Grał w Asseco Resovii, a potem zamieszkał w Rzeszowie. Ivan Ilić: Czuję się tutaj idealnie

 / Piłki do siatkówki
/ Piłki do siatkówki

Ivan Ilić przed kilkoma laty występował w Asseco Resovii Rzeszów. 39-latek z Serbii na stałe zamieszkał w stolicy Podkarpacia. - Czuję się tutaj idealnie - mówi były rozgrywający Pasów.

Ivan Ilić występował w Asseco Resovii Rzeszów przez cztery sezony, a do ekipy ze stolicy Podkarpacia przyszedł w 2007 roku z austriackiego AON Hotvolleys Wiedeń. Razem z rzeszowskim klubem Serb zdobył dwa brązowe medale oraz srebrny "krążek" PlusLigi. Ilić wraz z rodziną na stałe zamieszkał w Rzeszowie. Ostatnio był trenerem drugoligowego Wisłoka Strzyżów. W przyszłości 39-latek nadal chce pracować w środowisku siatkarskim.

WP SportoweFakty: Jak wygląda pańskie życie codzienne?

Ivan Ilić: Skupiam się na sprawach prywatnych. Aktualnie jestem bez klubu, więc mam dużo czasu na podstawowe obowiązki, przede wszystkim związane z moją rodziną.

Jak pracowało się panu w Strzyżowie?

- Fajnie wspominam ten czas. Mam nadzieję, że klub będzie osiągał dobre wyniki. Wisłok walczy o utrzymanie w drugiej lidze, choć nie taki był plan. Szukam sobie czegoś bardziej podobnego do tego, co chcę robić w życiu.

A co chce pan robić?

- Być trenerem lub zajmować się czymś związanym z siatkówką.

Podobno Andrzej Kowal polecił pana na trenera w Wisłoku.

- Tego nie wiem, ale mogło tak być. Andrzej Kowal zna się z osobami z klubu. Być może polecił mnie jako zawodnika, bo taki pomysł podobno też był, ale jednak zostałem trenerem. Osobiście nie chciałem grać, bo wiedziałem, że nie mogę. Nie wiem, kto to zaproponował.

Dlaczego zdecydował się pan na zamieszkanie w Rzeszowie?

- Czuję się tutaj idealnie. Dla mnie to było najbardziej logiczne rozwiązanie. Córka zaczęła chodzić do szkoły, więc nie chciałem robić zamieszania w jej głowie. Nie miałem żadnego lepszego pomysłu niż pozostanie w Rzeszowie.

Jest pan na bieżąco z wydarzeniami w Asseco Resovii?

- Oczywiście. Wszystkie wyniki, składy i tego typu sprawy są mi znane. Mocno kibicuję drużynie.

- Pozostanie w Rzeszowie było dla mnie najbardziej logicznym rozwiązaniem - mówi Ivan Ilić
- Pozostanie w Rzeszowie było dla mnie najbardziej logicznym rozwiązaniem - mówi Ivan Ilić

Utrzymuje pan kontakt z osobami z klubu?

- Większości osób z moich czasów w Resovii już nie ma w klubie. Z obecnych zawodników raczej nie mam kontaktu z nikim, ale Rzeszów nie jest taki duży i czasami spotykam Łukasza Perłowskiego lub Krzyśka Ignaczaka. Kilka razy widziałem też Andrzeja Kowala i Bartosza Górskiego. Zawsze fajnie się rozmawia, każdego z nich pamiętam jako miłego współpracownika.

Kilka miesięcy temu kibice zaproponowali, aby swoim doświadczeniem pomógł pan klubowi. Na czym stanęło?

- Spotkałem się raz z Bartoszem Górskim. Ktoś z klubu kibica rzucił taki temat, ale wcześniej było już wiele takich pogłosek. Staram się być w siatkówce i pracować w tej branży. Uważam, że w przyszłości to będzie mój zawód. Resovia ma ogromne możliwości, stać ją na prawie każdego zawodnika i trenera. Klub może sobie wybierać kogo chce. Nie jest tak, że oni potrzebują mojej pomocy. Patrząc na wyniki, klub wie co robi. Nie można im zarzucić, że coś im źle wychodzi.

Częściej niż na Resovii można pana spotkać na meczach Developresu.

