W niedzielę (24 marca) Marek Rudziński po raz ostatni skomentował na antenie Eurosportu konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich - finałowe zawody sezonu 2023/24 w Planicy.
Popularny dziennikarz nie żegna się jeszcze z widzami. Jego ostatnią imprezą sportową w roli komentatora telewizyjnego będą bowiem IO Paryż 2024 (w dniach 26 lipca - 11 sierpnia).
Okazuje się, że 70-letni Rudziński jest wielkim przeciwnikiem stosowania przeliczników w skokach. FIS w 2009 r. wprowadził przeliczniki za belkę i wiatr podczas rywalizacji zawodników.
- Kiedyś było o wiele łatwiej. Wiadomo było, że ten, kto skoczył dalej, to wygrał. Dzisiaj ten sport jest bardzo skomplikowany. Przez to trudniejsze stało się komentowanie tego, co dzieje się na skoczni. Dla odbiorcy jest to pewnie też mniej atrakcyjne - ocenił w wywiadzie dla portalu Interia.
Zdaniem eksperta, obecny system działania przeliczników wiatru nie oddaje dokładnie tego, co w danej chwili dzieje się na skoczni. Wyjaśnienie też widzom, dlaczego zawodnik, który skoczył np. 130 m jest sklasyfikowany za kimś, kto zaliczył krótszy skok, jest trudne i skomplikowane.
- Przez to jestem zagorzałym przeciwnikiem przeliczników. Tyle lat pracy w sporcie przekonuje mnie, że nie ma możliwości stworzenia równych warunków dla wszystkich w sportach rozgrywanych na świeżym powietrzu. (...) Moim zdaniem przez to skoki idą w złym kierunku - podkreślił Rudziński.
Zobacz:
W niedzielę po raz ostatni skomentuje skoki narciarskie. Oto powód
"Za Niemców mamy przepraszać?". Słowa komentatora Eurosportu niosą się po sieci
ZOBACZ WIDEO: Herosi WP. Jóźwik, Małysz, Świderski i Korzeniowski wybrali nominowanych