Jego ojciec Lech Łasko był członkiem legendarnej drużyny Huberta Wagnera i wywalczył złoto olimpijskie. Michał Łasko zdobywał punkty przeciwko Polsce w barwach reprezentacji Włoch. W odróżnieniu od naszych kadrowiczów zna smak olimpijskiego medalu - zdobył go na igrzyskach w 2012 roku.
W rozmowie z WP SportoweFakty opowiada o tym, czy dostał propozycję gry dla naszego kraju oraz jakie emocje wywoływał w nim polski hymn. Mówi też o latach w spędzonych Polsce i czy czuje się bardziej Polakiem czy Włochem.
Przed sobotnim meczem Polska - Włochy ocenia też poziom obu zespołów. Warto zaznaczyć, że to starcie będzie miało kluczowe znaczenie dla ekipy Nikoli Grbicia. Zadecyduje bowiem o tym, na kogo trafimy w ćwierćfinale. Wygrana też nie przyniesie nam łatwych rywali, bo w takim wypadku możemy trafić na Brazylię lub Japonię.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Co pan czuł, gdy w hali słyszał pan hymn Polski?
Michał Łasko, były reprezentant Włoch, mistrz Europy, brązowy medalista olimpijski z Londynu, były gracz Jastrzębskiego Węgla: Na początku to były dla mnie wyjątkowe mecze, piękne momenty. Później mierzyliśmy się ze sobą tak często, że to mi trochę spowszedniało. Z czasem zacząłem poznawać coraz więcej polskich siatkarzy, więc to też dodawało emocjonalnego aspektu.
Pana tata, Lech Łasko, to członek legendarnej drużyny mistrzów olimpijskich z 1976 roku. Popchnął pana w stronę siatkówki?
Nie, absolutnie. On był dla mnie inspiracją, ale nie chciał mnie wprowadzać w siatkówkę na siłę. Oczywiście, jak ma się mistrza olimpijskiego w domu, to perspektywa osiągnięć staje się bardziej realna. To co widzimy w telewizji, często wydaje nam się nieosiągalne, bardzo dalekie, wręcz mitologiczne. Jak ma się kogoś takiego w domu, to masz przekonanie, że ty też możesz wiele dokonać.
Nie myślałeś kiedyś, by występować z orzełkiem na piersi, jak twój tata?
Nikt nigdy mnie się nie zapytał, czy chcę grać dla reprezentacji Polski. Tak naprawdę nigdy nie było momentu, gdzie miałem okazję czy szansę grać w biało-czerwonej koszulce. Jako junior występowałem w młodzieżowych kadrach Włoch, a później dostałem powołanie do seniorów. Rzeczy podążały naturalnym torem.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Radwańska też była prowokowana na korcie. "Trzeba być na to gotowym"
A gdyby taka propozycja się pojawiła, to rozważyłbyś ją?
Nie wiem. Z głową, którą mam teraz, to na pewno bym o tym poważnie pomyślał. Wtedy byłem jednak młodym chłopakiem, miałem wszystkich przyjaciół we Włoszech. Moje całe życie toczyło się tam. Znałem bardzo mało osób z Polski. Tak naprawdę dobrze poznałem kraj, gdy przyjechałem grać do Jastrzębskiego Węgla.
Przeprowadziłeś się do Włoch, jak miałeś zaledwie 6 lat. Wychowanie dużo różniło się od tego w Polsce?
Rodzice przeprowadzili się, jak byłem bardzo mały i nie wszystko pamiętam. Ponad 30 lat temu perspektywy życia za granicą wydawała się im lepsza niż w Polsce w czasach komunizmu. To, że byłem Polakiem, nie sprawiło mi ani żadnych problemów, ani dużych plusów.
Czujesz się bardziej Włochem czy Polakiem?
Gdy jestem w Italii, to czuję się bardziej Włochem, ale jak przebywam w Polsce, to czuję się stuprocentowym Polakiem. Jak to się mówi po włosku: Dobrze mi w obu butach. Moje życie przez większość czasu toczy i toczyło się we Włoszech, do Polski przyjeżdżam naprawdę bardzo rzadko.
W 2011 roku przyszedłeś do Jastrzębskiego Węgla, co było dość zaskakującym ruchem. Wtedy mało Włochów przychodziło do PlusLigi. Skąd taka decyzja?
Po prostu dostałem ofertę. Na początku podpisałem kontrakt na rok, bo chciałem zobaczyć, jak to jest. Nie spodziewałem się tego, że zastanę tu tak świetną organizację i znakomitych kibiców. Nasza hala zawsze była pełna. Nie spodziewałem się tak wysokiego poziomu ligi i ogólnie siatkarskiego świata.
Tak naprawdę przyjechałem na rok, a zostałem na cztery. Tak naprawdę spędziłbym tu jeszcze więcej czasu, bo miałem podpisany na kontrakt na kolejny sezon. Niestety, Jastrzębski Węgiel przez pewien czas miał problemy ekonomiczne i rozwiązaliśmy umowę. Wszystko odbyło się po dżentelmeńsku, jak honorowi ludzie robią. Znakomicie wspominam ten czas. Bardzo się cieszę, że Jastrzębie się uratowało i zrobiło się potęgą w europejskiej siatkówce.
Grał pan tam z wieloma reprezentantami Polski w tym Michałem Kubiakiem, Zbigniewem Bartmanem czy Jakubem Popiwczakiem?
Miałem sporo kontaktu z Michałem Kubiakiem, Zibim Bartmanem, Patrykiem Czarnowskim. Wspominam ich znakomicie. Kuba był wtedy bardzo młodym zawodnikiem i dopiero wchodził do drużyny.
Na igrzyskach w 2012 roku po porażce z Polską na inaugurację, zdobyliście brązowy medal. Mało kto spodziewał się tego, że staniecie wtedy na podium.
Igrzyska to dziwny turniej. Jest tylko 12 drużyn i więcej niż połowa ma szansę zdobyć medale. Wtedy Brazylia i Rosja były poza zasięgiem. O brąz mogło walczyć wiele zespołów: byliśmy my, Polska, USA. Jakbyśmy rozegrali ten turniej 10 razy to byłoby dziesięć różnych wyników.
W Polsce mówi się o czymś takim jak klątwa ćwierćfinału.
Nie wydaje mi się, żeby to miało jakiś wielki wpływ na siatkarzy. To po prostu nieprzyjazna statystyka. Wiadomo, że po wyjściu z grupy zaczynają się mecze już o innym ciężarze emocjonalnym.
A jak oceniasz szanse Polski na medal?
Mam nadzieję, że tym razem Polsce uda się przejść do strefy medalowej. Polska ma w tym momencie bardzo silny skład. Wiele jednak zależy od szczęścia, na kogo w tym ćwierćfinale wpadniecie. Są drużyny, które bardziej leżą poszczególnych zespołów. Dla przykładu, jak my w Londynie zdobyliśmy brązowy medal, to mierzyliśmy się ze Stanami Zjednoczonymi. Nam zawsze dobrze się z nimi grało, mimo że potrafili pokonać wtedy bardzo silną Brazylię. My wygraliśmy 3:0 ćwierćfinał, awansowaliśmy do półfinału. Gdybyśmy trafili na kogoś innego, to mogło to się inaczej potoczyć.
Która drużyna jest silniejsza: Polska czy Włochy?
Obie ekipy są znakomite, dużej różnicy. Wiele będzie zależeć od dyspozycji dnia. W finale mistrzostw Europy rok temu wygrała Polska, ale rok wcześniej w finale mistrzostw świata lepsza okazała się Italia. Mam nadzieję na bardzo dobry mecz. Kto wie, może te dwa zespoły spotkają się także i w tym finale.
Kto jest więc głównym kandydatem do złota w Paryżu?
Na pewno Włochy, Polska, Francja. Tak naprawdę jest 10 zespołów, które stać, by wygrać medal. Igrzyska są ekscytujące właśnie z tego powodu. W ostatnich latach taka Japonia bardzo się poprawiła, prezentują się znakomicie. Jakby się zagrało ten turniej 10 razy to i tak byłoby 10 różnych wyników.
Wróćmy jednak na do ciebie. Na igrzyskach w Londynie po raz ostatni wystąpiłeś w kadrze, mimo że nie kończyłeś jeszcze kariery w kadrze. Jak więc to się stało, że trener Mauro Berruto więcej cię nie powołał?
W 2013 roku chciałem trochę odpocząć i wziąć sobie sezon przerwy. Zaczynałem mieć problemy fizyczne, brałem ślub. Trochę było w tym mojej winy. Może jakbym został, to grałbym w kadrze jeszcze ze dwa lata dłużej. Trener obrał inną drogę, już beze mnie i okej, to jest normalne w sporcie. Nie byłem już wtedy taki młody. Wiadomo, brakowało mi kadry.
Czym zająłeś się po karierze? Głośno było swojego czasu o twojej pasji do architektury.
Tak, to nawet pozwoliło mi zbudować dom. Moja przygoda ze studiami architektonicznymi skończyła się po kilku miesiącach. Byłem wtedy młody i moja kariera siatkarska wymagała tego, bym się przemieszczał często. Trudno to połączyć ze studiami. Teraz w Rzymie prowadzę dwie siłownię, teraz wszyscy uprawiają fitness. Siedzę cały czas w sporcie. Innym, ale zawsze o sporcie się mówi. Ja grałem w siatkówkę, moja żona w siatkówkę plażową, więc może nasze córki też będą grały w siatkę.
***
Mecz Polska - Włochy odbędzie się w sobotę, 3 sierpnia o godz. 17:00. Zadecyduje on o pierwszym miejscu w grupie. Relacja na żywo w WP SportoweFakty.
Czytaj więcej:
Trzy miesiące temu przeszła operację. Teraz występuje w igrzyskach. "Czułam, jak uciekały mi kolejne tygodnie"
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)