Długo czekał na szansę. Teraz będzie kluczowym ogniwem w walce o mistrzostwo świata

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Aleksander Zniszczoł
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Aleksander Zniszczoł

Aleksander Zniszczoł za kilka dni skończy 29 lat. W swojej karierze nigdy na dłużej nie utrzymał się na wysokim poziomie. Cierpliwość jednak popłaca. Przed zawodnikiem najważniejsze zawody w życiu.

W tym artykule dowiesz się o:

Aleksander Zniszczoł to skoczek zawsze będący w cieniu tych największych. Oczywistym jest fakt, że trudno konkurować z wielką trójką (Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła), ale Zniszczoł nigdy nie zbliżył się do udziału w konkursie drużynowym na wielkiej imprezie. Zawsze byli od niego lepsi, a on sam pędził w tym czasie na zawody Pucharu Kontynentalnego.

Na szczęście cieszynianin wzbił się na poziom, który zaczął gwarantować mu solidne zdobycze punktowe w Pucharze Świata i co najważniejsze - szansę na medal mistrzostw świata. Jeszcze na początku sezonu byłoby to nie do uwierzenia.

"To proces"

W pierwszej części sezonu 2022/2023 niespełna 29-letni skoczek zdobył zaledwie dwa punkty do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Miewał przebłyski w treningach, czego nie potrafił kompletnie przełożyć na konkursy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anita Włodarczyk i piłka nożna? No, no - zdziwicie się!

- Po prostu to jest proces, który aktualnie trwa. Jestem blisko awansu do czołowej "30", do rundy finałowej. Jeżeli ułożę te wszystkie puzzle, to te skoki będą dobre - mówił w rozmowie z Eurosportem po drugim konkursie indywidualnym w Engelbergu.

Po wymienionych zawodach Zniszczoł został skreślony przez Thomasa Thurnbichlera i nie pojechał na Turniej Czterech Skoczni. Po Engelbergu na polskiego skoczka spadła fala krytyki w mediach społecznościowych.

Wprost szydzono ze Zniszczoła i jego słów na temat awansu do czołowej "30". Na przekór niedowiarkom znalazły one odzwierciedlenie w 2023 roku.

Wrócił i wygryzł Wąska

Zniszczoł po wycofaniu z zawodów najwyższej rangi wystartował w czterech konkursach Pucharu Kontynentalnego. Następnie szybko wrócił do Pucharu Świata. Miało to miejsce w Zakopanem. W treningach radził sobie na tyle dobrze, że wydawało się, iż otrzyma szansę występu w konkursie drużynowym. Thomas Thurnbichler postawił jednak na Pawła Wąska.

W zawodach indywidualnych Zniszczoł zajął natomiast 27. miejsce. To był przełom. Później już tylko raz wypadł z czołowej "30" w PŚ. Stał się niezwykle solidny. Po udanym weekendzie w Sapporo, który niejako zapoczątkował serię udanych konkursów skierował kilka słów do swoich krytyków.

- Pytanie, czy byłbym w tym miejscu, w którym jestem, gdybym się załamywał. Na pewno nie. Pytanie, do tych ludzi, którzy tak hejtują. Gdzie oni są? To jest pytanie. Ja patrzę przed siebie, to jest moje życie. Nikt nim nie steruje. A kto próbuje, ten przegrywa - powiedział w rozmowie z portalem skijumping.pl.

Zniszczoł zaczął nawet aspirować do miejsc w drugiej dziesiątce. Choćby w Lake Placid pokazywał świetne skoki i w jednych zawodach był 13. Zachwycił do tego stopnia, że był rozpatrywany do startu w konkursie duetów. Trener ostatecznie postawił na Piotra Żyłę i Dawida Kubackiego, co jak pokazała przyszłość, było słusznym wyborem.

W najważniejszym momencie dla Zniszczoła znalazło się miejsce w zespole. Podczas mistrzostw świata w Planicy pokazał na dużej skoczni, że radzi sobie lepiej od Pawła Wąska.

Tym samym 4 marca będzie najprawdopodobniej najważniejszym dniem w karierze Zniszczoła. Podczas mistrzostw świata stworzy drużynę z żywymi legendami polskich skoków i ma szansę na największy sukces sportowy w swoim życiu.

Po tylu przejściach i powrotach z drugiej ligi do zawodów najwyższej rangi zasłużył na medal światowego czempionatu jak mało kto.

Liczby obrazują wiele

Nie są przesadą słowa, że Zniszczoł nie miał zbyt wielu okazji na zaprezentowanie się szerszej publiczności w konkursach drużynowych. Dotychczas w "drużynówkach" w Pucharze Świata startował ledwie sześć razy, a po raz ostatni w 2015 roku. W swoim dorobku ma jedno podium (sezon 2011/2012 i trzecie miejsce na normalnym obiekcie w Lahti).

W seniorskich mistrzostwach świata z kolei wystartował dotychczas tylko w 2015 roku. Wówczas w zmaganiach indywidualnych brał udział na normalnej skoczni, gdzie zajął 40. miejsce.

Dlatego miejmy nadzieję, że w Planicy po udanych konkursach indywidualnych (20. oraz 23. miejsce) dołoży cegiełkę do sukcesu reprezentacji w zmaganiach drużynowych.

Olek, czas na twoje pięć minut!

Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Dawidzie, jesteś wielki! Mamy medal mistrzostw świata