Karol Kłos: Żeby coś osiągnąć, nie można się chować po kątach

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Nie jest to pierwszy raz, kiedy robi pan coś poza samą siatkówką. Wcześniej były "czapy" z Andrzejem Wroną i wyzwania.

Szukałem czegoś dla siebie, żeby mieć odskocznię od siatkówki. Oczywiście jest to z nią związane, ale wcielam się w inną rolę. Układając pytania, staram się, żeby samych siatkarskich nie było milion. Staram się wyciągać jakieś pikantniejsze, ciekawsze niż standardowe. Więcej pytań dotyczy życia i wspólnych historii, które możemy opowiedzieć. Tak wypełniam sobie wolny czas. Nie gramy Ligi Mistrzów, więc mam go więcej, a poświęcić powiedzmy 2-3 godziny tygodniowo nie jest problemem. Znalazłem coś swojego i mogę się w tym sprawdzać.

Ligi Mistrzów nie ma, ale kiedy kadra wróci czasu znowu będzie mniej. Powrót do drużyny narodowej w 2019 roku dał panu chyba dużo szczęścia? 

Zdecydowanie. To był udany sezon reprezentacyjny, zarówno jeżeli chodzi o mnie, jak i o całą drużynę. Przeżyłem w zdrowiu, dobrze się bawiłem. O to chodziło, więc zostaną na pewno miłe wspomnienia.

Był pan w kadrze w innej roli niż w poprzednich latach - pełnił pan rolę tego doświadczonego, czasami najstarszego w zespole.  Na Final Six Ligi Narodów w Chicago.

Tak, jeżeli chodzi o wyjazd do Chicago, który bardzo dobrze się dla nas skończył (brązowym medalem Ligi Narodów - przyp. red.), to rzeczywiście byłem najstarszy i pełniłem rolę kapitana. Kiedyś byłem wybrany kapitanem, ale nie miałem okazji się sprawdzić. Teraz przez przypadek trafiło na mnie, bo byłem właśnie najstarszy i tak zdecydował Vital Heynen. To było bardzo ciekawe doświadczenie, wyzwoliło we mnie ogromną radość, jeszcze więcej adrenaliny i radości, wszystkiego, co jest potrzebne, żeby grać i grać dobrze.

Pewnie nawet nie chodzi o umiejętności przywódcze, choć takie cechy kapitan w pewnym stopniu powinien posiadać, ale o dzielenie się doświadczeniem. Wyglądało, jakby lubił pan się nim dzielić i dodatkowo wznosić drużynę wyżej.

Dziękuję, jeśli rzeczywiście tak to wyglądało. Bardzo się cieszyłem z jednej rzeczy. Ludzie po tym turnieju mówili, że bardzo fajnie się nas oglądało, mimo że turniej rozgrywany był w nocy polskiego czasu. Widać było radość, jaką sprawiało nam granie w tej drużynie, którą stworzyliśmy. Może trochę przez przypadek, z tych ludzi, którzy w dużej mierze nie byli brani pod uwagę na kwalifikacje do igrzysk i ten cykl przygotowań. Stworzyliśmy fajną paczkę i mieszankę młodości z doświadczeniem, która chciała się fajnie bawić i coś udowodnić. To było miłe, bo dużo osób do mnie pisało, że radość aż biła z telewizora podczas naszych spotkań. Mogę się tylko cieszyć, że byli z nami, a my mogliśmy im oddać to naszą dobrą grą, a siatkarskie braki czasami nadrabialiśmy radością.

Czytaj też: Final Six Ligi Narodów. "Kapitanie, mój kapitanie", czyli niesamowity blok Karola Kłosa (wideo)

Kwalifikacje do igrzysk olimpijskich skończyły się dobrze, więc ominie was styczniowa rywalizacja w Berlinie. To chyba coś dobrego ze względu na wasze zdrowie.

To bardzo dobra informacja. My dostaliśmy wolne na całe święta i dwa dni na Nowy Rok. To lepsze niż granie trudnych spotkań, bo turniej w Berlinie będzie kosmiczny. Kogoś dobrego na igrzyskach zabraknie (uczestnikami są Serbia, Francja, Słowenia, Belgia, Niemcy, Holandia, Czechy i Bułgaria, awansuje tylko jedna ekipa - przyp. red.). Sam będę z ciekawością oglądał mecze. Nie jest łatwo przyjechać z klubu i zagrać prawie z marszu najważniejszy turniej w przeciągu czterech lat, bo każdy na igrzyskach chce zagrać. Dawka grania będzie duża. Cieszę się, że będę na to patrzył z boku. To, co mieliśmy zrobić, zrobiliśmy w sierpniu.

Macie teraz wolne, ale indywidualnie formę musicie szykować pod igrzyska. W kadrze jest tylko 12 miejsc.

Na każdej pozycji jest ogromna konkurencja. Przede wszystkim trzeba być zdrowym, a za tym musi iść forma. Mamy jeszcze 2019 rok i wydaje się, że igrzyska to odległa sprawa. Zaraz jednak wchodzimy w 2020 rok i zostaje 6-7 miesięcy. Do budowania olimpijskiej formy jeszcze daleko, ale choć mamy dużo ważnych meczów w klubie, u mnie w głowie ta myśl o igrzyskach kiełkuje i motywuje, by robić wszystko jak najlepiej, żeby się na nie załapać.

Igrzyska to największe marzenie? Poza tym osiągnął pan już prawie wszystko, co można było zdobyć.

Patrzę na to odwrotnie. Nie mam wszystkiego, grałem bardzo dużo meczów i finałów, które poprzegrywałem. Wygrałem mistrzostwo świata, Polski, zdobywałem medale, ale ciągle jestem głodny i brakuje mi tych najważniejszych. Za takie uznaję medale igrzysk olimpijskich. Nie mówię tu konkretnie o złotym, ale o medalach. To marzenie i tego nie udało się naszej kadrze od ponad 40 lat. Co cztery lata mamy ogromne nadzieje i apetyty, a coś się nie udaje. Jak nie teraz, to ja już nigdy. To ogromna motywacja, nawet kiedy mi się nie chce, rano jestem zaspany, zmęczony, żeby wstać i iść grać w siatkówkę jak najlepiej.

Na ostatniej stronie przeczytasz o "wychowywaniu bestii", genezie fryzury środkowego i... Fame MMA.

Czy Karol Kłos powinien się znaleźć w kadrze na igrzyska olimpijskie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×