MŚ kobiet 2014, gr. F: Holenderska zapaść, wielki rewanż dla Brazylii

W sobotnim hicie mistrzostw świata siatkarek Brazylijki zasłużenie triumfowały za trzy punkty z aktualnymi mistrzyniami świata, Rosjankami. Ostateczny układ tabeli wciąż nie jest znany.

Dla obu ekip sobotnie spotkanie było szalenie ważne pod względem pozycji w tabeli, dlatego nic dziwnego, że mecz od początku stał na dobrym poziomie. O wyniku pierwszej partii przesądziły dopiero pomyłki 17-letniej atakującej Tijany Bosković. Osamotniona w ataku młoda siatkarka nie mogła wiele zdziałać wobec sprawnie funkcjonującej "maszyny", jaką byłą kadra USA i wyróżniająca się przyjmująca Kelsey Robinson, zastępująca Jordan Larson-Burbach.

Kluczowe dla losów spotkania okazało się niepewne przyjęcie Serbek, które znacznie ograniczyło ich możliwości w akcjach ofensywnych. Natomiast po drugiej siatki Alisha Glass miała komfort rozegrania i mogła spokojnie kreować bohaterki spotkania, między innymi atakująca Kelly Murphy (14 pkt.). Po stronie zespołu z Bałkanów jedyną poza Bosković siatkarką, która mogła być zadowolona ze swojej gry, była środkowa Milena Rasić (14 pkt.).

Serbia - USA 0:3 (23:25, 20:25, 22:25)

Serbia: Krsmanović, Mihajlović, Bosković, Ognjenović, Nikolić, Rasić, Popović (libero) oraz Brakocević, Żivković, Veljković

USA: Robinson, Glass, Murphy, Hill, Dixon, Adams, Banwarth (libero) oraz Fawcett, Thompson

[ad=rectangle]

Obie drużyny przestały się już liczyć w walce o awans do trzeciej fazy grupowej mundialu, co mogło wpłynąć na ich mobilizację. Na szczęście po początkowym okresie wzajemnego "badania się" Turczynki i Holenderki przystąpiły do właściwej akcji. Tradycyjnie o sile ofensywny ekipy znad Bosforu stanowiła Gözde Sonsirma, jednak w pierwszym secie pewniejsza w poczynaniach okazała się Anne Buijs, dzięki czemu jej koleżanki prowadziły.

Rewanż siatkarek Massimo Barboliniego w kolejnych dwóch partiach był szybki i bolesny: Oranje lepiej radziły sobie w bloku, ale moc tureckich skrzydeł była dla Holenderek nie do opanowania. Dopiero czwarty set przyniósł ożywienie w szeregach ekipy Guido Vermeulena... która po meczu pewnie musiała wytłumaczyć swojego selekcjonerowi, jakim cudem "wypuściły" prowadzenie 20:15 i straciły w jednym ustawieniu dziesięć punktów z rzędu, przegrywając partię i cały mecz.

Turcja - Holandia 3:1 (23:25, 25:17, 25:16, 25:20)  

Turcja: Ozsoy, Sonsirma, Tokatlioglu, Akman, Toksoy-Guidetti, Aydemir, Dalberer (libero) oraz Onal, Uslupehlivan, Karakoyun

Holandia: Plak, Pietersen, De Kruijf, Stoltenborg, Belien, Buijs, Schoot (libero) oraz Dijkema, Flier, Sloetjes, Steenbergen, Oosterveld

Wielki rewanż mistrzyń i wicemistrzyń świata lepiej rozpoczęły Brazylijki, w szeregach których szalały Jaqueline Carvalho i Sheilla Castro. Wyraźnie było widać, że Rosjanki nie traktowały tego spotkania priorytetowo; trener Jurij Mariczew wystawił do gry wiele rezerwowych, a w pierwszej meczowej szóstce nie pojawiła się Jekaterina Gamowa. Sborna obudziła się w drugim secie przy stanie 12:4, serwy Gamowej oraz duet Koszeliewa - Obmoczajewa dał tej drużynie remis (13:13). Starcie nabrało rumieńców, a korespondencyjny pojedynek prowadziły Jaqueline i Obmoczajewa. Zwycięsko z niego wyszła Rosjanka, która zakończyła grę na przewagi w drugim secie.

Passa mistrzyń globu nie trwała długo: gdy Brazylijki zatrzymały lewe skrzydło rywalek, a do gry w ataku na dobre włączyła się Thaisa Menezes, siatkarki Mariczewa przestały dominować na boisku i pozwoliły Canarinhes na zdobycie punktu. Kontrofensywa Rosjanek w kolejnej partii przyniosła im wysokie prowadzenie (16:8, 20:13), które wystarczyło, by spokojnie myśleć o piątej partii. Ale wtedy stało się coś niecodziennego dla Sbornej: mistrzynie świata w możliwie najlepszym składzie straciły pewność siebie w ataku i przyjęciu, zaś Brazylijki nie mogły tego nie wykorzystać.

Ich zwycięstwo na przewagi, choć nieco szczęśliwe, było zasłużone, zaś wyrażnie złe na siebie podopieczne Mariczewa wciąż nie mogą być pewne miejsca w następnej fazie turnieju. Nie zawiodła Thaisa (22 pkt., w tym aż 7 bloków), ale po Gamowej (8 pkt.) można było oczekiwać więcej.

Brazylia - Rosja 3:1 (25:17, 25:27, 25:19, 27:25)

Brazylia: Fabiana, Lins, Thaisa, Jaqueline, Garay, Sheilla, Brait (libero) oraz Gabi, Tandara, Natalia, Fabiola

Rosja: Szczerban, Obmoczajewa, Fetisowa, Koszeliewa, Podskalnaja, Kosanienko, Kriuczkowa (libero) oraz Gamowa, Starcewa, Małowa (libero)

Żegnającym się z turniejem Bułgarkom nie pozostało nic innego jak zdobycie w dwóch ostatnich spotkaniach możliwie jak najwięcej punktów i zaprezentowanie sie z jak najlepszej strony. "Ofiarą" bałkańskiej drużyny okazała się reprezentacja Kazachstanu, której sił na postawienie się faworytkom starczyło jedynie na pierwszego seta.

Przewaga ekipy Władimira Kuzjutkina nie podlegała najmniejszej dyskusji, a przejawiała się ona głównie w mniejszej liczbie błędów popełnianych przez zwyciężczynie tegorocznej edycji Pucharu Jelcyna oraz skuteczności Straszimiry Filipowej oraz Dobriana Rabadżiewej

Bułgaria - Kazachstan 3:0 (25:22, 25:15, 25:13)

Bułgaria: S. Filipowa, Rabadżiewa, Wasilewa, Nikołowa, Żarkowa, Nenowa, M. Filipowa (libero) oraz Kamenowa, Rusewa, Kitipowa, Kolewa

Kazachstan: Mundrickaja, Anarkułowa, Nassedkina, Issajewa, Beresnewa, Iszimcewa, Storożenko (libero) oraz Jagodina, Omelczenko, Łukomskaja, Fendrikowa (libero)

DrużynaMeczePunktySety
USA 6 18 18:2
Brazylia 6 17 18:5
Serbia 6 11 13:9
Rosja 6 10 13:11
Turcja 6 7 12:15
Bułgaria 6 6 9:14
Holandia 6 3 6:15
Kazachstan 6 0 0:18
Źródło artykułu: