Podopieczni Dariusza Daszkiewicza spodziewali się bardzo trudnego zadania w rywalizacji z aktualnym wicemistrzem Polski i długo nie musieli czekać, aby poczuć siłę uczestnika Ligi Mistrzów. Mocna zagrywka, do tego bardzo dobra gra w obronie. To wszystko pozwoliło przyjezdnym bardzo szybko zbudować wyraźną przewagę. Zawodnicy Effectora z każdą kolejną akcją byli coraz bardziej bezradni. Ich rywalowi wychodziło praktycznie wszystko. Inna sprawa, że sami się do tego mocno przyczynili, popełniając masę błędów. Damian Schulz, Artur Ratajczak i Mateusz Mika byli głównymi budowniczymi pewnego triumfu na otwarcie.
Po zmianie stron rozbici gospodarze próbowali wstać z kolan. I trzeba przyznać, że ich starania zaczęły przynosić efekty. Prowadzenie na pierwszej przerwie technicznej było tego dobrym przykładem. Swoim serwisem zaczął straszyć między innymi Mateusz Bieniek. Dużo bardziej doświadczona drużyna z Gdańska musiała się mocno napracować, aby podwyższyć swoje prowadzenie w całym spotkaniu. Pomocna okazała się tutaj skuteczna gra blokiem, który momentami stanowił zaporę nie do przebicia dla biało-czerwono-niebieskich. Drugą odsłonę zakończył atak dobrze dysponowanego Miki, który na tym etapie pojedynku mógł się pochwalić czterema asami (22:25).
Trzeci set był zdecydowanie najbardziej wyrównany. Gracze Daszkiewicza nie pozwalali rozpędzić się wyżej notowanemu przeciwnikowi. Po stronie kielczan obiecująco prezentował się rozgrywający Michał Kędzierski, który często obsługiwał Bieńka. Do tego wszystkiego doszła ofiarna postawa libero Damiana Sobczaka. Effector wyraźnie uwierzył, że może przedłużyć sobotni mecz. Lotos z kolei nieoczekiwanie zatracił łatwość zdobywania punktów. W emocjonującej końcówce lepiej wypadli siatkarze z województwa świętokrzyskiego (25:23).
Przegrany set podrażnił żółto-czarnych. Lotos podkręcił tempo, wrócił do ostrych serwisów - dwa z rzędu asy Wojciecha Grzyba - i dzięki temu systematycznie zbliżał się do sukcesu. Tracący pięć punktów na drugiej przerwie technicznej siatkarze Effectora wpadli w kolejny podczas tego meczu dołek, z którego już nie udało im się wydostać. Goście w skupieniu utrzymali przewagę i odnieśli zasłużone zwycięstwo.
Effector Kielce - Lotos Trefl Gdańsk 1:3 (11:25, 22:25, 25:23, 17:25)
Effector Kielce: Jungiewicz, Wierzbowski, Bieniek, Takvam, Kędzierski, Buchowski, Sobczak (libero) oraz Więckowski, Gontarewicz, Vitiuk, Maćkowiak.
Lotos Trefl Gdańsk: Falaschi, Grzyb, Mika, Schwarz, Ratajczak, Schulz, Gacek (libero) oraz Dębski, Troy, Hebda.
MVP: Damian Schulz (Lotos).