Amerykański Sen, odc. 1: Andrzej Grzyb i walka szczura z chomikiem

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Najbardziej znaną polską siatkarką po amerykańskiej szkole życia i sportu jest Joanna Kaczor, absolwentka College of Southern Idaho oraz University of South California, obecnie czołowa zawodniczka Impela Wrocław z licznymi sukcesami w reprezentacji kraju. Ponadto od 2012 roku barwy Syracuse University reprezentuje Małgorzata Właszczuk, znana z występów w AZS-ie Białystok, a niedawno po czasie spędzonym w West Virginia University do Polski wróciła Elżbieta Klein. - To jest dla mnie największa motywacja do działania. Jeżeli z dziesięciu zawodniczek, którym pomogę wyjechać, wróci jedna i stanie się reprezentantką Polski, to dzięki temu odrobię sobie wszystkie poniesione wcześniej koszty - wyjaśnia Grzyb.

Wymienione wyżej działania to elementy starannie prowadzonej strategii, która (zakładając jej pełny sukces) powinna przynieść wiele korzyści polskiej myśli szkoleniowej w siatkówce, obecnie niecieszącej się najlepsza opinią. - Moja idée fixe jest taka: najpierw trenerzy, potem zawodniczki, na końcu prezesi. Pomału zaczynam przekonywać prezesów polskich klubów do tego, by zatrudniali naszych szkoleniowców, ale póki co nie ma zbyt wielu trenerów z naszego kraju, którzy szkolili się zagranicą... Inna sprawa, że na szczęście jest ich coraz więcej. Nie ma co ukrywać, że sporą rolę odgrywają kwestie finansowe: ktoś chętny na wyjazdowy staż z pierwszej ligi będzie musiał włożyć dwa i pół miesiąca pracy na pokrycie wszystkich kosztów, to jest naturalna bariera. W moich planach w ciągu pięciu najbliższych lat co najmniej połowa zespołów PlusLigi będzie prowadzone przez Polaków. Widzę, po pracy Akademii Polskiej Siatkówki, prowadzonej przez Alojzego Świderka, że polscy trenerzy chcą się uczyć i wszystko idzie w dobrym kierunku, dlatego myślę, że taki plan jest możliwy - stwierdził menadżer.
Od lewej: Andrzej Grzyb, Piotr Makowski, Hugh McCutcheon i Tomasz Wasilkowski/ fot. archiwum AG Od lewej: Andrzej Grzyb, Piotr Makowski, Hugh McCutcheon i Tomasz Wasilkowski/ fot. archiwum AG
Póki co trudno mówić o dominacji rodzimych szkoleniowców w PlusLidze i Orlen Lidze. W ekstraklasie siatkarzy połowa drużyn jest zarządzana przez obcokrajowców, natomiast u pań tylko 5 z 12 zespołów jest trenowanych przez Polaków. Liga siatkarek jest obecnie opanowana przez trenerów z Italii, co niekoniecznie podoba się naszemu rozmówcy. - Włosi? Nie chcę ich urazić, natomiast po prostu nie jestem ich fanem. Według mnie ich praca to jest taka sztampa, jak figurki robione w fabryce. Nie ma znaczenia, w jakim kraju pracują, czy mają zespół męski czy kobiecy, wszyscy robią to samo. Dlatego jestem zwolennikiem łączenia różnych szkół trenerskich i poznawania ich w jak największej ilości. Chciałbym, żeby Polacy mieli możliwość wyjazdów do USA, Brazylii, Rosji, a także Włoch, by mogli na bazie takiej mieszanki doświadczeń wypracowywać własny styl - przekonuje.

Nie zanosi się na to, by w niedalekiej przyszłości to Polska miała zalać Europę trenerami. Przypadki takie jak kariera Mariusza Sordyla, który po okresie pracy w ojczyźnie wybrał rumuński Remat Zalau i katarskie Al-Ahli, należy traktować w kategoriach incydentu. - Musimy najpierw wprowadzić trenerów do polskiej ligi, by tam mieli szansę coś osiągnąć, a potem ich eksportować. W tym wszystkim chodzi o marketing. Jeśli nie osiągnąłeś u siebie wyniku, to żadna zagraniczna rekomendacja nic Ci nie da. Teraz staramy się przecierać nowe szlaki, na przykład arabski, i tam sprawa jest prosta: pokaż mi CV swojego trenera, tylko to ich interesuje. A zwykle takie CV jest puste, bo mało który polski trener osiąga sukces w kraju czy w Europie, by dzięki temu wyrobić sobie nazwisko. Nie chodzi o jakość naszych szkoleniowców, ale o odpowiednie "sprzedanie"... Mam taką anegdotę, którą powtarzam naszym zawodnikom i trenerom. Spotkał się chomik ze szczurem i ten drugi pyta: Słuchaj, przecież właściwie jesteśmy tacy sami: ogon, futerko... A mimo to ciebie kochają, a mnie nienawidzą. Chomik na to odpowiada: Po prostu mam lepszy PR! - podsumował menadżer.

Znajomości zawarte z najważniejszymi postaciami amerykańskiej siatkówki stwarzają szansę dla najbardziej ambitnych polskich szkoleniowców. Andrzej Grzyb przekonuje, że dla chcącego nie ma w tej kwestii żadnych przeszkód, zwłaszcza formalnych. - PZPS nie mógł załatwić w tamtym roku wyjazdu Makowskiego na konwencję w Oklahomie. Wystarczył jeden telefon do De Boer i dwanaście godzin później Piotrek otrzymał imienne zaproszenie. Na tym polega siła kontaktów. I to wszystko właściwie za darmo, Kathleen mówi po prostu "przyślij mi tych chłopaków". Obie strony szanują się, oni widzą, że nie chcę im nikogo podkupywać, że nie chodzi mi tylko o pieniądze. Transferami zawodników zajmuje się ktoś inny, a ja mogę spokojnie rozmawiać o trenerach. Przed meczami Ligi Światowej Polska - USA w Krakowie przyszedł do mnie John Speraw i spytał: "Andrzej, kogo mi przysyłasz?". Odpowiadam, że na razie wysyłam ludzi do Kate, w przyszłym roku ktoś pojedzie do niego. "Nie ma problemu, drzwi są zawsze otwarte". Czego mi potrzeba więcej? - uznał z uśmiechem nasz rozmówca.

Michał Kaczmarczyk

Kolejny odcinek "Amerykańskiego Snu" ukaże się we wtorek 15 września

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×