Stocha stać na niezwykły wyczyn. "Zdarzały się takie przypadki"

PAP / Grzegorz Momot / Kamil Stoch
PAP / Grzegorz Momot / Kamil Stoch

Łukasz Kruczek skomentował w rozmowie z nami wielki sukces Piotra Żyły. Ocenił także szanse naszych skoczków, w tym Kamila Stocha, na kolejny medal oraz potencjalny skład Biało-Czerwonych na konkurs drużynowy.

[b]

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Występy Piotra Żyły były jak[/b] przejażdżka rollercoasterem. Dobre treningi, świetna seria próbna, słabszy pierwszy skok i ostatecznie złoto. Dało się wyczuć nutkę ekscytacji.

Łukasz Kruczek, trener skoków narciarskich: Zgadza się, było w tym wszystkim trochę szaleństwa, natomiast Piotrek już w tym roku wiele razy udowadniał, że nie jest zawodnikiem, który na treningach pokazuje pełną moc. Raczej wykorzystuje ten czas na poprawę błędów albo dopasowanie nowinek technicznych. Optymalne skakanie ma przyjść na konkursy. To było widać wiele razy, choćby w tym sezonie w konkursach drużynowych, w których odpalał.

Rywalizacja o złoto na skoczni normalnej ułożyła się specyficznie.

Analizę możemy rozpocząć od Dawida Kubackiego. Uraz pleców dał mu się we znaki i zaburzył przygotowania do rywalizacji. Mimo tego spisał się świetnie, bo oddał dwa naprawdę bardzo dobre skoki. Do wywalczenia brązowego krążka zabrakło niewiele, czasami tak bywa.

Spodziewał się pan, że Żyła zdobędzie medal?

Na pewno był w gronie faworytów. Na treningach skakał dobrze i wszystko zależało od tego, czy uda mu się wykorzystać rezerwę, którą zachował na konkurs i skoczyć jeszcze lepiej. Ostatecznie się udało. Sama walka o mistrzostwo świata była trochę szalona. Wszyscy by chcieli, żeby na skoczni nie wiało, a o wyniku decydowała wyłącznie postawa zawodników. Niestety nie zawsze jest to możliwe.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką wyczynia cuda. Zobacz popisy gwiazdy Barcelony

Dodatkowo skocznia normalna ma swoją charakterystykę, wystarczy zachwiane lądowanie i to może być decydujące. Natomiast kiedy zobaczyłem drugą próbę Piotrka, którą obserwowałem wraz z Krzyśkiem Miętusem, to stwierdziliśmy, że to jest skok po medal.

Ale czy złoty?

Po Piotrku swoje próby miało do oddania jeszcze wielu znakomitych zawodników. Różnice były minimalne. Dlatego nie odbierałem naszemu zawodnikowi szans na medal, choć był po pierwszej serii dopiero trzynasty. Niewykluczone, że jakby któryś trener chciał zaszachować konkurencję belkami, ugrałby na tym kilka punktów. Niemniej nikt się na to nie zdecydował, być może dlatego, że w przeszłości nie zdawało to egzaminu i warunki nie ułatwiały. Wiatr kręcił.

Kibic widzi tylko uśredniony pomiar, ale będąc na skoczni ogląd jest lepszy. Czasami ułamki sekund decydują, czy ktoś trafi na dobre, czy na złe warunki. Reasumując, decydowały niuanse i byliśmy tego świadomi. Dawid na przykład lekko zachwiał lądowanie i stracił przez to medal, ostatecznie zabrakło pół metra, kierując się statystykami.

Gdyby wiatr tak nie kręcił, szanse Piotrka na złoto byłyby mniejsze?

W skokach potrzeba trochę szczęścia. To zawsze uwypuklana kwestia. Poza tym, że zawodnik ma świetną technikę i jest dobrze przygotowany, gdy brakuje szczęścia, nie da się wygrać konkursu, niezależnie od obiektu i rangi zawodów. To nieodłączny element rywalizacji w tej dyscyplinie. Piotrek skorzystał nieco z uśmiechu losu, ale to nie jest nic dziwnego.

Teraz pora na dużą skocznię. Sukces reprezentanta Polski może mieć jakiś wpływ na postawę w tych zawodach?

