[b]
Kiedy okazało się, że zostanie pan pierwszym trenerem #VolleyWrocław? Miał pan czas na to, żeby oswoić się z tą myślą?[/b]
Dawid Murek, trener #VolleyWrocław: Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Nie byłem przygotowany na to, że już w tym sezonie przyjdzie mi poprowadzić zespół z Wrocławia i zostanę pierwszym trenerem. Wszyscy wiemy, że w swojej przygodzie na ławce trenerskiej dopiero niedawno stawiałem pierwsze kroki. Myślałem, że jeszcze przez jakiś czas będę się przyglądał pracy bardziej doświadczonym w tym fachu kolegom, jako drugi trener. Sytuacja w klubie natomiast potoczyła się tak, a nie inaczej. Pierwszy trener podał się do dymisji, a dopiero w niedzielę (27 grudnia - przyp. red.) została podjęta decyzja o tym, że ja przejmę jego rolę. Dla mnie jest to wielkie wyzwanie, ale i nobilitacja, by dalej pracować i uczyć się jeszcze szybciej. Czerpię z tego przyjemność podobną do tej, którą odczuwałem grając przez 25 lat w siatkówkę na boisku. Czuję to samo stojąc obok linii bocznej. Zespół przyjął ten wybór z aprobatą i to daje mi dużego "kopa" do pracy z tą grupą ludzi.
Jaki jest na ten moment największy atut Dawida Murka, którego mogą pozazdrościć mu inni trenerzy Tauron Ligi a czego z kolei jeszcze panu brakuje, by pewniej czuć się przy linii bocznej?
Mogę głównie przekazać dziewczynom swoją wiedzę, którą zaczerpnąłem jeszcze z szatni. Daje to pewien handicap, bo wiem, co czułem będąc w ich sytuacji. Reszta przyjdzie z czasem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa w wersji retro. Fani są zachwyceni
Zastąpił pan Wojciecha Kurczyńskiego już w ostatnim meczu ligowym, w którym podejmowaliście radomianki. Choć po drugiej stronie siatki stał ligowy potentat to trudno nie odnieść wrażenia, że zmiana trenera sprawiła, że w dziewczyny wstąpiły nowe siły...
Wychodzi na to, że tak. Był to impuls i dodatkowy bodziec dla dziewczyn. Chciały pokazać, że potrafią grać w siatkówkę i nie jest tak, że mamy problem, którego nie byłyby w stanie rozwiązać. Wyszły na boisko i zagrały tak, jak potrafią najlepiej. Uważam, że spokojnie mogliśmy myśleć nawet o wygraniu tego meczu. I pokusiliśmy się o to! W tie-breaku prowadziliśmy 5:2, ale niestety nie udało się tej przewagi dowieźć do końca. Zabrakło zimnej krwi. Sprawdziła się siatkarska maksyma, że kto popełnia mniej błędów, ten schodzi z boiska z tarczą.
Czy pana zdaniem praca jako trener w kobiecym zespole jest trudniejsza od prowadzenia męskiej drużyny?
Na pewno jest inna. Pracując z kobietami trzeba mieć więcej cierpliwości. Trzeba bardziej uważać na to, co się mówi.
Ostatnio bardzo często jest pan pytany o relacje ze swoją córką i o to, jak udaje się wam oddzielić życie prywatne od zawodowego. Zapytam więc inaczej - zdarza się, że Natalia po treningu zamknie się w pokoju i nie odzywa przez cały dzień?
Nie ma takich sytuacji, naprawdę. Nie przenosimy naszych relacji z domu do hali i odwrotnie. Traktujemy się jak profesjonaliści, wykonujemy swoją pracę. Oczywiście w domu czasami wracamy do sytuacji na treningach, analizujemy je, czasami żartujemy sobie z nich. Natalia nie ma żadnej taryfy ulgowej, dziewczyny mają świadomość tego, że nikt tu nie dostaje fory.
Podczas zwycięskiego, dla pana podopiecznych, turnieju w Częstochowie wrócił pan do miasta, z którym jako zawodnik był pan związany najdłużej i to tutaj dwukrotnie zdobywał pan mistrzostwo Polski. Które lata spędzone w AZS-ie zapadły panu w pamięci?
Częstochowa zawsze będzie w moim sercu. Właśnie przede wszystkim te lata 1997-2001 kiedy święciliśmy największe triumfy, zdobywaliśmy medale, puchary. Tych bardziej aktualnych sezonów, w tym ostatniego kiedy kończyłem już swoją zawodniczą karierę... akurat nie będę wspominał ich jakoś szczególnie miło. Natomiast nie chcę już do nich wracać.
Jeszcze przed dwoma laty w tej hali trenował pan jako zawodnik. Czy już wtedy układał pan sobie plan na przyszłość i myślał o tym, by zostać trenerem ekstraklasowego klubu?
Co sezon mówiłem sobie, że już wystarczy mi gry w siatkówkę, ale za każdym razem przeciągałem ten moment. Cały czas mnie to jeszcze cieszyło, więc odkładałem zawieszenie butów na kołek. Zawsze po sezonie powtarzałem sobie, że będę brał najlepsze z tego, co przyniesie mi los. Nigdy nie ustalałem sobie, kiedy będę chciał pójść w trenerkę. Natomiast we Wrocławiu przekonał mnie do tego pomysł i inicjatywa.
Zobacz również:
TAURON Liga. Oficjalnie: Dawid Murek nowym trenerem #VolleyWrocław
Jakub Kowalczyk namawia do optymizmu. "Najłatwiej powiedzieć, że to był najgorszy rok"