Na ten pojedynek czekali wszyscy sympatycy siatkówki w naszym kraju. Starcie Polska - Francja już od kilku miesięcy elektryzowało kibiców, fachowców, przedstawicieli mediów. Nic jednak dziwnego, wiadomo było bowiem, że to właśnie ten mecz może przesądzić o zwycięstwie w turnieju w Gdańsku, a tym samym o bilecie na igrzyska olimpijskie w Tokio w 2020 roku.
Podopieczni trenera Vitala Heynena zaprezentowali solidną siatkówkę, zwłaszcza w bloku i na zagrywce. Skutecznie zatrzymali w ofensywie największe gwiazdy w szeregach rywala - Stephena Boyera i Earvina Ngapetha. Ostatecznie reprezentacja Polski niezwykle pewnie pokonała zespół Trójkolorowych 3:0. To oznacza, że upragniony udział w igrzyskach olimpijskich dla mistrzów świata jest już na wyciągnięcie ręki. Polskiej drużynie do awansu brakuje jednego wygranego seta w ostatnim spotkaniu turnieju w gdańskiej Ergo Arenie, w którym zagra ze Słowenią.
Czytaj także: Kwalifikacje do igrzysk. W 2024 r. polscy siatkarze będą mieć łatwiej. "Sześć ekip z Europy w Paryżu"
Drugiego dnia turnieju w Gdańsku trener Heynen nieco zaskoczył pierwszą "szóstką", w której na ataku wystawił Macieja Muzaja, a nie Dawida Konarskiego. Po spotkaniu polski atakujący przyznał, że wbrew temu, że Polacy nie stracili seta, to w żadnym wypadku nie był spacerek.
ZOBACZ WIDEO Mateusz Bieniek skomentował mecz z Tunezją. Dokuczał mu Vital Heynen
- Byliśmy gotowi na bardzo ciężki pojedynek z Francją, bo wiedzieliśmy, że to mocny zespół. Dzisiaj Francuzi zderzyli się z naszym blokiem. Mieliśmy kontrolę w każdym secie, na boisku czuliśmy się pewnie, ale trzeba było dać z siebie 100 procent, żeby ich pokonać. To nie był jednak spacerek, bo trzeba było mocno się napracować i wejść na wyżyny swoich możliwości, żeby wygrać - powiedział Muzaj w rozmowie ze stacją telewizyjną TVP.
Mimo pewnego zwycięstwa w meczu z Trójkolorowymi, reprezentanci Polski są świadomi tego, że awans na igrzyska olimpijskie trzeba jeszcze przypieczętować w spotkaniu ze Słowenią. - To duży krok w kontekście awansu na igrzyska, ale to nie jest jeszcze koniec. Jutro musimy wygrać jednego seta, ale myślę, że ta mobilizacja i koncentracja będą na takim samym poziomie jak dzisiaj, albo i jeszcze większa. Wiemy, po co tu jesteśmy, wiemy, że za rok chcemy być w Tokio. Jutro nie pozostaje nam nic innego, jak sięgnąć po swoje - dodał atakujący polskiej drużyny.
Czytaj także: Tokio 2020. Turniej kwalifikacyjny do igrzysk: "Hubcio Halabcio" robią show. Huber i Halaba zostali dziennikarzami
- Zespołowość była kluczem do wygranej - powiedział zaś Damian Wojtaszek w wywiadzie udzielonym dziennikarzowi TVP. - Każdy z nas pokazał się z jak najlepszej strony. Do tego wspaniała atmosfera w hali. Chcemy podziękować naszym kibicom, którzy ponieśli nas do tego wspaniałego zwycięstwa. To wszystko spowodowało, że mogliśmy cieszyć się z wygranej - dodał 31-letni zawodnik.
Libero polskiej reprezentacji skomentował także fakt, że Biało-Czerwoni potrzebowali tylko trzech partii, by pokonać podopiecznych trenera Laurenta Tillie: - Nie spodziewałem się, że tak łatwo, ale wiedziałem, że wygramy mecz z Francją. Cała reprezentacja Francji nie grała tej siatkówki, którą znamy, ale to my nie daliśmy im się rozwinąć. Teraz trzeba skupić się na meczu ze Słowenią. Każdy z nas jest profesjonalistą, jutro musimy wyjść w pełni skoncentrowani i pewni siebie, chcemy awansować do Tokio - zaznaczył Wojtaszek.
Ostatnim akcentem turnieju kwalifikacyjnego do IO Tokio 2020 w Gdańsku dla Biało-Czerwonych będzie mecz ze Słowenią (niedziela, godz. 15:00). Wcześniej o godz. 12:30 rozpocznie się pojedynek Francji i Tunezji.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)