- Przyznaję się - więcej razy na Podpromiu byłem na Developresie niż na Resovii. Ale to nie jest tak, że siatkówka kobiet to jest moja pasja. Jest nią ogólnie siatkówka. Trzeba brać pod uwagę to, że na Developresie jest dużo mniej kibiców. Wtedy jest większy komfort, bo każdego można zauważyć i pogadać. Na Resovię chodzi 5 tysięcy ludzi.

Jak pan zdiagnozowałby aktualne problemy w Developresie?

- Na pewno nie taki był plan, żeby zespół zajmował ostatnie miejsce w tabeli. Nie uważam się za eksperta od siatkówki kobiet, ale nie jestem pewien, czy ten skład Developresu stać na więcej. Trudno stwierdzić, która z drużyn z dołu tabeli jest najlepsza. Poczekajmy do końca sezonu. Moim zdaniem 8 czołowych zespołów Orlen Ligi jest poza zasięgiem Developresu, KSZO, Pałacu i Legionovii. Z tych drużyn każdy z każdym może wygrać i przegrać.
[nextpage]
Po raz ostatni siatkarską imprezę wygrali w 2011 roku, podczas mistrzostw Europy w Austrii i Czechach. Od tego czasu nie wiedzie im się najlepiej. Mowa o Serbach, spadkobiercach wielkich osiągnięć Jugosławii. Co prawda podopieczni Nikoli Grbicia zajęli drugie miejsce w Lidze Światowej w 2015 roku, ale zaliczyli mizerne występy w pozostałych turniejach. ME 2015 zakończyły się dla Serbów po ćwierćfinale (choć na dobrą sprawę Aleksandar Atanasijević i spółka mogli się pożegnać z nimi już po rundzie play-off, w której blisko wyeliminowania ich była Estonia). Serbia zawiodła także w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Berlinie. Brak miejsca na podium w Niemczech pozbawił ich szans na występ w Rio de Janeiro.

Ivan Ilić ma za sobą występy w reprezentacji swojego kraju, wtedy jeszcze występującego jako Serbia i Czarnogóra. Rozgrywający odbijał piłkę z takimi tuzami jak Goran Vujević, Ivan Miljković czy Andrija Gerić

Czego brakuje reprezentacji Serbii?

- Paru bardzo dobrych zawodników. To nie jest ta sama kadra, która była kilka lat temu. Ten zespół oczywiście może zaskakiwać i wygrywać z każdym, tak jak było w Lidze Światowej. W tym momencie na świecie jest 5-6 lepszych reprezentacji od Serbii. To, że są ogromne tradycje związane z poprzednią generacją zawodników, która wszystko powygrywała, to jest inna sprawa. Brakuje bardzo dobrych zawodników na delikatnych pozycjach, czyli rozegraniu i przyjęciu. Jakby tacy byli, to mogłoby to inaczej wyglądać. To jest jeszcze młody zespół i jest szansa na to, że gracze zrobią postępy. Mimo tego, nie ma zawodników światowej klasy na rozegraniu i przyjęciu. Przynajmniej jednego.

A inne pozycje?

- Środkowych nie brakuje. Moim zdaniem Serbia na tej pozycji ma najlepszą obsadę na świecie. Niestety, sami środkowi nie mogą zbyt wiele pomóc. Na libero i ataku nie ma problemu.

[b]

Czy Nikola Grbić powinien pozostać na stanowisku selekcjonera?[/b]

- Mówi się, że posada trenera zależy od wyników. Póki co, Nikola nie może się zbytnio nimi chwalić. W dwóch najważniejszych turniejach, czyli mistrzostwach Europy i kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich wyglądało to źle. Srebro w Lidze Światowej nic nam nie daje. Z drugiej strony, trzeba patrzeć obiektywnie i długoterminowo. Nie wiem, czy jakikolwiek trener zdobyłby z tą kadrą medal na ME i uzyskał przepustkę do Rio de Janeiro w Berlinie. Trzeba być mądrym. Nie wyrzucałbym trenera. Dałbym mu szansę, żeby zrobił długoterminowy plan. Federacja nigdy nie robiła żadnych nerwowych ruchów, więc teraz także byłaby to słuszna decyzja.

Widziałby pan jeszcze w kadrze Nikolę Kovacevicia?

- To jest doświadczony gracz, ale tego samego typu jak jego brat - Uros oraz Marko Ivović. Wszyscy serbscy przyjmujący to atak i tylko atak. Serbia potrzebuje nowego Vujevicia, kogoś z przyjęciem. Kto nim może być, naprawdę nie mam pojęcia.

