Maciej Kot: Z taką sytuacją spotkaliśmy się po raz pierwszy

W wywiadzie dla naszego portalu Maciej Kot, drużynowy mistrz świata w skokach, opowiada o przygotowaniach kadry do nowego sezonu, planach startów w LGP, zmianach w przepisach i o sytuacji, z którą spotkał się po raz pierwszy w swojej karierze.

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński
PAP/EPA / Markku Ojala
Szymon Łożyński, WP SportoweFakty: Przygotowania do sezonu 2017/2018 rozpoczęliście bardzo wcześnie. Kiedykolwiek w karierze mieliście tak krótki odpoczynek?

Maciej Kot, drużynowy mistrz świata w skokach: Z taką sytuacją spotkaliśmy się po raz pierwszy. Wolnego mieliśmy tydzień.

Trudno było zaakceptować taką decyzję szkoleniowca?

Na pewno nie było łatwo. Zwykle mieliśmy około miesiąc wolnego. Mogliśmy na ten czas sporo sobie zaplanować jeśli chodzi o prywatne plany. Wiemy jednak, o co walczymy - przed nami igrzyska olimpijskie i wszystko podporządkowujemy tej imprezie. Ta praca na pewno zaprocentuje. Warto także podkreślić, że są plusy rozpoczęcia tak wcześnie treningów. Przez tydzień nie straciliśmy wiele ze swojej motoryki i siły, co pozwoliło nam rozpocząć przygotowania z wysokiego poziomu.

ZOBACZ WIDEO: Michał Kwiatkowski otwarcie o swoich relacjach z Rafałem Majką. "Wzajemnie się nakręcamy"
Nad czym głównie pracowaliście podczas dwutygodniowego zgrupowania na Fuerteventurze?

Skupialiśmy się przede wszystkim na zajęciach siłowych. Nie są to przyjemne ćwiczenia. Nogi strasznie bolały i ciężko było funkcjonować między treningami. To trzeba jednak po prostu przeżyć. Zajęcia siłowe są bardzo ważnym elementem przygotowań do sezonu zimowego.

Na hiszpańskiej wyspie jednak nie tylko trenowaliście.

To prawda. Był również czas na regenerację i odpoczynek. Zwykle wyglądało to tak, że do południa ciężko trenowaliśmy, a popołudnie poświęcaliśmy na odpoczynek, chociażby na plaży. Byliśmy na tym zgrupowaniu z osobami towarzyszącymi i ten czas można było spędzić w miłej atmosferze. Całe zgrupowanie było świetnie zorganizowane.

Jak wyglądały wasze treningi już po powrocie ze zgrupowania na Fuerteventurze?

Przede wszystkim cieszymy się, że w mediach zrobiło się trochę ciszej o nas, co pozwoliło nam na spokojną pracę. Po powrocie do kraju odbyliśmy tygodniowe zgrupowanie w Szczyrku. Jeszcze nie skakaliśmy. Mieliśmy zajęcia na siłowni, ale pracowaliśmy już trochę nad techniką skoków narciarskich. Kolejny etap przygotowań to będzie już m. in. skakanie na igielicie.

To już wasz drugi okres przygotowawczy do sezonu zimowego z trenerem Horngacherem. Znacie już metody pracy szkoleniowca. Dzięki temu jest łatwiej?

Tak. Większość ćwiczeń znamy. W poprzednim roku potrzebowaliśmy czasu, by przyswoić sobie metody pracy, zasady, jakie panują na treningach. To nie oznacza jednak, że teraz stoimy w miejscu. Wprowadzamy nowe elementy w naszych treningach. Osiągnęliśmy sukcesy, ale chcemy być jeszcze lepsi, a to wiąże się z nowinkami.

Czy w tych ciężkich przygotowaniach trener Horngacher zaplanował także odpoczynek?

Oczywiście. Wszystko jest dokładnie przemyślane i zaplanowane. Na przykład ostatnie dni po zgrupowaniu w Szczyrku mieliśmy wolne i przeznaczyliśmy je na regenerację. Plan jest tak ułożony, byśmy w przerwach pomiędzy zgrupowaniami zdążyli odpocząć, i w pełni sił przystępowali do kolejnych etapów pracy.

Letnie Grand Prix 2017 rozpocznie się w lipcu. Trener mówił już wam w których zawodach wystartujecie?

Na sto procent jeszcze planu nie znamy, ale najprawdopodobniej nasz kalendarz startów będzie podobny do tego z poprzedniej edycji. W związku z tym w pierwszej części europejskiej (Wisła, Hinterzarten i Courchevel - przyp. red.) wystąpimy w najmocniejszym zestawieniu. Na konkursy azjatyckie (Hakuba i Czajkowski - przyp. red.) prawdopodobnie pojedzie kadra B. Końcówka cyklu, czyli zawody w Hinzenbach i Klingenthal, są już ważnym sprawdzianem przed zimą, dlatego zapewne wystąpimy tam znów w najmocniejszym składzie. Plany mogą jednak zmienić się.

Na Wielkiej Krokwi trwa remont. Na razie nie możecie na tym obiekcie trenować. To mocno przeszkadza?

Chcielibyśmy mieć Wielką Krokiew już teraz do dyspozycji, ale nie dramatyzujemy. Mamy przecież skocznie w Wiśle i Szczyrku. Dla nas najważniejsze jest to, by obiekt w Zakopanem - wyposażony w tory lodowe - był gotowy do skakania w październiku. Wówczas będziemy mogli trenować w kraju, a nie wyjeżdżać na zgrupowania zagraniczne. Trzymamy zatem kciuki, by do jesieni remont został zakończony.

Czy przed kolejnym sezonem dojdzie do zmian w przepisach?

Rewolucji z racji igrzysk olimpijskich w Pjongczang nie będzie. Do niewielkich zmian najprawdopodobniej jednak dojdzie. Ich potwierdzenie mamy otrzymać pod koniec maja. Dotyczyć one będą paska nad biodrami. Są propozycje zmian w tej kwestii, ale na konkrety musimy jeszcze poczekać. Zobaczymy jak do tego podejdzie FIS.

Do sezonu olimpijskiego przystąpicie jako drużynowi mistrzowie świata. Taka świadomość będzie pomagać, czy przeszkadzać?

Z jednej strony to dodaje pewności siebie, a z drugiej wszyscy patrzą na nas. Jest wiele prawdy w stwierdzeniu, że łatwiej jest wejść na szczyt niż się na nim utrzymać. Recepta na pozostanie mocnym, to nadal ciężka praca na treningach i zachowanie czujności w przygotowaniach sprzętowych. To nie jest łatwe, bo teraz cały świat patrzy nas nas.


Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy w sezonie 2017/2018 Maciej Kot będzie osiągał jeszcze lepsze wyniki niż minionej zimy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×