Polki (Kinga Rajda, Paulina Cieślar, Anna Twardosz i Nicole Konderla) wypadły fatalnie w drużynowym konkursie podczas MŚ w narciarstwie klasycznym 2023 w Planicy.
Biało-Czerwone zajęły przedostatnie (dziewiąte) miejsce. - Powiem szczerze, że nie mam wielkiego pomysłu na to, co zrobić, by ruszyć do przodu kobiece skoki u nas. Wszystkiego już próbowaliśmy - przyznał Adam Małysz w rozmowie ze skijumping.pl.
- Możecie napisać, że mnie to przerosło - powiedział z kolei Szczepan Kupczak w rozmowie z Interią.
Ten miał duże nadzieje z występem swoich podopiecznych. Cel wydaje się nie był kosmiczny, bo pierwsza ósemka. Niestety nawet to się nie udało. Kupczak jednak nie żałuje, że podjął się pracy trenowania polskich skoczkiń.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jest w 34. tygodniu ciąży. Zobacz, co robi
- Podjąłem się tego wyzwania, bo liczyłem na to, że wprowadzę do tej drużyny coś nowego i dziewczyny będą się mogły czegoś ode mnie nauczyć, a ja z kolei zyskam cenne doświadczenie - przyznał.
- Lubię trudne wyzwania. Nawet kiedy trenowałem kombinację norweską, to wiedziałem, że przy moich możliwościach szansę na sukces są niewielkie, ale pracowałem. I to chciałem przekazać dziewczynom, że droga do celu jest kręta i długa - dodał.
Przed występem w Planicy wszyscy liczyli na to, że uda się wstrzelić z formą i ta ósemka stanie się realna. Wierzył Kupczak, wierzyli też w PZN. Wszystko zakończyło się jednak... źle.
Trener zdradził, czego potrzebuje ta grupa zawodniczek. - Przede wszystkim spokoju i zaufania w to, co się robi. Dążąc do czegoś, trzeba przejść pewną drogę. Tu efekty nie przyjdą z dnia na dzień - zakończył Kupczak.
Zobacz także:
Katastrofa Polek na mistrzostwach świata. Ekscytująca walka o medale
Gorąco po fatalnym występie Polek. "Pamiętacie bajki?"