Jak skoczek ocenia start Biało-Czerwonych w pierwszym konkursie na mistrzostwach świata w Falun? - Konkursu nie oglądałem, bo mieliśmy wtedy zawody. Widziałem więc tylko suche wyniki po pierwszej i drugiej serii. Na tej podstawie mogę powiedzieć tylko, że cele zrealizowano w 50 procentach. Domyślam się, że także w 50 procentach zadowoleni mogą być kibice. Zaskoczeniem na plus była postawa Jaśka Ziobry. Jeśli zawodnik kończy rywalizację w konkursie na mistrzostwach świata w pierwszej dziesiątce, to znaczy, że prezentował bardzo wysoki poziom. Wielkie gratulacje!
[ad=rectangle]
Podopieczny Łukasza Kruczka zadowalającą nazywa też lokatę, którą zdobył Klemens Murańka. Zaznacza, że niespodziankę sprawiło dwóch zawodników, na których przed konkursem nikt nie stawiał. Pozostała dwójka, czyli Kamil Stoch i Piotr Żyła spisała się gorzej niż tego od nich oczekiwano. - Piotrek przyzwyczaił nas do tego, że potrafi zaskakiwać w pozytywny sposób, niestety nie wyszedł mu ten najważniejszy skok, co nie pozwoliło mu na rywalizację w drugiej serii. Piotrka mi bardzo szkoda, bo szczególnie na normalnym obiekcie miał szansę na walkę o medal. Jeśli chodzi natomiast o Kamila, to na treningach również nie skakał dobrze. Prawdopodobnie zaważyły drobne błędy techniczne, które na wymagającej skoczni nie pozwoliły wywalczyć wysokiego miejsca - ocenia Kot.
Jedynym zawodnikiem, który na pewno nie będzie reprezentował Polski podczas konkursu indywidualnego na dużej skoczni będzie Jan Ziobro, czyli kadrowicz, który podczas pierwszych zawodów... wywalczył najlepszy wynik z Biało-Czerwonych. - Też byłem zaskoczony, bo liczyłem, że po konkursie na skoczni normalnej Jasiek ma miejsce w składzie może nie pewne, ale jedną nogą na pewno w nim jest. Uważałem, że na treningach będzie wystarczyło tylko potwierdzić dyspozycję. Nie zawsze jednak można oceniać wyłącznie treningi - zawody to coś innego. Szczególnie na takich imprezach. Dla mnie to zaskoczenie, sądziłem, że walka będzie toczyć się tylko o czwarte i piąte miejsce w składzie. Ale to jest decyzja trenera. Przyzwyczaił nas do tego, że czasami szokuje. Rozumiem rozczarowanie Jaśka, sam byłbym rozczarowany - przyznaje nasz rozmówca.
Zawodów na normalnym obiekcie nie ma w kalendarzu Pucharu Świata, stąd zaskakujące wyniki. Kot uważa, że podczas konkursu na dużej skoczni nie będzie już wielkich niespodzianek. W czwartek powinno być spokojniej. Oczywiście, jeśli dopisze pogoda i warunki będą równe dla wszystkich. - Kamil dużo lepiej czuje się na skoczni dużej i na pewno odnajdzie tutaj swoją formę. Piotrek skacze w kratkę, ale pokazał nam już skoki, które mogłyby dać szansę walki nawet o zwycięstwo. Jeśli tylko psychicznie sobie poradzi i wyluzuje, skupi się na tym, co ma robić, to może pozytywnie zaskoczyć. Na dużej skoczni role mogą się odwrócić i znowu na pierwszy plan wyjdą Żyła ze Stochem, a pozostali nasi skoczkowie odegrają rolę drugoplanową. Mam nadzieję jednak, że również pozytywną - że będą deptać po piętach Kamilowi i Piotrkowi. Konkurs na pewno będzie ciekawy. W skokach do samego końca niczego nie można być pewnym.
Podczas gdy koledzy skoczka rywalizują na mistrzostwach świata, Kot startuje na konkursach Pucharu Kontynentalnego. Jak zaznacza, ten spokojny czas przydał mu się. Godzenie się z decyzją trenera o tym, że zawodnik nie pojedzie do Falun trwało około tygodnia. Potem wszystko zaczęło iść w dobrą stronę. - Potrzebowałem luźnych kilku dni na odpoczynek psychiczny, na regenerację. Skoki stają się coraz lepsze. Pokazałem to już w Lahti, te w Iron też były całkiem dobre, a tam przy sporym wietrze, dużą rolę odgrywa szczęście. Skoki sprawiały mi radość i co ważne - podobały się trenerom. W planach mam kolejny start w Pucharze Kontynentalnym, mam jednak też nadzieję, że już ostatni. Potem chciałbym wrócić do Pucharu Świata. Ale to jest dalsza perspektywa. Od momentu pogodzenia się z decyzją trenera odczuwam spokój. Wszystko powoli się poukładało. Pewne rzeczy zmieniłem, złapałem pomysł na skakanie i cały czas go realizuję. Najważniejsze momenty sezonu są już za nami, stwierdziłem, że nie ma sensu tego wszystkiego tak mocno przeżywać - kończy skoczek.