki Środkowej potrafiła zagrozić rywalom wyłącznie na początku trzeciej odsłony, kiedy to skutecznymi atakami popisywał się znany z gry w Jastrzębskim Węglu Jose Rivera.
Bez niespodzianki zakończył się także mecz ze Stanami Zjednoczonymi. Jankesi wyraźnie zdominowali rywali, którzy zagrali swój najgorszy mecz na tych mistrzostwach. W drugiej partii Portorykańczycy prezentowali się katastrofalnie, czego konsekwencją był set przegrany do 8. Pozostałe zakończyły się wynikami 25:15 i 25:20.
Początek mundialu nie był także szczęśliwy dla reprezentacji Włoch. Podopieczni Mauro Berruto na inaugurację musieli uznać wyższość Irańczyków, którzy zwyciężyli 3:1. Wszystkie partie miały niezwykle zacięty przebieg. Kadra Italii imponowała przede wszystkim przyjęciem mocnych zagrywek rywali. Pozostałe elementy zostały jednak zdominowane przez zespół z Azji. Dwadzieścia punktów na swoim koncie zanotował lider włoskiej ekipy Iwan Zajcew.
- Zagraliśmy bardzo złe spotkanie. Jednak ogólnie uważam, że jesteśmy dobrze przygotowani do mundialu. Wiem, iż po takiej serii treningów stać nas na jeszcze lepszą grę. Mecz z Iranem rozpoczęliśmy bardzo nerwowo, a w końcówce trzeciego seta zbytnio przejęliśmy się decyzjami sędziego. Zamiast ochłonąć i wrócić do gry, to pojawiły się niepotrzebne nerwy - przekonywał po spotkaniu środkowy Emanuele Birarelli.
Wydawało się, że gorsze nastroje Włosi powetują sobie w spotkaniu z reprezentacją Francji. Tak się jednak nie stało. Trójkolorowi od początku pojedynku zdominowali Azzurich, wygrywając dwie pierwsze partie. Zryw Italii nastąpił dopiero w trzecim secie. Na boisku pojawił się Michał Baranowicz, co wyraźnie odmieniło grę całego zespołu. W kolejnych odsłonach widać było wyraźnie lepszą grę podopiecznych Berruto, którzy ostatecznie zwyciężyli 3:2. - Nie żałujemy straconego punktu, tylko bardzo się cieszymy z tego zwycięstwa, bo po porażce z Iranem i przegraniu dwóch pierwszych setów z Francją nasza sytuacja była katastrofalna i miałem złe przeczucia co do dalszej części meczu, myślałem że stracimy kolejne trzy punkty. Na szczęście się podnieśliśmy - mówił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Simone Buti.
Zgodnie z planem zakończył się natomiast trzeci mecz Włochów na tych mistrzostwach. Chociaż reprezentacja Belgii wygrała pierwszego seta, a także była bliska doprowadzenia do tie-breaka, to zawodnicy z Italii zachowali więcej zimnej krwi, zwyciężając 3:1. Świetne spotkanie zaliczył Jiri Kovar z dwudziestoma punktami na koncie. Po siedemnaście "oczek" zdobyli Zajcew oraz Filippo Lanza. Jak dotąd był to najlepszy mecz kadry Włoch na polskim mundialu. Azzuri dominowali w każdym elemencie, a ich siłę stanowił przede wszystkim skuteczny blok.
Starcie Portorykańczyków z ekipą Italii zakończy sobotnie zmagania w Kraków Arenie. Zdecydowanym faworytem pojedynku jest ekipa z Półwyspu Apenińskiego, która po słabszym początku odbudowała swoją formę fizyczną. Dla reprezentacji Portoryko sukcesem będzie wywalczenie jednego seta. Do tej pory ta sztuka im się nie udała. Jak będzie tym razem? Początek pojedynku o godz. 20:15.