Wszystko, co chcemy wiedzieć o kadrze siatkarek, ale boimy się zapytać
Po Igrzyskach Europejskich wiemy już całkiem sporo o możliwościach drużyny pod wodzą Jacka Nawrockiego. Jednak nie wszystkie wątpliwości zostały wyjaśnione w pełni.
Co tak naprawdę oznacza srebrny medal zdobyty w Baku?
Można narzekać, że turniej Igrzysk Europejskich był jakościowo drugiej kategorii, jako że większość biorącym w nim udział reprezentacji nie wystawiła swoich najlepszych składów, skupiając się na rzetelnych przygotowaniach do zmagań w World Grand Prix i mistrzostw Europy. A w związku tym można również deprecjonować wartość rywalizacji w stolicy Azerbejdżanu, argumentując, że Polki tak naprawdę nie miały okazji sprawdzić się w boju z przeciwnikami w możliwie najlepszych składach.Niektórzy obserwatorzy azerskiej imprezy śmiało odwoływali się do finału mistrzostw Starego Kontynentu z 2003 roku, sugerując, że finałowe starcie Polski z Turcją w Baku będzie doskonałą klamrą kompozycyjną okresu wzlotów i upadków Złotek oraz początkiem ery triumfów ich sukcesorek. Wracanie pamięcią do wspaniałej przeszłości nie wytrzymało brutalnej rzeczywistości, a można się było przygotować na ten scenariusz, pamiętając o tym, że polskie siatkarki wciąż nie zrewanżowały się Turczynkom za finał europejskich kwalifikacji olimpijskich z 2012 roku. Podopieczne Alojzego Świderka (który również wystawiał nominalną atakującą na przyjęcie - niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają, prawda?) były w Ankarze o krok od sensacji po odprawieniu Rosjanek, Serbii i Niemiec, by kończyć turniej w Ankarze ze łzami w oczach po gładkiej porażce z gospodyniami, odbierającej im marzenia o występie na igrzyskach.
Być może polskim siatkarkom brakuje po prostu doświadczenia w grze o najwyższą stawkę, nabytego i znakomicie wykorzystywanego przez Turczynki. W końcu występują one w VakifBanku, Fenerbahce czy Eczacibasi Vitra Stambuł, drużynach rokrocznie walczących o prymat w Europie i poddawanych olbrzymiej presji w ojczyźnie. Nasze zawodniczki otrzymują szansę na posmakowanie wielkich finałów zaledwie okazjonalnie i w starciu z obytymi w walce o prymat przeciwniczkami nie mają prawa czuć się pewnie. Da się to zmienić, ale potrzeba na to czasu (i sukcesów rodzimych ekip w europejskich pucharach, na co pewnie jeszcze trochę poczekamy).Jeśli wierzyć porzekadłu, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz, powinno się być pełnym obaw, ale przecież pamiętamy o zasłużonych zwycięstwach Biało-Czerwonych w fazie pucharowej Igrzysk z reprezentacjami Niemiec i Serbii, w których o sukcesie jednej lub drugiej kadry decydowała lepsza odporność mentalna w najważniejszych fragmentach meczów, a ta była domeną właśnie polskiej drużyny. Z jednej strony wciąż bolą zmarnotrawione na własne życzenie przewagi w dwóch ostatnich setach meczu z Belgią, z drugiej nikt nie powie, że w wyczerpujących fizycznie i psychicznie spotkaniach z Turcją czy Serbią zespołowi Nawrockiego cokolwiek zostało podarowane: zwycięstwo przyszło mu wtedy nie bez wysiłku, ale właśnie dlatego smakowało wyjątkowo.
Dopiero teraz, po pierwszych oficjalnych meczach tej reprezentacji, zostały utwardzone fundamenty, na których będzie się opierała cała kadrowa konstrukcja w obecnym sezonie. Reprezentantki Polski mają już za sobą dobre i złe chwile, mecze udane, średnie i wręcz fatalne, niemniej każde z tych doświadczeń powinno zaprocentować w niedalekiej przyszłości, zakładając, że projekt Nawrockiego będzie kontynuowany w obecnym kształcie. Na pewno cieszy ambicja i bojowe nastawienie naszych zawodniczek: miały one prawo ustępować rywalom czysto sportowe, ale prawie nigdy nie pozwoliły sobie na stłamszenie własnej woli walki i niezależnie od sytuacji na parkiecie dążyły do osiągnięcia założonego celu, co mocno ucieszyło fanów "Sreberek".
Anna Werblińska: To największy sukces żeńskiej siatkówki od 2009 roku