Korespondencja z Łodzi
W środowe popołudnie sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie na parkiecie Atlas Areny. Kluczowe okazały się zmiany przeprowadzone przez Stefano Lavariniego i wprowadzenie Pauliny Damaske oraz Alicji Grabki.
Obie zawodniczki spędziły razem ostatni sezon w Budowlanych Łódź, więc ich współpraca na boisku wyglądała bardzo dobrze. Nic więc dziwnego, że podczas piłki meczowej rozgrywająca skierowała piłkę właśnie do Damaske.
ZOBACZ WIDEO: Urban nowym selekcjonerem. Oto co sądzą o nim kibice
- Czułam się, jakbym fruwała! Tyle ludzi, niesamowite emocje - coś wyjątkowego. Dla mnie to pierwszy turniej, podczas którego hala była wypełniona po brzegi. Do ostatniej piłki słyszałam doping - czy byłam na boisku, czy już w kwadracie. Myślę, że to właśnie kibice bardzo nas ponieśli. Nie wiem, czy zasnę, bo emocje naprawdę buzują - podkreśliła kilkanaście minut po meczu bohaterka spotkania.
- Cieszę się, że mogłyśmy sprawić radość nie tylko sobie, ale i wszystkim, którzy nas wspierają. Mam nadzieję, że to dopiero początek! - dodała.
Damaske pojawiła się na parkiecie w trzeciej partii, zmieniając Martynę Łukasik. - Zagrywka, blok, atak, wszystko jakoś "siadło". Dziewczyny mnie wspierały, dodawały pewności, mówiły, że się uda. To naprawdę napędza, każda z nas dawała coś od siebie - wyjawiła.
Zawodniczka była tak zaaferowana meczem, że zaskoczyło ją to, że skończyła właśnie ostatnią piłkę. - Szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałam, że to już koniec meczu! Po prostu wiedziałam, że muszę skończyć tę akcję. Plan był inny, ale wyszło jak wyszło, w końcu zagrałam to, co powinnam, i cieszę się, że zadziałało - przyznała.
- Myślę, że Chinki nie do końca mnie rozpracowały. Może zaskoczyłam je zmianą tempa, może tą dynamiką w ataku. Nikt się chyba nie spodziewał, że wejdę. W kolejnych meczach może być trudniej - dodała.
Damaske jest bardzo emocjonalna na boisku, dodaje sporo energii koleżankom na parkiecie. Jak sama przyznaje - mocniej stresuje się w kwadracie niż na parkiecie.
- Jeszcze kilka lat temu nie wyobrażałam sobie, że będę w takiej roli w kadrze. Przebić się było naprawdę trudno. Trener Lavarini dał mi jednak szansę i bardzo to doceniam. On patrzy nie tylko na siatkarskie umiejętności, ale też na to, kim jesteśmy jako ludzie. Staram się być pozytywną osobą, która wnosi dobrą energię i myślę, że to też ma znaczenie - wyjaśniła.
- Co zabieram ze sobą po tym meczu? Zdecydowanie dobrą energię, atmosferę i pewność siebie. Pokazałyśmy dziś charakter, potrafiłyśmy odwrócić losy meczu. To naprawdę budujące - zakończyła.
Półfinały zostaną rozegrane w sobotę (26 lipca), a dzień później mecze o medale. Polki zagrają o godz. 16:00 z Włoszkami, a w drugim meczu spotkają się Brazylijki lub Niemki z Japonkami lub Turczynkami.