Daria Paszek woli nie patrzeć na terminarz

WP SportoweFakty / Justyna Serafin
WP SportoweFakty / Justyna Serafin

Trudny, lecz zwycięski mecz z KSZO Ostrowiec SA (3:1) to nie koniec wyzwań, jakie czekają na Tauron MKS Dąbrowa Górnicza w najbliższym czasie. Daria Pasze wierzy, że mimo trudności jej zespół da sobie radę.

Tauron MKS Dąbrowa Górnicza przegrał pierwszego seta z KSZO Ostrowiec SA na własne życzenie, w drugim zmarnotrawił prowadzenie 20:10 i pozwolił rywalowi na doprowadzenie do trzech piłek setowych. Koniec końców spotkanie w Hali Centrum skończyło się wynikiem 3:1 dla Zagłębianek, aczkolwiek to nie był mecz z serii łatwych i przyjemnych. - Co było kluczowe? Może ten nóż na gardle, jaki miałyśmy w drugim secie. Musiałyśmy postawić wszystko na jedną kartę, bo przez stracony punkt to czwarte miejsce mogłoby się oddalić, jeśli do niego dążymy, to z takim przeciwnikiem nie możemy tracić punktów. I chyba to zadecydowało, co nie zmienia faktu, że nie mamy prawa doprowadzać do takich sytuacji - oceniała na gorąco Daria Paszek.

Rzadko się zdarza, by liderką w ataku Taurona MKS-u był ktoś inny niż Helena Horka. Tym razem ostrowczankom najbardziej krwi napsuły właśnie Paszek oraz Tamara Kaliszuk, bohaterka końcówki drugiego seta (29:27). - Na pewno, ale to jest atut takich zespołów jak nasz. Jednego dnia swój mecz gra jedna zawodniczka, innego popisuje się druga. Mam nadzieję, że Hela się odbuduje, do tego Tamara jest teraz w świetnej formie i oby udało się dowieźć dobrą postawę całej drużyny do Francji, gdzie gramy kolejny mecz - uznała autorka 15 punktów w ostatnim ligowym starciu MKS-u.

Jak zespół Juana Manuela Serramalery radzi sobie z uszczuplającą się kadrą meczową? Kontuzja wyłączyła z gry Annę Miros, Dominika Sobolska wciąż przechodzi rehabilitację po artroskopii kolana, do tego przedwcześnie klub opuściła Regan Scott. - Jest ciężko, musimy w tym wszystkim się odnaleźć. Nie możemy ciągle patrzeć na to, że jest nas mniej; kto tylko może, pomaga nam w codziennej pracy. Bardzo siebie nawzajem wspieramy, a trener dostosowuje treningi do obecnej sytuacji, w końcu doskonale wie, że nie możemy trenować po trzy godziny dziennie, jeśli mamy w kadrze tak naprawdę cztery atakujące - opisywała sytuację Paszek.

Pewna wygrana w Rzeszowie, kompromitująca porażka w Legionowie, teraz trudny bój z dwunastym zespołem w tabeli... Jaka jest prawdziwa twarz zagłębiowskiej drużyny? Rozmówczyni naszego portalu trudno było na to pytanie odpowiedzieć. - Mecz w Legionowie był bardzo, bardzo trudny i nie ukrywamy, że sytuacja z Regan też miała na to jakiś wpływ. Do tego Ania Miros była świeżo po kontuzji, nawarstwiło się zmęczenie... Chyba to wszystko nałożyło się na siebie w tej konkretnej chwili. Ale trzeba pochwalić młodzież z Legionowa; dziewczyny miały więcej sił, walczyły i ostatecznie młodość wygrała. A jaka jest nasza twarz? Na to pytanie będę umiała odpowiedzieć chyba dopiero po sezonie - stwierdziła.

ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji

Styczeń i luty to dla Taurona MKS-u powtórka z listopadowego maratonu gier, a skalę trudności podnosi fakt, że niedługo (18 stycznia) siatkarki z Dąbrowy Górniczej zaczną rywalizację w Pucharze Polski. - Nie myślę i nie patrzę na terminarz! Staram się myśleć po prostu o następnym meczu i na nim się koncentrować. Wiem tyle, że w poniedziałek o szóstej rano lecimy do Francji i niedziela to będzie czas odpoczynku, żeby się zregenerować. Poza tym nie mamy na tyle dziewczyn, żeby tuż po lidze zaczynać treningi - tłumaczyła ograna w ekstraklasie siatkarka.

Walka na dwóch frontach, krajowym i europejskim, wymusza na drużynie z Dębowego Miasta spędzanie sporej ilości czasu w przejazdach i zabiera cenne godziny, które można przeznaczyć na trening. Mimo to dla dąbrowianek Liga Mistrzyń i Orlen Liga są równie ważne. - Nie, nie można dzielić sobie sił. Koncentrujemy się na każdym kolejnym spotkaniu i chciałybyśmy trochę pograć w Europie. Jeżeli już się startuje w takich rozgrywkach, to nie po to, by przelecieć tysiące kilometrów i oddać mecz, bo to jest bez sensu. Lecimy do Francji z dobrym nastawieniem i nadzieją na dobry wynik, a kolejny mecz, z ŁKS-em na wyjeździe, musimy wygrać, by zrewanżować się za porażkę u siebie. Mecz w Rzeszowie pokazał, że w rewanżach jesteśmy mocne, oby to był dobry prognostyk - z uśmiechem oceniła Daria Paszek.
[event_poll=72556]

Komentarze (0)