Prowadzony przez niego zespół znajdował się już w sytuacji, którą można było okreslić jako dramatyczną. W trzecim secie przegrywał już 18:22. W piątym z kolei - 6:12. Mimo tego obie te partie - i w konsekwencji cały mecz - padł łupem łodzianek. Od emocji nie powstrzymywały się już zarówno siatkarki, jak i sztab szkoleniowy z Błażejem Krzyształowiczem na czele.
- Wpadłem w amok, trochę jak dziewczyny. Co by się nie działo, zawsze jakiś niuans, szczegół decyduje. Próbować oddziałać na nie to chyba też oznaka wiary oraz tego, że chce się grać do końca. Nie wszystko, co sobie założyliśmy, funkcjonowało dobrze - tłumaczył szkoleniowiec Grot Budowlanych Łódź.
W tie-breaku jak sam przyznaje "z wiarą było już trochę trudniej", ale mimo mocno emocjonalnego przebiegu zdarzeń w meczu, łodzianki nie miały prawa zapomnieć o strategii.
- Taktyka była zawsze. To nie tak, że euforia, którą było widać w zespole, powodowała, że robiliśmy szał czy zamieszanie. Tu chodziło o to, żeby przełamać się w sobie i wyeliminować ewentualną tremę. Cały czas powtarzaliśmy, co chcemy grać, choć w trakcie spotkania też zmienialiśmy naszą taktykę - podkreślił trener finalistek Pucharu Polski.
Grot Budowlane w niedzielnym meczu o trofeum zmierzą się z Chemikiem Police, który również rozegrał w sobotę tie-breaka z Developresem SkyRes Rzeszów.
- Developres przede wszystkim ukąsił Chemika zagrywką. Ale to jest tak naprawdę rozwiązanie na wszystkie zespoły. Podobnie jak w meczu z Impelem, dopóki nie pojawiła się u nas zagrywka, nie mieliśmy gry po swojej stronie. Ciężko było zatrzymać wtedy Impelki w ataku. W momencie, gdy zagrywaliśmy w różnym rytmie, ich powtarzalność nie była tak duża - analizował Krzyształowicz.
Mecz o Puchar Polski już w niedzielę o 14:45.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji