Tym Tajki mogą nas zdenerwować. "Ciężko dobić się do boiska bezpośrednio"

- Tworzymy nową historię. Mam nadzieję, że coś po sobie zostawimy i zaskoczymy wszystkich - mówi nam Zuzanna Górecka, przyjmująca reprezentacji Polski przed drugim meczem mistrzostw świata.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
Zuzanna Górecka WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Zuzanna Górecka
Pierwszy z nich Polki rozegrały w holenderskim Arnhem i pokonały Chorwację w czterech setach. Dla zdecydowanej większości naszej reprezentacji był to debiut na mistrzostwach świata. Także dla Zuzanny Góreckiej, która spotkanie to rozpoczęła w wyjściowej szóstce.

Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty: Teraz mogę więc zapytać, czym mecz mistrzostw świata różni się od spotkań mistrzostw Europy czy Ligi Narodów?

Zuzanna Górecka, przyjmująca reprezentacji Polski kobiet: Na pewno to są dodatkowe emocje, bo to mistrzostwa świata, a na pierwszy mecz czekałyśmy bardzo długo. To niesamowite uczucie wyjść na boisko i dać upust emocjom, które kumulowały się przez wiele tygodni. Jestem niesamowicie szczęśliwa, że wygrałyśmy to pierwsze spotkanie, bo różnie mogło się to ułożyć, wyszłyśmy z trudnych sytuacji. To dla nas dodatkowa mobilizacja i dodatkowa pewność siebie.

To spotkanie niosło za sobą wiele pytań o formę naszej reprezentacji, szczególnie w kontekście walki z najlepszymi. Tymczasem okazało się, że Turczynki przegrały z Tajlandią...

To są pierwsze spotkania i forma drużyn jeszcze będzie się stabilizować. Na razie trudno określić jednego faworyta, zdecydowanie na to jest za wcześnie. My na Chorwatki wyszłyśmy po to, żeby wygrać, ale one miały taki sam plan i się postawiły. Najważniejszy jest wynik końcowy, styl schodzi na dalszy plan. Myślę, że tym rezultatem spełniłyśmy oczekiwania.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niewiarygodne uderzenie. To może być bramka roku

Mamy się więc bać Tajlandii?

Gdzie się bać? Wychodzimy i gramy swoje! Miałyśmy już odprawę, grałyśmy z nimi w tym roku, znamy je. To nie jest komfortowy przeciwnik dla nas, bo nie jesteśmy przyzwyczajeni do siatkówki prezentowanej przez Tajki. Tam jest dużo kombinacji i świetna gra w obronie. Ciężko dobić się do boiska bezpośrednio, więc koncentracja i cierpliwość będą kluczowe.

Na koniec "gdańskiej" części mistrzostw zagramy z Turcją. W dalszej fazie czekać będą m.in. Serbki i Amerykanki. Liczymy na słabszy dzień którejś z tych ekip?

Musimy liczyć w każdym meczu przede wszystkim na siebie. Wiem, że jesteśmy w stanie powalczyć z każdym, bo było to widać na przykład podczas turnieju w Neapolu. Tu wszystko się zmienia szybko, bo to jest siatkówka. Nie mam obaw. Wychodzę na boisko i staram się zagrać najlepiej jak potrafię. Nie mogę się doczekać gry przed swoją publicznością. To także ciekawe doświadczenie na przyszłość.

Ostatni raz na mundialu reprezentacja Polski zagrała 12 lat temu. Co pani wtedy robiła? Weronika Szlagowska zdradziła mi, że nawet nie myślała o siatkówce.

Ja myślałam już o siatkówce, bardzo wcześnie zaczęłam trenować. Chyba wykonywałam pierwsze swoje odbicia.

Oglądała pani mecze w 2010 roku?

Nie pamiętam, chyba jeszcze wtedy ich nie oglądałam. Nie byłam do końca świadoma.

A była rozmowa z Joanną Wołosz o tym, jak to jest?

Nie rozmawiałam i nie słyszałam żadnej takiej rozmowy. Ale myślę, że to my teraz tworzymy swoją historię po wielu latach. To naprawdę dużo czasu. Mam nadzieję, że coś zostawimy po sobie i zaskoczymy wszystkich.

Z Gdańska - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Czytaj też: Polki czeka ciężki bój na MŚ. "Gra z nimi jest jak rwanie zęba u dentysty"

Czy Polki pokonają we wtorek Tajlandię?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×