AZS Politechnika Warszawska w bieżącym sezonie zadebiutowała w europejskich rozgrywkach. Podopieczni Radosława Panasa krok po kroku eliminowali kolejnych rywali, aż dotarli do finału Pucharu Challenge, gdzie ich rywalem jest Tytan AZS Częstochowa. W pierwszym, rozgrywanym na własnym terenie, spotkaniu ulegli częstochowianom. - Niestety, przegraliśmy pierwszy mecz u siebie 1:3 i na pewno będzie nam teraz trudniej. Wiadomo, że Częstochowa to gorący teren. Ale jest jeszcze drugi mecz i na pewno się nie poddajemy, pojedziemy tam, żeby walczyć i do końca wierzę w to, że wygramy Puchar Challenge - przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Maciej Krzywiecki, przyjmujący Inżynierów.
W trakcie spotkania Krzywiecki zmienił na placu gry Krzysztofa Wierzbowskiego. To jednak nie była jedyna zmiana, w miejsce Patricka Steuerwalda pojawił się Maciej Gorzkiewicz. - Nasza gra nie wyglądała dobrze i to trzeba przyznać - może stąd te zmiany. My, rezerwowi, weszliśmy i daliśmy z siebie tyle, ile mogliśmy - zapewnił nasz rozmówca.
Krzywieckiemu już raz udało się odwrócić losy meczu w Challenge Cup. Kiedy Politechnika udała się na rewanż do Charkowa, siatkarz pojawił się na boisku, jego drużyna wygrała tie-breaka i awansowała do półfinału rozgrywek. Wówczas został okrzyknięty bohaterem stołecznej drużyny. - Kompletnie nie skupiam się na tym, by być bohaterem. Jeżeli dostaję szansę od trenera, to staram się zagrać jak najlepiej i to jest dla mnie najważniejsze - zapewnił zawodnik.
Politechnika w pierwszym meczu finałowym zamiast dyktować warunki, często musiała gonić rywali. - Trzeba przyznać, że to nie był nasz dobry mecz a rywale zagrali dobre zawody. Mieliśmy problem z przyjęciem, bardzo dobrze zagrywali Łukasz Wiśniewski i Wojtek Sobala, obaj mają bardzo trudne floty. Ogólnie byliśmy zespołem słabszym i to nie tylko w tym elemencie - podsumował Maciej Krzywiecki.
Po raz kolejny Inżynierowie mogli poprowadzić skuteczny pościg, gdy w polu zagrywki pojawił się Paweł Mikołajczak. Podopieczni Radosława Panasa przegrywali 14:23 i udało im się doprowadzić do wyrównania. - Do końca wierzyliśmy, że tego seta wygramy. Przypomnę, że w lidze w Częstochowie, w podobnej sytuacji Paweł wszedł na zagrywkę i nieprawdopodobnie wyciągnęliśmy seta. Tak też było teraz - wierzyliśmy, że się uda. Ale, niestety, czegoś nam zabrakło i nie udało się wygrać tej partii - ze smutkiem przyznał Krzywiecki.
Rywalizacja w Pucharze Challenge jeszcze nie dobiegła końca. Kluczowe będzie spotkanie w Częstochowie, jakie odbędzie się w sobotę. - Myślę, że nie trzeba nas motywować, to jest finał Challenge Cup. Dla każdego z nas jest to bardzo prestiżowy mecz, każdy chciałby wygrać. Będzie dobrze i myślę, że zagramy znacznie lepiej niż w pierwszym meczu - zakończył przyjmujący Politechniki.