To już odmienna historia i jednego z drugim absolutnie nie można wiązać. Inny obiekt, inny dzień, inna rywalizacja. Duża skocznia spowoduje też, że klasyfikacja się rozjedzie, nie będzie tak ciasno. Jednym będzie łatwiej, innym trudniej. Nazwiska zapewne będą podobne w walce o medale. Jeszcze nie wszyscy na treningach pokazali swoje możliwości, nie wszyscy zapoznali się z obiektem.

Do tego dochodzi wspomniany element szczęścia. Nie można jednak powiedzieć, że Piotrek ze względu na zwycięstwo na normalnej skoczni, będzie miał łatwiejsze zadanie na dużej, z tytułu mniejszej presji albo podobnych aspektów. Tu już wychodzą preferencje zawodników.

A Żyle będzie łatwiej, czy trudniej ze względu na jego preferencje?

To zawodnik uniwersalny. Dwa razy zdobył złoto na normalnej skoczni, ale na dużej również odnosił sukcesy, a poza tym jest świetnym lotnikiem.

Czyli szanse na medal są spore, ale wróżyć pan nie będzie.

Zgadza się. Nie można nikomu odbierać szans na medal. Na pewno Piotrek jest w gronie faworytów, a jak ułoży się rywalizacja, zobaczymy w piątek. Sam jestem ciekawy.

Wspominał pan, że Piotr Żyła to zawodnik, który traktuje treningi przygotowawczo. Zauważyłem, że Dawid Kubacki wręcz odwrotnie. Kiedy był w formie, potrafił je wygrywać. Na pewno to zawodnik, który ma wielki apetyt na medal, a najlepiej złoty.

Każdy zawodnik z czołówki światowej mierzy wysoko. Trzeba przyznać, że Dawid nie miał szczęścia do warunków i zwykle wiatr nie był jego sprzymierzeńcem w środowych sesjach. Czy wyniki są powodem, żeby bić na alarm? Myślę, że nie.

To był dzień zapoznania się z obiektem, na którym zawodnicy od dłuższego czasu nie trenowali. W czwartek skakał już wyśmienicie, wygrał serię próbną i zajął drugie miejsce w kwalifikacjach, więc wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku.

Który z Biało-Czerwonych ma największe szanse na medal? Świetnie na dużej skoczni spisuje się także Kamil Stoch, któremu w tym sezonie szło pod górkę.

Nie ma sensu dzielić skóry na żywym niedźwiedziu. Skoki są na tyle przewrotne, szczególnie konkursy rozgrywane na imprezach mistrzowskich, że trzeba się wstrzymać z werdyktami. Na tym polega ich piękno, że trudno wskazać zwycięzcę.

Kamil Stoch ani razu nie stanął na podium w tym sezonie. Gdyby zdobył medal, to byłby wielki wyczyn. Wielu zawodników o podobnej renomie nigdy nie napisało takiej historii.

Ale zdarzały się podobne przypadki. Polacy są dobrze przygotowani, teraz tylko trzeba poczekać na to, jak w tym kotle czynników wszystko się ułoży. Kamilowi również nie należy odbierać szans.

Kto ma większe szanse zostać czwartym skoczkiem w rywalizacji drużynowej? Aleksander Zniszczoł potrafi oddać znakomitą próbę i zakręcić się w granicach pierwszej dziesiątki, natomiast Paweł Wąsek góruje nad nim na niektórych treningach.

O tym, kto wystąpi w drużynówce, zadecyduje wiele czynników. Tego typu konkursy charakteryzują się tym, że wygrywa drużyna, oddająca osiem skoków, które po zsumowaniu dają najwięcej punktów. Skakanie indywidualne to paradoksalnie coś innego, dlatego nie jest w stu procentach wymierne.

Każdy z tych zawodników ma swoje atuty, a ja szczerze mówiąc nie mam faworyta do zostania czwartym do brydża. Tu jest kwestia autonomicznej decyzji sztabu szkoleniowego. To jego członkowie będą z wyboru rozliczani i na pewno wybiorą najlepszą możliwą opcję.

Pozostaje się cieszyć, że jest w kim wybierać.

Oczywiście. Im większa konkurencja, tym lepiej, chociaż niekoniecznie dla trenera, bo wtedy pojawia się więcej wątpliwości. Natomiast dobrze mimo wszystko, żeby chętnych było więcej niż miejsc.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Kubacki ma co poprawiać. "Tego zabrakło w drugiej próbie"
Jednym słowem określił skok Żyły na rekord skoczni

Komentarze (0)