W 2004 roku Klemens Murańka na Wielkiej Krokwi im. Stanisława Marusarza w Zakopanem skoczył 135,5 metra. Trzy lata później zdobył srebrny medal mistrzostw Polski. Wówczas wydawało się, że nasz kraj ma kolejny ogromny talent.
Debiut i litry wody
W swoim dorobku posiada także cztery medale mistrzostw świata juniorów, w tym jeden indywidualny z 2013 roku. Przegrał wtedy wyłącznie z Jaką Hvalą. Co ciekawe brązowy krążek wywalczył Stefan Kraft.
W cyklu Pucharu Świata w skokach narciarskich zadebiutował 24 stycznia 2008 roku, w wieku 13 lat, czterech miesięcy i 24 dni. Nie przebrnął jednak przez kwalifikacje. Wpływ na to mogło mieć wydarzenie przed próbą młodego zawodnika. - Miał dopasowane narty do wzrostu i wagi, ale przed skokiem się ona nie zgadzała. Dlatego musiał wypić sporo wody, aby nie zostać zdyskwalifikowanym. Wiem, że nie poradził sobie, bo przez zbyt dużą ilość płynu miał problem już na dojeździe do progu - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Jan Szturc.
Wszystko zaczęło się od wzroku
Niestety kariera Murańki nie potoczyła się tak, jak wszyscy się spodziewali. Oczywiście w 2015 roku założył na szyję brązowy medal wraz z drużyną na mistrzostwach świata 2015 w Falun. Jednak PŚ, przynajmniej do teraz, nigdy nie podbił. Wielu zastanawiało się, co takiego się stało, że obecnie już 29-letni skoczek nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Józef Jarząbek, wieloletni trener zakopiańczyka, w poszukiwaniu odpowiedzi wskazuje na problem ze wzrokiem. W jego opinii rozpoczął on pewnego rodzaju efekt kuli śnieżnej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: toczyły wojny w UFC. Poznajesz, kogo odwiedziła Jędrzejczyk?
- Takie kłopoty czasami są spowodowane długimi skokami i wstrząsami. W pewnym sensie można porównać to do choroby bokserskiej. Klimkowi trochę popsuł się wzrok, przez co nie miał odpowiedniego czucia na skoczni. Inni zakładali soczewki i wszystko było dobrze. W jego przypadku jednakże było coraz gorzej. Siedząc na belce, nie widział nawet ręki trenera i prosił o krzyknięcie. W jasności było w porządku, ale po zmroku czy w gorszej pogodzie był problem - zdradza szkoleniowiec.
Później młody zawodnik potrzebował zabiegów, przez co nie mógł trenować. Mniej ruchu spowodowało wzrost wagi, a w przypadku skoczków nawet trzy lub cztery kilogramy potrafią zrobić ogromną różnicę. Po tym Murańka musiał schudnąć, a jednocześnie nie do końca mógł dopasować swoją pozycję na najeździe. Zmieniał się też jego wzrost i budowa ciała, jak u każdego nastoletniego człowieka.
Sam nigdy nie był typem leniucha. Zawsze dawał z siebie wszystko i był bardzo zaangażowany. Zarówno Szturc, jak i Jarząbek zwracają uwagę na rodzinę Klemensa, która cały czas go wspiera. - Wszyscy w jego domu żyli skokami. To takie złote dziecko tej dyscypliny, które wygrywało zawody w swoich kategoriach - przyznaje ten pierwszy. - Miał pod górkę. W pewnym momencie zabrakło też sponsorów i wspierał go tata. Nie jest łatwo prosić rodziców o pieniądze - dodaje ten drugi.
"Klimek nie jest straconym zawodnikiem"
Obaj za to przekonują, że urodzonego 31 sierpnia 1994 roku skoczka nie można jeszcze przekreślać. - Cały czas jest talentem - zaznacza Jarząbek. Zresztą świetnym przykładem może być Aleksander Zniszczoł - rówieśnik Murańki, którzy obecnie przezywa swój najlepszy okres w karierze i jest liderem reprezentacji Polski. Stefan Hula był w podobnym wieku, gdy osiągnął swoją szczytową formę, a wieku niespełna 32 lat otarł się o indywidualny złoty medal olimpijski.
- Są starsi zawodnicy, którzy wygrywają konkursy PŚ. Pius Paschke (ur. 20 maja 1990 roku) też skakał w Pucharze Kontynentalnym, a od kilku sezonów pojawia się regularnie w Pucharze Świata. W tym sezonie odniósł przecież pierwszy tryumf. Nie należy patrzeć w metrykę. Nie mamy w Polsce aż tylu skoczków, żeby przekreślać kogoś ze względu na wiek. Moim zdaniem potrzeba cierpliwości. Osobiście podziwiam, że Klimek nadal startuje i się nie poddaje. To powinno zostać w końcu wynagrodzone. - przekonuje Jan Szturc.
Drugi z naszych rozmówców twierdzi, że teraz powinno być już 29-latkowi łatwiej. Według niego w skokach narciarskich czasami potrzeba jednego skoku, po którym "coś zaskoczy" i nawet nie wiadomo dlaczego. Istotne jest również pełne zaufanie do trenera i na odwrót. Gdy to ma miejsce, można osiągnąć dobre wyniki. - Wierzę w niego i myślę, że sprawi nam jeszcze wiele przyjemności. Klimek nie jest straconym zawodnikiem - kończy Józef Jarząbek.
Przypomnijmy, że aktualnie skoczkowie również rywalizują w Sapporo. W Japonii jest także Klemens Murańka, który w piątek awansował do sobotniego konkursu.
Program:
Sobota, 17.02.2024
7:00 - Seria próbna
8:00 - Pierwsza seria konkursowa
Niedziela, 18.02.2024
1:30 - Kwalifikacje
3:00 - Pierwsza seria konkursowa
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Sporo ich dzieli. Piotr Żyła ma dużo młodszą partnerkę
- Kontuzja w polskiej kadrze. Koniec sezonu