Wymuszony eksperyment PGE Skry Bełchatów się udał, choć były emocje
Mimo wielu kłód rzucanych pod nogi udało się siatkarzom PGE Skry Bełchatów wygrać w Bułgarii z Neftohimikiem Burgas 3:2 w pierwszym meczu 1/8 finału Pucharu CEV. To jeden z dwóch kroków na drodze do ćwierćfinału rozgrywek.
Okazało się, że sześciu graczy PGE Skry miało wynik niejednoznaczny i nie mogli oni wejść na pokład samolotu do Bułgarii. Drużyna poleciała więc bardzo okrojona - bez dwóch rozgrywających i dwóch atakujących. - Nie jest perfekcyjnie, ale nie ma co płakać. Damy z siebie wszystko - mówił na przedmeczowym treningu do swoich siatkarzy trener bełchatowian Slobodan Kovac.
Okazję do debiutu otrzymał 18-letni rozgrywający Szymon Ostrowski, który był jedynym rozgrywającym do dyspozycji szkoleniowca. W roli prawoskrzydłowego wystąpił Dick Kooy i początkowo miał problemy z odnalezieniem się na tej pozycji, bo jego skuteczność w ataku była daleka od oczekiwanej. Jego koledzy potrafili jednak zmusić rywali do oddania inicjatywy i już po kilku minutach goście mieli 3-4 punkty przewagi, którą udało im się dowieźć do końca i wygrać 25:22.
ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały światW drugiej odsłonie też wiele wskazywało na to, że wszystko będzie spokojnie przebiegało pod dyktando bełchatowian. Szczególnie, gdy na tablicy widniał rezultat 16:11 dla nich. W końcówce jednak z drużyną z PlusLigi stało się coś dziwnego, a przeciwnicy zaczęli odrabiać punkty. Wchodzący z ławki Trifon Łapkow był jednym z tych, którego trudno było zatrzymać i ostatecznie Neftohimik wygrał tę część gry 26:24.
Trzecia część gry przyniosła sporo zaciętej gry, ale mimo wszystko częściej to przyjezdni byli z przodu. Do aktywnego i punktodajnego Roberta Tahta dołączył też w końcu Kooy, ale w końcówce gospodarze doprowadzili do remisu i doszło do gry na przewagi. Tu jednak błysnął zagrywką młody Szymon Ostrowski i dał swojej ekipie zwycięstwo 26:24.
Miejscowi się nie poddawali i w czwartym secie także postawili twarde warunki gry. Łapkow, który rozpoczął mecz na ławce, był już graczem szóstkowym, a raz za razem punkty dorzucał też słowacki lewoskrzydłowy Julius Firkal. Inicjatywa ciągle była po stronie ekipy trenera Nikołaja Jeliazkowa i przełożyła się na wygraną 25:21 i kolejny remis w całym meczu. O losach tego spotkania decydował więc tie-break.
W piątej partii zespół trenera Kovaca pokazał raz jeszcze sportową złość. Zagrał przede wszystkim skutecznie i ponownie zmusił rywali po drugiej stronie siatki do błędów. Znów zauważalna była różnica w skuteczności bloku oraz ataku. Bełchatowianie zwyciężyli 15:12 i są w lepszej sytuacji przed rewanżem.
Drugi mecz rozegrany zostanie w Bełchatowie we wtorek 18 stycznia o godzinie 18:00. Do awansu bełchatowianie potrzebują zwycięstwa, obojętnie w jakim stosunku. Na zwycięzcę tej pary czekać będzie lepszy z dwójki United Volleys Frankfurt - CSM Arcada Galati.
Neftohimik Burgas - PGE Skra Bełchatów 2:3 (22:25, 26:24, 24:26, 25:21, 12:15)
Neftohimik: Tusch, Firkal, Kolew, Uczikow, Balabanow, Nikołow, Iwanow (libero) oraz Talkijski, Łapkow, Trifonow.
PGE Skra: Ostrowski, Ebadipour, Bieniek, Kooy, Taht, Kłos, Piechocki (libero) oraz Milczarek.
Sprawdź także: Kamil Semeniuk, zwycięzca plebiscytu WP SportoweFakty: Ta nagroda pokazuje, że za mną udany rok