Od dziecka był związany z tym klubem. Teraz zagra przeciwko niemu. Kamil Semeniuk: To będzie kapitalne widowisko

- ZAKSA to zespół, którego praktycznie nie da się złamać, który zawsze walczy do upadłego. Myślę, że przed nami kapitalne widowisko - mówi Kamil Semeniuk przed środowym meczem swojej Perugii z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle w półfinale LM.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Kamil Semeniuk WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Kamil Semeniuk
26-letni siatkarz Perugii i reprezentacji Polski urodził się i wychował w Kędzierzynie-Koźlu, a przed przenosinami do Włoch niemal całą karierę spędził właśnie w ZAKSIE. Jako dziecko kibicował jej zawodnikom z trybun hali "Azoty", potem grał dla niej w Młodej Lidze, w 2021 pomógł jej wygrać Ligę Mistrzów i Puchar Polski, rok później powtórzył te osiągnięcia i dołożył jeszcze mistrzostwo Polski.

Teraz, pierwszy raz od sezonu 2018/2019, gdy był graczem Aluronu Warty Zawiercie, zagra nie w barwach ZAKSY, a przeciwko niej. 

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Ile miałeś lat, kiedy zacząłeś kibicować siatkarskiej drużynie z Kędzierzyna-Koźla?

Kamil Semeniuk, siatkarz Sir Safety Perugia: Dziesięć, może jedenaście. Dokładnie nie pamiętam, za to wiem, kto wtedy grał w Kędzierzynie-Koźlu, wówczas znanym jako Mostostal-Azoty. Eugen Bakumovski, Jakub Novotny, Terrence Martin. To im kibicowałem jako dzieciak. Martin robił na mnie ogromne wrażenie, kiedy na rozgrzewce tak mocno podrzucał piłkę do góry, że uderzała w sufit hali. Potem podziwiałem technikę Guillaume'a Samiki czy dynamikę i waleczność Felipe Fontelesa. Przez kilka lat regularnie chodziłem na mecze jako kibic. Do momentu, gdy trafiłem do młodej ZAKSY. Chociaż wtedy nadal oglądałem spotkania pierwszej drużyny z trybun, tyle że już z innych miejsc.

ZOBACZ WIDEO: Tak się ubrał w Dubaju. Bogactwo aż bije po oczach
Dla chłopaka z Kędzierzyna-Koźla, który prawie całe siatkarskie życie spędził w tamtejszym klubie, granie przeciwko niemu będzie pewnie dziwnym uczuciem.

Mam już za sobą takie doświadczenie z czasów, kiedy występowałem w klubie z Zawiercia.

Jednak wtedy twoje znaczenie dla siatkówki w Kędzierzynie-Koźlu było inne. Nie byłeś jeszcze dwukrotnym zdobywcą Ligi Mistrzów ani mistrzem Polski.

To prawda, moja pozycja w siatkarskim świecie się zmieniła. Nie zmienia to jednak faktu, że nie mam w sobie jakichś szczególnie wielkich emocji. Ani się nie denerwuję, ani nie latają mi w brzuchu motyle. Bardzo się cieszę, że przyjechałem do mojego rodzinnego miasta, bo od wyjazdu do Perugii jeszcze w nim nie byłem. Nawet na Boże Narodzenie. Fajnie będzie zobaczyć się z rodziną, przyjaciółmi, spotkać chłopaków z poprzedniej drużyny. Przed meczem na pewno opowiemy sobie, co u nas słychać i jak sobie teraz radzimy. Szkoda mi tylko, że spotkaliśmy się z ZAKSĄ w półfinale Ligi Mistrzów, a nie w finale.

Czego się spodziewasz po środowym spotkaniu?

Myślę, że to będzie kapitalne widowisko. Chciałbym, żeby zakończyło się naszym zwycięstwem w trzech lub czterech setach, ale też zdaję sobie sprawę, że musimy być przygotowani na pięciosetową siatkarską batalię. ZAKSA to świetna drużyna, a od kiedy dołączył do niej Bartek Bednorz, jej gra znacząco się poprawiła. Niezmiennie jest to zespół, którego praktycznie nie da się złamać, który zawsze walczy do upadłego. Nie rusza go, gdy w jednym secie dostanie lanie. Na kolejnego i tak wychodzi niewzruszony i idzie po wygraną.

Gdy w ćwierćfinale Ligi Mistrzów przegrywał na wyjeździe z Trentino 0:1 w setach i 15:20 w drugim, ja byłem już pewien, że ten dwumecz jest zakończony. A jednak ZAKSA się podniosła, wygrała tego seta, kolejnego, a później tego "złotego". Żeby pokonać takiego przeciwnika, musimy grać na maksa od pierwszej do ostatniej piłki. Mam nadzieję, że pokażemy się z lepszej strony niż w ostatnich meczach fazy play-off Serie A. Na pewno nas na to stać.

Ty w niedzielnym spotkaniu z Allianzem Mediolan grałeś z gorączką.

To prawda, ale gorączka już zniknęła i do meczu z ZAKSĄ będę gotowy na 100 procent. Zwłaszcza że kędzierzyński klimat sprzyja mojemu dobremu samopoczuciu.

Czujesz, że wróciłeś w swoje miejsce na Ziemi?

Do miejsca, w którym spędziłem prawie całe życie. Jak mieliśmy zajęcia na siłowni, na każdym kroku spotykałem jakąś znajomą twarz. Jednak w Perugii też czuję się już bardzo dobrze.

Zastanawiam się, czy kiedy w czasie meczu z ZAKSĄ twój zespół będzie zdobywał ważne punkty albo wygrywał sety...

...to ja będę je celebrował? Myślę, że tak. Sport to duże emocje i chyba nikt z kędzierzyńskiego środowiska nie będzie miał mi za złe radości po zdobytym punkcie. Za to na pewno nie będzie z mojej strony żadnych prowokacji. To nie w moim stylu.

Czytaj także:
13 sezonów i koniec. Ikona opuszcza PGE Skrę Bełchatów
O nich powstały biografie - rozpoznaj ludzi świata sportu po okładkach książek!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×