W takim stylu wygrywali tylko najwięksi w historii. Ryoyu Kobayashi zmiażdżył konkurentów w Niżnym Tagile i zwłaszcza w Kuusamo, gdzie musiał skracać skok, by w ogóle bezpiecznie wylądować, a i tak wyrównał rekord obiektu (147,5 m). Po pięciu konkursach mógł mieć na koncie komplet zwycięstw, gdyby nie nieudany telemark na oblodzonym zeskoku w Wiśle i zmienny wiatr w Rosji. W Pucharze Świata wyprzedza Piotra Żyłę o 135 punktów. Na tym etapie sezonu to przepaść.
Ryzykant
Trener Hideharu Miyahira po próbach Kobayashiego w Kuusamo łapał się za serce, skoki przekraczały granicę wyobraźni. Całe szczęście, że opiekun obniżył belkę o dwa stopnie, inaczej jego podopieczny wylądowałby na wypłaszczeniu. A raczej próbowałby nie zrobić sobie krzywdy. Porównania do Adama Małysza nasuwają się same. Kiedy Polak zaczął dominować w Pucharze Świata, Apoloniusz Tajner nieraz aż chwytał się za głowę.
Kobayashi ma w sobie coś z kamikadze. Dla niego loty poza granicę bezpieczeństwa to norma. Kilka miesięcy temu hitem internetu stało się nagranie z Sapporo. Sędziowie puścili 22-latka w bardzo korzystnych warunkach, jakby zupełnie zapominając, że Japończyk przy przednim wietrze zamienia się w latawiec. By uratować się od tragedii, mniej więcej na wysokości 120. metra zaczął rozpaczliwie machać rękami. Był jednak na takim pułapie, że uziemienie nastąpiło w okolicach 155. metra. W Sapporo to znacznie poza barierę marzeń. Ryoyu ma przynajmniej na tyle zdrowego rozsądku, że nie igra z losem.
Kilka dni wcześniej zadziwiał podczas kwalifikacji do konkursu olimpijskiego w Pjongczangu, ustanowił niebotyczny rekord (143,5 m). W rywalizacji o medale też spisywał się rewelacyjnie, siódme i dziesiąte miejsca były świetnymi wynikami jak na zawodnika, który dotąd niczym specjalnym się nie wyróżnił. Do listopada jego największym osiągnięciem był brąz mistrzostw świata juniorów.
Następca wielkich
Po kilku miesiącach wyszedł z cienia starszego brata, Junshiro, zwycięzcy ubiegłorocznej inauguracji w Wiśle. Perfekcyjnie przechodzi z fazy odbicia do lotu, chwalili go trener Niemców Werner Schuster, Małysz i Sven Hannawald. Dla wielu to kandydat nawet do triumfu w końcowej klasyfikacji Pucharu Świata. Sam zawodnik nie ukrywa, że czuje moc, zapowiada wielkie wyczyny w najbliższych miesiącach. - Moja forma rośnie. Celem na ten sezon jest dziesięć zwycięstw - mówi. Dla porównania Kamil Stoch zdobył Kryształową Kulę z dziewięcioma sukcesami na koncie.
Trzeba też przyznać, że do Japończyk trafił szczęśliwy los na loterii. Przedni wiatr to jego żywioł. W każdym z dotychczasowych konkursów korzystał z noszenia i odlatywał rywalom. Prawdziwą weryfikacją będzie ciąg powietrza z tyłu, w takich warunkach zdecydowanie lepiej czują się m.in. Polacy.
ZOBACZ WIDEO Polacy zaskoczyli podczas lotów narciarskich. "Loty to pewna nagroda i frajda"
W Kraju Kwitnącej Wiśni od dawna czekali na objawienie kolejnego talentu. 46-letni Noriaki Kasai nie jest w stanie błyszczeć przez kilka miesięcy, co najwyżej raz na jakiś czas wedrze się do czołówki. Bardzo słabo radzi sobie Taku Takeuchi, Daiki Ito jest zupełnie bez formy, Naoki Nakamura okupuje trzecią dziesiątkę. W Ryoyu cała nadzieja.
Wkrótce stawka pójdzie w górę, a razem z nią zwiększy się presja. Na tę chwilę Kobayashi to główny kandydat do zwycięstwa w Turnieju Czterech Skoczni, medalu mistrzostw świata (pierwszego dla Japończyków od 2003 roku). Może utrzyma się na szczycie do marca i zgarnie Kryształową Kulę? Wcześniej nie dokonał tego nawet mistrz olimpijski Kazuyoshi Funaki.