Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Kilkanaście minut po zakończeniu meczu z USA, gdy jeszcze rozdawałeś autografy kibicom, podszedłeś do swoich rodziców i oboje mocno przytuliłeś. Opowiesz o tym momencie?
Aleksander Śliwka, siatkarz reprezentacji Polski: Dla każdego z nas bardzo ważne jest to, że nasi rodzice mogą być na meczach i przeżywać z nami te ogromne emocje. Tym razem emocje były największe z możliwych. Dobrze było podzielić się nimi po spotkaniu. Przytulić i podziękować za obecność. Mocno czułem ich wsparcie.
Zgodzisz się, że potrzebowałeś takiego meczu? Po to, żeby zamknąć usta swoim krytykom. Ich gorzkie słowa pewnie do ciebie docierały i pewnie też bolały.
Co mogę powiedzieć? Dla mnie najważniejsze jest to, co dzieje się wewnątrz drużyny. A trener i drużyna we mnie wierzą, tak samo jak ja wierzę w każdego z kolegów. Mamy niesamowitą głębię składu, co widać od początku turnieju. Każdy, kto wchodzi na boisko, dodaje jakości naszej siatkówce. To nasza bardzo duża zaleta w tych mistrzostwach.
ZOBACZ WIDEO: Rywale Polaków nie będą zachwyceni tymi słowami Nikoli Grbicia | #PODSIATKĄ - VLOG Z KADRY #26
Amerykanie celowali w ciebie zagrywką, przyjmowałeś aż 36 razy. Dostawałeś też sporo piłek w ataku. Ten ćwierćfinał był dla ciebie fizyczną "orką"?
Tak. Czuję się zmęczony. Myślę, że widać po mnie, że rozmawiając z wami ledwo stoję. Jestem jednak bardzo szczęśliwy. Emocje są ogromne, ale mam nadzieję, że przez to zmęczenie szybko zasnę.
Skoro mówisz o emocjach, to trener Nikola Grbić mówił przed meczem z Amerykanami, że właśnie one będą decydujące. Że wygra ten zespół, którego gracze lepiej poradzą sobie z rzeczami istniejącymi tylko w ich głowach. Jak wyglądały te zmagania z emocjami z twojej perspektywy?
Przez dwa pierwsze sety byliśmy niesamowicie naładowani energią, szczególnie po zaciętej, ale zwycięskiej dla nas końcówce drugiego seta. Jednak Amerykanie nie odpuszczali. To taki zespół, który cały czas gra na takim samym poziomie. Jeśli ty grasz lepiej od nich, jesteś w stanie z nimi wygrywać. Jeśli jednak na chwilę odpuścisz albo się zagapisz, oni wracają. Przeciwko nam byli konsekwentni i cały czas grali swoje. W trzecim i czwartym secie najważniejsze było to, że nie potrafiliśmy odrzucić ich od siatki. Bardzo się cieszę, że po tych dwóch przegranych partiach w tie-breaku wróciliśmy z niesamowitą energią. Trzeba przyznać, że dali ją nam kibice. Szczególnie w polu serwisowym. Cztery asy były tym, czego potrzebowaliśmy.
Trybuny Areny Gliwice były waszym turbodoładowaniem w piątym secie?
Tak. Postawa kibiców miała ogromne znaczenie. Byli niesamowicie głośni, a my chłonęliśmy ich energię. Wspólnie byliśmy w stanie przenosić góry.
To ty zdobyłeś ostatni punkt w meczu. Jak dostałeś wystawę od Grzegorza Łomacza zdawałeś sobie sprawę, że atakujesz meczbola?
Wiedziałem. Widziałem na telebimie jaki jest wynik. W tamtej akcji starałem się skupić na dobrym przyjęciu, bo spodziewałem się zagrywki Aarona Russella w moją strefę. Chciałem, żeby Grzesiek po moim odbiorze mógł zagrać wszystko. Pomógł Micah Christenson, który skoczył blokiem do Mateusza Bieńka i miałem praktycznie pojedynczy blok. Pozostało tylko wykończyć to, co Grzesiek zrobił świetnie.
Po finale Ligi Mistrzów w 2021 roku, gdy zostałeś wybrany jego najlepszym zawodnikiem, mówiłeś, że kiedyś wyobrażałeś sobie siebie grającego takie spotkania. Czy taki mecz, jaki zagrałeś przeciwko Amerykanom, też był jednym z tych wymarzonych?
Oczywiście. Jeszcze przed samym spotkaniem starałem się wizualizować sobie, jak on będzie wyglądał. Czułem duży stres, ale on czasami napędza, pomaga w koncentracji i skupieniu na celu. Tak było w moim przypadku i bardzo się z tego cieszę. Na boisku byłem już spokojny, skoncentrowany i robiłem to, co do mnie należało.
Jeśli nie będziesz mógł zasnąć, to może włączysz mecz Igi Świątek z Aryną Sabalenką w półfinale US Open?
Oj, chyba nie. Nie wiem, czy dotrwam do 2:30. Łukasz Kaczmarek mówił mi, że w czwartek wstał po 8 rano i zdążył jeszcze pooglądać mecz Carlosa Alcaraza. Może i w piątek po przebudzeniu będziemy mogli coś zobaczyć.
Po wygranej Świątek z Jessicą Pegulą twitterowy profil Polskiej Siatkówki pogratulował jej zwycięstwa i liczył na kolejny zwycięski dla nas polsko-amerykański ćwierćfinał. Iga podziękowała i życzyła wam wygranej.
Bardzo dziękujemy i gratulujemy. Mamy nadzieję, że zarówno Iga jak i my zakończymy zwycięstwem turnieje, w których teraz bierzemy udział. Trzymamy za nią kciuki i życzymy powodzenia.
Czytaj także:
Uraz filaru reprezentacji Polski. Czy zdąży na półfinał MŚ siatkarzy z Brazylią?
Dominika Pawlik: Spełnił się nasz "American dream"!
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)