Zawodnicy nie stosują się do taktyki? Zdarza się, ale są też wybitne jednostki. Tajniki pracy polskiego statystyka

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Czy są zawodnicy, którzy nie chcą słuchać rad statystyków, a mimo to są znakomici w tym, co robią?

Myślę, że jest wielu takich siatkarzy. Pracowałem w mojej karierze z rozgrywającymi, którzy dostawali pełne analizy swojej gry z wypunktowanymi rzeczami, które lubią robić w danych ustawieniach, z sugestią, żeby to zmienili, ale raczej nie było im to po drodze i bardzo rzadko się do tego stosowali. Mimo wszystko nadal oceniano ich jako jednych z najlepszych w naszym kraju. Jeśli rozgrywający ma swoje schematy, ale jest przy tym wystarczająco precyzyjny w wystawie, to zagrożenie jest w dużym stopniu neutralizowane.

Pewnie jest też druga strona medalu, zawodnicy nie stosują się do taktyki i nic dobrego z tego nie wychodzi?

Zgadza się. Jeżeli mamy pewne ustalenia na przykład co do pozycji bloku - czy zamykamy prostą, czy skos, to jeżeli zawodnik się nie trzyma tych ustaleń - wtedy mamy problem. Obrońca nie wie jak stanąć, bo na kartce miał stanąć w danym miejscu, ale blokujący robi co innego. W takiej sytuacji dwóch zawodników pokrywa jedną strefę, a inna strefa jest bez bloku i obrony. To jest problem, który się zdarza.

Z czego wynika ta niesubordynacja? Zawodnicy wiedzą lepiej czy nie są w stanie zapamiętać tak wielu ustaleń taktycznych?

Jest kilka czynników. Pierwsza rzecz, to uważają, że wiedzą lepiej. Wydaje im się, że lepiej czują grę niż jest faktycznie. Koniec końców, okazuje się, że tak nie jest, a dobrym przykładem jest Earvin Ngapeth, który ma wolną rękę. Widać, że nie trzyma się systemów drużynowych i myśli, że czuje, ale gdy już dokładnie przeanalizujemy analizy i statystyki, to okazuje się, że nie do końca mu to wychodzi. Druga rzecz - często siatkarze w decydujących momentach, np. przy wyniku 23:23, mają w sobie tyle adrenaliny i stresu, że zapominają o tym, co było na kartkach. Robią dziwne rzeczy, bo po prostu wylatuje im to z głowy. Kolejna grupa to siatkarze, którzy są w stanie przyjąć 2-3 informacje i wykonać je skutecznie. Większość zawodników realizuje taktykę i nie ma z nimi żadnego problemu, a zdarzają się też wybitni siatkarze, którzy proszą o więcej.

Czy trudno jest skondensować ogrom wiedzy, którą macie o rywalu, by przekazać ją zawodnikom?

My czerpiemy informacje z ostatnich 7-8 spotkań i w sumie dla sztabu trenerskiego to jest 100 stron analiz, a zawodnicy dostają kilka informacji, całkiem zręcznie upakowanych. Zostawiamy informacje, kto gdzie zagrywa i co za tym idzie, gdzie powinniśmy stanąć. To samo w ataku. Odnośnie rozgrywającego, to są takie trzy kluczowe rzeczy. Jeżeli jest coś interesującego w następnej akcji, to trener przed nią daje dodatkowe informacje i przypomina te z kartek.

Dodatkowo na ławce zawodnicy mają do dyspozycji kartki z kierunkami zagrywek?

W Rzeszowie mamy wszystkie kartki, które zawodnicy widzieli wcześniej. Korzystamy także z tableta, na którym zawodnicy widzą ostatnie pięć akcji z meczu, czyli na przykład libero albo środkowy po zmianie może zobaczyć co zrobił dobrze, a co jest do poprawy.

Czy zawodnicy będący w kwadracie wyciągają wnioski z tego, co dzieje się na boisku?

Ci, którzy są bardziej doświadczeni, już sami przychodzą z takimi informacjami. Na przykład podczas meczu Indykpolu AZS z Dafi Społem, Daniel Pliński, który przebywał w kwadracie, miał bardzo dużo uwag do chłopaków, bardzo im pomagał. Tak samo jest też w innych drużynach.

Czy w statystyce osiągnięto już wszystko to, co można było osiągnąć czy czeka nas jeszcze jakaś rewolucja?

Praca statystyka, jaką ludzie widzą, czyli osobę siedzącą za komputerem i wstukującą kody, powoli się kończy. Powstaje system, gdzie na serwer wrzuca się wideo z meczu, trzeba wskazać, kto był na boisku, w którym secie, a system sam ocenia wszystko, czyli zawodnik jest zautomatyzowany. Myślę, że za 3-5 lat będzie potrzebna osoba, w postaci analityka, a statystyków już nie będzie. Nie znaczy to, że w statystyce nie można więcej rzeczy osiągnąć. Więcej czasu na pracę generuje większe możliwości. Tak samo, jak mówiłem o dwóch statystykach w Rzeszowie - my robimy znacznie więcej rzeczy niż pozostali. Tylko z drugiej strony trzeba się zastanowić czy jest sens przekazywać każdą informację zawodnikom. Przykładowo czy mówić o tym, że rozgrywający X wystawiając jedną ręką zawsze gra pierwsze tempo? Są tylko trzy takie odbicia w meczu. Przed akcją nie możemy o tym powiedzieć, bo nie wiemy kiedy zdarzy się taki moment. Jeżeli zaczęlibyśmy wymieniać takie niuanse, to byłoby 30-50 takich małych rzeczy, a to są tylko trzy punkty. Gdy już skoczymy w bloku to nie zawsze zablokujemy piłkę, statystycznie powinniśmy zablokować jedną z tych trzech piłek.

Jak duży wpływ na wynik meczu ma pana praca?

Kiedy zaczynałem się tym zajmować myślałem że duża, teraz myślę, że to jakieś 10 proc. wyniku. Wraz z kolejnymi latami pracy uważam, że statystyka jest mniej istotna, aczkolwiek nadal ważna. Większe znaczenie ma praca nad mentalnością zawodników, trenerów, sztabu - całej drużyny, a także ludzi dookoła. Zaczynam dostrzegać na przykład bardzo istotną rolę spikera. W meczach u siebie powinien być bardziej pozytywny dla całej drużyny. Są hale, w których spiker jest negatywny, a robi to nawet nieświadomie. Na przykład, kiedy drużyna prowadziła pięcioma punktami, rywale zaczynają doganiać, a spiker mówi "już tylko dwa punkty przewagi". Praca z coachem czy psychologiem jest według mnie coraz istotniejsza. Wszystkie drużyny mają statystyków, wszystkie robią bardzo podobnie analizy. Nie wiadomo, kiedy rozgrywający zmieni dystrybucję swojej gry, nie jesteśmy tego pewni, a głowy się nie zmieni. Tak naprawdę zawsze wygrywamy my, a nie przegrywają przeciwnicy. Tutaj trzeba pracować nad sobą, nie nad rywalem.

Na ostatniej stronie przeczytasz o specyfice pracy w Finlandii.

Czy uważasz, że Polska mogłaby iść drogą Finlandii, odmładzając skład kosztem gorszych wyników?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×