Filip Stoilović? Z tym, że to nie jest poziom międzynarodowy.

- A ja nie lekceważyłbym go. Mamy bardzo dużo ofensywnych zawodników na przyjęciu, jak Petrić, Ivović czy Uros Kovacević. Oni wszyscy są dobrzy, ale każdy z nich musi dużo atakować, żeby coś z tego było. Serbia potrzebuje spokojnego przyjmującego, który będzie potrafił dokładnie odebrać serwis i być pod grą nawet wtedy, kiedy atakuje bardzo mało. Brakuje nam kogoś takiego jak kiedyś Goran Vujević. To było naprawdę to! Nie potrzebujemy przyjmujących, którzy zrobią 35 punktów, ale takich, którzy uspokoją przyjęcie i będą czuwać nad całą grą.

Ilić w reprezentacji Serbii występował także z Nikolą Kovaceviciem, Bojanem Janiciem i Draganem Stankoviciem
Ilić w reprezentacji Serbii występował także z Nikolą Kovaceviciem, Bojanem Janiciem i Draganem Stankoviciem

Po turnieju w Berlinie fala krytyki spadła na Nikolę Jovovicia. Zasłużenie?

- Niestety nie możemy liczyć na drugiego Nikolę Grbicia na rozegraniu. Nie chcę krytykować Jovovicia i Brdjovicia, bo oni dali z siebie wszystko. Z tego co zobaczyliśmy, to i tak było za mało. Rozgrywający jest ważną postacią, więc nie można teraz próbować z jednym, potem z drugim i tak po kolei. Trzeba stabilizacji. Dobrze byłoby poobserwować wszystkich zawodników na tej pozycji w Serbii, postawić na jednego i dać mu szansę prowadzić grę. Jeżeli co roku będzie zmiana planów, to nic z tego nie będzie. Mam nadzieję, że nie stanie się tak, że teraz jest Jovović, za rok będzie Brdjović, a za dwa lata już ktoś inny. To byłoby najgorsze. Grbić powinien wybrać najlepszego rozgrywającego i on powinien być czołową postacią w reprezentacji.

Powoli rozwija się talent Drażena Luburicia. On może w przyszłości stać się zawodnikiem pokroju Atanasijevicia?

- Przyznam się, że w tym roku nie widziałem żadnego meczu Piacenzy. Mamy Atanasijevicia, ale na ataku zdecydowanie przyda się drugi bardzo dobry zawodnik. Atanasijević gra znakomicie, ale cały czas czekamy na jakiś konkretny rezultat z jego udziałem. Zdobywa dużo punktów w klubie i reprezentacji, większość spotkań gra bardzo dobrze, ale ze względu na jego talent i całe zamieszanie wokół jego osoby, czekam na jeszcze więcej. Żeby być prawdziwą gwiazdą, musi coś konkretnego wygrać. Inaczej za 10 lat nikt nie będzie o nim pamiętał.

Od lat bałkański rynek penetruje Skra Bełchatów. Jak ocenia pan dwójkę przyjmujących, w których ten klub zainwestował - Milana Katicia i Mihajlo Stankovicia?

- To bardzo utalentowani gracze, Serbia będzie miała z nich dużą pociechę.

Jak w Serbii jest postrzegany Aleksandar Boricić? To odpowiedni człowiek, aby uzdrowić Europejską Konfederację Piłki Siatkowej?

- Zależy, jakie są oczekiwania od CEV-u.

Przede wszystkim reforma europejskich pucharów i poważna zmiana wizerunkowa tej organizacji, która wpływa na postrzeganie całej dyscypliny.

- CEV może nie robi nic pod względem promocji siatkówki i można mieć dużo zarzutów do niej, ale to nadal jest potężna organizacja. Wydaje mi się, że żaden prezes nie zrobi niczego pod wpływem komentarzy w internecie czy artykułów dziennikarzy. Oni mają swój plan, własny cel i tak będzie zawsze. Szefem takiej organizacji jak CEV zostaje się wtedy, jeśli jest się w stanie dostosować do całego systemu. Szczerze mówiąc, nie przejmuję się tą sprawą za bardzo. Boricić zrobi to, co musi zrobić, tak jak każdy poprzedni i następny prezydent. Oni mają swoje własne kombinacje.

Rozmawiał Mateusz Lampart

Źródło artykułu: