Bergamo to symbol pierwszej fali epidemii. To niewiele ponad stutysięczne miasto rok temu przeżywało prawdziwy horror. Dziennie z powodu SARS-COV-2 umierało w miasteczku ponad 200 osób. To miejsce było epicentrum epidemii w Italii, a media obiegały informacje o braku miejsc w kostnicach dla ofiar pandemii. Jak wygląda miasto niecały rok po tragedii?
Gdyby ludzie nie nosili maseczek oraz gdyby przed wejściem do większości budynków użyteczności publicznej nie stały płyny do dezynfekcji, ciężko by się było zorientować, że rok temu w tym mieście działy się dantejskie sceny. Mimo dość wysokich temperatur (bo gdy dotarłem do tego miejsca, na termometrach było ponad 20 stopni) trudno było wypatrzeć osoby, które nie nosiłyby maseczek. Dość rzadkim wyjątkiem są grupy młodych ludzi przechadzających się po mieście bez nich. Mieszkańcy pamiętają tragiczne żniwo, jakie zebrała pierwsza fala koronawirusa.
Co ciekawe, z drugą falą Bergamo poradziło sobie znacznie lepiej. Było tam zdecydowanie mniej zachorowań niż w innych rejonach Lombardii. Można tylko spekulować, czy miało na to wpływ osiągnięcie pewnego poziomu odporności populacyjnej, czy też bardzo poważne traktowanie pandemii przez mieszkańców miasta.
Włosi też trochę inaczej podchodzą do koronawirusa. Mimo podobnej liczby zakażeń na 100 tys. mieszkańców w ostatnich tygodniach co w Polsce, cudzoziemiec mógł bez problemu zarezerwować hotel, a ogródki przy lokalach gastronomicznych są otwarte. Skrzętnie korzystają z tego Włosi, którzy popijają kawę lub cieszą się tamtejszym jedzeniem. Mieszkańcy kraju tak tłumnie ruszyli na majówkę, że w Lombardii tworzyły się potężne korki.
Jest jednak druga strona medalu. Wydaje się, że pandemia wykończyła przynajmniej część restauracji, a część wciąż nie może się otworzyć. Spacerując po malowniczym Citta Alta w Bergamo, widziałem wiele zamkniętych lokali. Coś, co jest jedną z największych atrakcji, czyli przepiękne, wąskie uliczki, teraz okazuje się przekleństwem. Wiele restauracji nie może wystawić stolików na zewnątrz, bo zablokowałoby przejazd.
Wpływ na złą sytuację ma zdecydowanie mniejsza liczba turystów. W normalnych warunkach Włochy to jeden z najczęściej odwiedzanych krajów na świecie. W piątek na ulicy rzadko mogłem usłyszeć język inny niż włoski. Spacerując po bardziej turystycznych miejscach i wchodząc do poszczególnych lokalnych kościołów nie odczułem żadnego tłoku. Ba, spotkanie innych zwiedzających należało do rzadkości.
To jednak nie Bergamo jest ostatecznym celem mojej podróży. W Lombardii spędziłem zaledwie kilka godzin, a później udałem się do Werony leżącej już w Wenecji Euganejskiej. Dlaczego? Bo tam Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle będzie walczyć o historyczny triumf dla klubu, jak i dla całej polskiej siatkówki.
Podopieczni Nikoli Grbicia w sobotę o 20:30 zagrają w finale Ligi Mistrzów. Ich przeciwnikiem będzie włoski Itas Trentino, trzykrotni triumfatorzy tych rozgrywek. ZAKSA pokonała dwóch ostatnich zwycięzców LM: Cucine Lube Civitanova oraz Zenit Kazań, co dało jej miejsce w Weronie.
To wydarzenie tym większe, że wcześniej tylko Płomień Milowice triumfował w zmaganiach o tytuł najlepszego klubu Europy. Miało to jednak miejsce w 1978 roku, a rozgrywki nosiły wtedy nazwę Pucharu Europy Mistrzów Klubowych. Polskie zespoły grywały już w finale, ale ani PGE Skrze Bełchatów, ani Asseco Resovii Rzeszów nie udało się zwyciężyć w całych zmaganiach.
Werona to miejscowość, której liczbę ludności można porównać do Katowic. Miasto wygląda zdecydowanie spokojniej niż przed pandemią. Powtarza się jednak motyw z Bergamo z częstym noszeniem masek na świeżym powietrzu. W mieście znajduje się kilka plakatów informujących o Lidze Mistrzów, jednak nie ma ich zbyt wiele. To zrozumiałe, bo oblepianie całego miasta, gdy do hali nie może wejść żaden kibic, trochę mija się z celem.
Podobnie jak i w Bergamo otwarte są tutaj ogródki restauracyjne. To ważna informacja, bowiem we Włoszech autonomia poszczególnych regionów jest większa i często się zdarzało, że obostrzenia były różne w zależności od miejsca, w którym przebywamy.
Mnie tylko pozostaje państwa zaprosić na finał siatkarskiej Ligi Mistrzyń, w którym zagra Joanna Wołosz oraz Ligi Mistrzów, gdzie zmierzy się ZAKSA. Początek pierwszego meczu już o 17:00, a drugiego o 20:30. Relacja w WP SportoweFakty, a transmisja w Polsacie Sport.
Z Werony - Arkadiusz Dudziak
Czytaj więcej:
Trener ZAKSY przed finałem Ligi Mistrzów. "Takie plotki nam nie pomagają"
"Lecz mój świat cały mieści się w Weronie". Nikt w tej romantycznej historii nie chce być bohaterem tragicznym
ZOBACZ WIDEO: Martyna Łukasik, czyli zmęczona, ale szczęśliwa mistrzyni Polski. "Postawiłyśmy na swoim"