Fijałek/Prudel: Nie ma się co spinać

Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel odnieśli zwycięstwo z duetem chilijskim, którego w ogóle nie znali. Polacy po meczu tradycyjnie chwalili kibiców.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik

Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel uporali się z chilijskim duetem Esteban Grimalt / Marco Grimalt, ale szczególnie początek spotkania nie był łatwy dla biało-czerwonych. - Bardzo ciężko się gra, kiedy nic się nie wie o przeciwniku. To zespół dla nas w ogóle nieznajomy, widzieliśmy tylko wideo z wtorkowego meczu. Do wszystkiego musieliśmy dojść podczas meczu, małymi krokami analizowaliśmy wszystko. Ta końcówka była już po naszej myśli, tak jak sobie zakładaliśmy - przyznał po meczu Fijałek.

Polacy ze spokojem podchodzą do kolejnych spotkań. - Nie ma się co spinać, to najważniejsza impreza w roku, ale to jest turniej jak turniej. Gramy u siebie, chcemy się pokazać, ale nie może nas to bardzo rozluźnić. Musimy walczyć z każdym, pokazał to mecz z Chilijczykami, zespołem, który jest na końcu stawki. Jest presja, są duże emocje i każdy z każdym może wygrać - wyjaśnił Mariusz Prudel.

Reprezentanci Polski przyznali, że nie odkryli jeszcze wszystkich kart. - Myślę, że forma będzie jeszcze lepsza. Z każdym dniem będziemy się rozkręcać, najważniejsze, że wygrywamy, a to w sporcie najważniejsze. Nie możemy od razu wszystkiego pokazać, staramy się grać na tyle, żeby wystarczyło i końcówki przechylamy na swoją korzyść. To nas cieszy, że potrafimy wytrzymać nerwowo - powiedział Prudel. - To jest dopiero początek turnieju, prawdziwa gra zacznie się od piątku. To będzie już trochę większy stres, bo przegrany odpada. Musimy się skupić na swojej grze. Wiemy, że nie do końca gramy jeszcze swoją siatkówkę, początki mamy trochę napięte, ale zwycięzców się nie ocenia, jeżeli ktoś gra w końcówkach jak my, to musi się czuć pewnie - dodał jego partner.

Michał Kądzioła i Jakub Szałankiewicz we wtorek przegrali na korcie centralnym, w środę i czwartek ich mecze zostały wyznaczone na boisku numer 2. Główny obiekt okazał się więc mniej szczęśliwy dla tej pary, a co sądzi o nim najlepszy polski duet? - Ciężko powiedzieć, bo gra się na nim fajnie. Zawsze podoba nam się gra tutaj, bo jest dużo kibiców. Wspaniale się bawią, a nam to nie przeszkadza. Każdy ma swoje zdanie i każdy inaczej to odczuwa. Z reguły jest tak, że gospodarze grają na korcie centralnym, więc trzeba się do tego przyzwyczaić - wyjaśnił Prudel. Na spotkaniach wszystkich Polaków jest głośny doping. - Na pewno pomaga to bardzo, im więcej kibiców, tym lepiej. Fajnie jest mieć takich kibiców. którzy potrafią się bawić, bo na wszystkich meczach można zobaczyć, jacy są wspaniali - chwalił atmosferę Prudel.

Do kolejnej fazy MŚ w Starych Jabłonkach awansowały już Monika Brzostek i Kinga Kołosińska. - To jest ciężki turniej, tu jeden kiepski dzień może wszystko zepsuć. Myślę, że dziewczyny są w stanie daleko zajść, dużo tu zależy od szczęścia. Trzymamy za nie kciuki i wierzymy, że będzie dobrze - powiedzieli zgodnie Polacy.

Poprzednie mistrzostwa świata rozgrywane były w Rzymie, porównania są nieuniknione. - To są dwa różne miasta, nie da się ich porównać. Każde miejsce ma swój klimat, np. tutaj zawsze jest spokojnie, można obcować z naturą. We wtorek właśnie ta natura pokazała, że ma swoje różne kaprysy, ale jest to zupełnie inne miejsce. Rzecz, która wyróżnia Stare Jabłonki to kibice. Nigdzie na mistrzostwach świata nie ma tylu kibiców - po raz kolejny pochwalili atmosferę polscy siatkarze.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Ze Starych Jabłonek dla SportoweFakty.pl,
Dominika Pawlik

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×