Spotkanie, które zainauguruje 5. kolejkę PlusLigi bez wątpienia skupi uwagę nie tylko sympatyków drużyn z Kielc i Bydgoszczy. Zmierzą się bowiem zespoły, które przed sezonem deklarowały chęć poprawienia wyniku z ubiegłego sezonu i "namieszania" w ligowej rywalizacji. O ile głośne transfery w wykonaniu Farta Kielce jak dotychczas nie przełożyły się na tegoroczne osiągnięcia i zielono-czarni wciąż pozostają jedynie "papierowym tygrysem" to podopieczni Piotra Makowskiego zaskakują formą. Trzy wygrane mecze z czego dwa na wyjeździe oraz osiem punktów w ligowej klasyfikacji rozbudziły w Bydgoszczy nadzieje na dobre wyniki. Czy w piątkowy wieczór optymizm ten nie zmaleje? Teoretycznie to goście tego spotkania są faworytami do zwycięstwa, ale do gry przystąpią bez swojego lidera Stefana Antigi leczącego naciągnięty mięsień łydki. Kłopoty kadrowe nie opuszczają także Grzegorza Wagnera, który w najbliższym meczu nie będzie mógł skorzystać z Adriana Staszewskiego i Miłosza Zniszczoła. ten drugi w starciu przeciwko Politechnice Warszawskiej podkręcił co prawda staw skokowy, ale powrócił do treningów i zadeklarował gotowość do gry. Szkoleniowiec gospodarzy zapowiada jednak, ze najprawdopodobniej przeciwko Delekcie zagra były zawodnik tej drużyny Grzegorz Kokociński.
Po dwóch setach meczu w Lozannie Asseco Resovia prowadziła 2:0 i wydawało się, że szybko zakończy ten mecz na swoją korzyść oszczędzając tym samym siły na ligowe starcie. Tymczasem dość niespodziewanie podopieczni Andrzeja Kowala potrzebowali tiebreaka, aby udowodnić swoją wyższość nad rywalem. Czy ten fakt wpłynie w jakikolwiek sposób na dyspozycję ekipy z Rzeszowa? W starciu z beniaminkiem gospodarze będą murowanym faworytem. Tym bardziej, że po przegranej 0:3 w Kędzierzynie-Koźlu brązowi medaliści będą chcieli powetować sobie straty. Trener Grzegorz Ryś nie ukrywa, że zdaje sobie sprawę z klasy rywala, ale widzi szansę na osiągnięcie dobrego rezultatu. Pomóc ma brak presji, która bez wątpienia spoczywać będzie na barkach miejscowych. To chyba jednak zbyt mały atut dla Gdańszczan. Tym bardziej, że zanim dojdzie do meczu gości czeka 640 kilometrowa podróż, co z pewnością może mieć wpływ na zmęczenie graczy znad morza. Dotychczasowe wyniki osiągnięte przez beniaminka (dwa wygrane sety - dop.aut.) potwierdzają, że miejscowi sympatycy siatkówki nie mają co liczyć na dłuższy niż trzysetowy mecz, choć w meczu z ZAKSĄ Lotos Trefl powiesił rywalom wysoko poprzeczkę przegrywając 1:3. Czy podobnie będzie i tym razem?
Spotkanie Jastrzębskiego Węgla z Indykpolem AZS Olsztyn zapowiada się bardzo interesująco z kilku powodów. Głównym z nich będzie powrót do polskiej ligi Łukasza Kadziewicza. Nowy nabytek olsztyńskiej ekipy występował w Jastrzębiu w latach 2005-2007. W swojej kolekcji ma m.in. dwa srebrne medale zdobyte z drużyną gospodarzy sobotniego meczu. Tym razem jednak "Kadziu" stanie po przeciwnej stronie siatki. Czy pomoże swoim nowym kolegom w zdobyciu punktów na trudnym terenie przekonamy się już niebawem. Bez wątpienia drużynę Indykpolu stać na sprawienie niespodzianki. Podopieczni Tomaso Totolo grają w tym sezonie bardzo nierówno. Na swoim koncie mają zwycięstwa nad Politechniką Warszawską i Tytanem AZS Częstochowa oraz porażki z Asseco Resovią i Delectą Bydgoszcz. Szczególnie ta druga wprawiła w minorowe nastroje sympatyków zespołu z Warmii bowiem została poniesiona na własnym parkiecie. Stracone punkty trzeba będzie więc nadrabiać na wyjeździe, a to zwiastuje spore emocje w Hala Widowiskowo Sportowa w Jastrzębiu-Zdroju ponieważ gospodarze od początku sezonu imponują formą i jak pokazały ostatnie mecze ligowe oraz Klubowych Mistrzostw Świata nie zwykli przegrywać.
Drużyna częstochowskiego Tytana w ostatnim czasie wpadła w wyraźny dołek. Po wygranej na inaugurację z Jastrzębskim Węglem przyszła seria porażek, której podopieczni Marka Kardosa nie zdołali przerwać nawet w starciu z Halkbank Ankara w Pucharze CEV. Czy w rywalizacji z faworyzowaną ZAKSĄ siatkarze spod Jasnej Góry wreszcie zagrają tak, jak oczekują tego ich kibice? Z pewnością wygrana jest w zasięgu gospodarzy. Do znakomicie dysponowanego Krzysztofa Gierczyńskiego i Bartosza Janeczka musiałby jednak dołączyć Dawid Murek, który dotychczas nie błyszczy formą. W przeciwnym wypadku trudno będzie myśleć o wygranej w starciu z zespołem, który jak dotychczas zgarnął komplet punktów, a w pokonanym polu pozostawił Skrę Bełchatów wygrywając na parkiecie rywala.
Skra Bełchatów to póki co nie jest ten klub, na myśl o którym siatkarzom drużyny przeciwnej drżałyby łydki. Bełchatowianie na swoim koncie po czterech kolejkach mają dwie(!) porażki. Receptę na podopiecznych Jacka Nawrockiego znalazły zespoły Asseco Resovii i ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Ci drudzy dokonali w drugiej kolejce rzeczy wydawałoby się niemożliwej pokonując mistrzów Polski 3:0 na ich parkiecie. W tej sytuacji trudno się dziwić, że libero gospodarzy Damian Wojtaszek zapowiada twardy bój i wygraną w niedzielnym starciu. A co na to Skra? Siatkarze z Bełchatowa chyba zdecydowali się nie wdawać w słowną polemikę i swoją wysoką formę potwierdzić w rywalizacji o europejskie puchary. Wygrana 3:0 na wyjeździe z Budwanską Rivijerą i wcześniejsza ligowa 3:1 z Tytanem AZS to sygnał, że drużyna powoli zaczyna wracać do swojej wysokiej formy. Wygrana w Warszawie bez wątpienia ucięłaby dalsze spekulacje na ten temat. Tym bardziej, że stołeczna ekipa przystąpi do gry bardzo zdeterminowana bowiem w dwóch dotychczasowych pojedynkach rozegranych na własnym parkiecie siatkarze Radosława Panasa nie zdobyli punktu. Ostatnia wygrana w Kielcach może jednak zapoczątkować marsz w górę tabeli.