Reprezentacja Francji bez większych problemów zapewniła sobie awans do półfinału kwalifikacji olimpijskich rozgrywanych w Berlinie, pokonując po drodze mistrzów Europy. W półfinale berlińskich zmagań na Trójkolorowych czekał równie wymagający przeciwnik. Słoweńcy w poprzednich meczach wysłali rywalom jasny sygnał, że poważnie myślą o występie w Tokio, kończąc rywalizację grupową z kompletem zwycięstw.
Pierwszy set w wykonaniu Francuzów to jednak katastrofa. O ile przyjęcie w ekipie Trójkolorowych funkcjonowało na przyzwoitym poziomie, to atak kompletnie nie istniał. Kevin Tillie był w ofensywie bezradny, podobnie jak w poprzednich meczach. Trener Laurent Tillie nie miał więc sentymentów, jeszcze przed końcem partii postawił na Yacine'a Louatiego. Poniżej oczekiwań prezentował się Earvin Ngapeth. Benjamin Toniutti bezskutecznie szukał rozwiązań w ofensywie. Trójkolorowym brakowało argumentów w walce z wicemistrzami Europy. Koncertowo natomiast spisywali się Jan Kozamernik i Alen Pajenk. Nie do zatrzymania był Toncek Stern. W efekcie podopieczni Alberto Giulianiego zdemolowali przeciwnika.
Przegrana partia wprowadziła nerwowość w szeregi Trójkolorowych. Beniamin Toniutti, który wielokrotnie czarował na rozegraniu, tym razem nie był w stanie zgubić czujnego bloku Słoweńców. Na nic zdawały się próby ataku przez środek. Ten element nieco lepiej wyglądał po wejściu Antoine'a Brizarda. To było jednak za mało, aby przejąć inicjatywę. Wicemistrzowie Europy imponowali sprytem i skutecznością w ofensywie oraz czujnością w obronie. Doskonale funkcjonowała zagrywka, z którą Trójkolorowi, podobnie jak w poprzedniej partii, nie potrafili sobie poradzić. W końcówce zagrywką postraszył Ngapeth, ale na odrobienie strat zabrakło czasu.
ZOBACZ WIDEO Kwalifikacje olimpijskie Tokio 2020. Jacek Nawrocki: Nie traktowaliśmy sparingów jako selekcji
Kwalifikacje olimpijskie Tokio 2020. Słowenia nadal niepokonana. Ambitni Czesi postraszyli faworyta
Słoweńcy bawili się grą, a Francuzi z każdą kolejną akcją mieli coraz większy strach w oczach. Kolejne ataki Earvina Ngapetha podbijał Jani Kovacić. Mimo to Antoine Brizard konsekwentnie obdarzał zaufaniem lidera swojego zespołu. Pojedyncze bloki Nicolasa Le Goffa podtrzymywały nadzieje w szeregach Les Bleus na pozostanie w grze. Przełom nastąpił w połowie partii, po serii zagrywek Jeana Patry. Trójkolorowi w pewnym momencie odskoczyli na sześć punktów, co wytrąciło z równowagi wicemistrzów Europy. Przerwa na żądanie Alberto Giulianiego nie pomogła. Francuscy zawodnicy odetchnęli, drzwi do Tokio nadal były dla nich otwarte.
Sukces zdecydowanie odbudował Trójkolorowych, którzy przejęli inicjatywę. Francuzi zupełnie wyłączyli z gry Tonceka Sterna, pozbawiając wicemistrza Europy jego głównej armaty. Bardzo dobrze funkcjonował blok podopiecznych Laurenta Tillie. Alen Pajenk próbował kiwać, jednak w porównaniu z poprzednimi partiami, tym razem rywale byli czujni w defensywie. Czarną serię notował również Tine Urnaut. Nie pomogły zmiany i wejście Mitji Gaspariniego. Kolejne przerwy na żądanie Alberto Giulianiego również nie przyniosły efektów. Zwycięzcę musiał wyłonić tie-break, który kilkadziesiąt minut wcześniej wydawał się nierealny.
W decydującej odsłonie srebrni medaliści europejskiego czempionatu nie potrafili się odbudować. Po trzech doskonałych zagrywkach Brizarda Francuzi odskoczyli na trzy punkty, jeszcze przed zmianą stron powiększając dystans. W ekipie Trójkolorowych szalał w ataku Jean Patry. Podopieczni Alberto Giulianiego wyglądali, jakby opadli z sił. Słoweńcom mimo ambitnej postawy nie udało się odrobić strat. Marzenia o historycznym, pierwszym awansie na igrzyska olimpijskie, gracze znad Adriatyku muszą odłożyć o cztery lata.
Słowenia - Francja 2:3 (25:13, 25:22, 14:25, 21:25, 9:15)
Słowenia: Cebulj, Kozamernik, Vincić, Urnaut, Pajenk, T. Stern, Kovacić (libero) oraz Z. Stern, Gasparini, Ropret, Mozić.
Francja: Patry, Toniutti, Tillie, N'gapeth, Le Goff, Chinenyeze, Grebennikow (libero) oraz Brizard, Louati, Lyneel.