MŚ w skokach 2019. Korespondencja z Innsbrucka: słońce dla Polaków

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Najciekawszym wydarzeniem leniwego piątku na Bergisel był artystyczny występ Adama Małysza. Nasz wybitny skoczek namalował obraz... nartami. Jego młodszych kolegów jakby uśpiła senna i ponura aura, ale na szczęście w sobotę ma już wrócić słońce.

Innsbruck to miasto, które żyje w spokojnym tempie. Lubi się zachmurzyć i skropić swoich mieszkańców subtelnym, ale długotrwałym deszczem. W dniu kwalifikacji do mistrzowskiego konkursu na Bergisel stolica Tyrolu była sobą - ospała, pochmurna i mokra.

Na ulicach nie dało się zauważyć, że odbywa się tam jakaś ważna sportowa impreza. Znaków zapowiadających mistrzostwa brak. Miejscowe gazety co prawda napisały o skokach całkiem sporo, ale na liczbę kibiców pod skocznią się to nie przełożyło.

Zawody kwalifikacyjne obserwowała zaledwie garstka fanów, a znaczną część tej garstki stanowili Polacy, z pomalowanymi na biało-czerwono policzkami, czy przyczepionymi do pleców husarskimi skrzydłami. Atmosfera, jak rzucił Kamil Stoch, momentami "grobowa". I wcale nie dlatego, że ze skoczni doskonale widać tutejszy cmentarz. Sennie i ponuro było przez cały konkurs, mimo wysiłków stadionowego "kaowca", uparcie puszczającego głośną muzykę.

ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Przyszłość Horngachera? Tu nie chodzi o pieniądze

Czytaj także: Bergisel potrafi zabierać marzenia. Ale Kamil Stoch i tak bardzo ją lubi

Polscy skoczkowie w takim otoczeniu nie umieli się odnaleźć. Lub może odnaleźli się zbyt dobrze, bo sami sprawiali wrażenie sennych. - Wyglądali tak, jakby się nie wyspali. Po serii próbnej mówiłem im nawet "chłopy, obudzić się!" - przyznał jak zwykle najbardziej energiczny w naszej ekipie Adam Małysz.

Przebudzenia jednak nie było. Wszyscy Polacy wypadli w kwalifikacjach poniżej oczekiwań. Kamil Stoch skoczył ledwie przyzwoicie (11. miejsce), Dawid Kubacki co najwyżej przeciętnie (24.), a Jakub Wolny (35.) i Piotr Żyła (33.) słabo.

Dwaj ostatni czmychnęli obok dziennikarzy bez słowa. Stoch i Kubacki rozmawiali raczej krótko. Pierwszy ocenił dzień jako spokojny i "bez szarpania", drugi trochę ponarzekał na warunki.

Czytaj także: Sven Hannawald o Stefanie Horngacherze. "Będę zaskoczony, jeśli nie zostanie trenerem Niemców"

Jeśli chodzi o zainteresowanie mediów, obaj nie mieli sobie równych. Na takiego Ryoyu Kobayashiego czekało pod skocznią trzech jego rodaków. Karla Geigera, Simona Ammana czy Petera Prevca zagadywali pojedynczy reporterzy. A naszych reprezentantów momentalnie otaczał szczelny kordon dziennikarzy, obok którego do wyjścia ze "strefy mieszanej" z trudem przeciskali się wspomniany Kobayashi i Robert Johansson.

Najciekawszym wydarzeniem z udziałem Polaków w tym leniwym dniu nie były wcale kwalifikacje, a artystyczny występ Małysza. Czterokrotny mistrz świata, na zaproszenie miasta Innsbruck i kraju związkowego Tyrol, wziął udział w projekcie lokalnego artysty i performera Stephena Pirkera, który tworzy obrazy namalowane nartami.

Jak powstaje taki obraz? Najpierw delikwent wybiera kolory farb, które nakłada na spody desek. Potem zawisa na linach na niewielkiej wysokości, przypina mu się narty z wybranymi wcześniej farbami, a pod nim rozkładane jest płótno. Po opuszczeniu skoczek-malarz wykonuje telemark, a jego dziełem są pozostawione ślady.

Artysta-Małysz wzbudził spore zainteresowanie w położonym obok skoczni muzeum Tirol Panorama, w którym odbywał się performance. Pojawił się tam m.in. wiceprezydent Innsbrucka, jako że miastu bardzo zależało, by wybitny polski zawodnik zgodził się wziąć udział w akcji.

Małysz starannie i rozważnie dobierał kolory na deski, a gdy mu je przyczepiono, błyskawicznie wygiął biodra i ułożył ciało w pozycji do lotu, tak jakby karierę zakończył wczoraj, a nie osiem lat temu.

Adam Małysz nakłada farty na spody nart przed stworzeniem obrazu (fot. Tommy Bause)
Adam Małysz nakłada farty na spody nart przed stworzeniem obrazu (fot. Tommy Bause)
Adam Małysz w trakcie tworzenia obrazu (fot. Tommy Bause)
Adam Małysz w trakcie tworzenia obrazu (fot. Tommy Bause)
Adam Małysz i Stephan Pirker (fot. Tommy Bause)
Adam Małysz i Stephan Pirker (fot. Tommy Bause)

Pirker, wielki fan "Orła z Wisły", był jego występem tak przejęty, że o mało nie zemdlał, ale po szczęśliwym zakończeniu akcji mógł z dumą prezentować najnowsze dzieło w swoim zbiorze. Wcześniej podobne obrazy namalowali m.in. austriaccy mistrzowie skoków, Andreas Felder i Andreas Goldberger.

Pierwsze malarskie dzieło w dorobku Małysza wisi teraz przed budynkiem Panoramy. Kossak czy Matejko to nie jest, obrazowi bliżej raczej do abstrakcyjnych tworów Jacksona Pollocka. Jak to abstrakcja, nie każdemu przypadnie do gustu. A co zmalują w Innsbrucku w sobotę młodsi koledzy pana Adama? Najlepiej takie dzieło, które w Polsce spodoba się wszystkim.

Biało-Czerwoni zdecydowanie lepiej wypadali na Bergisel w poprzedzające kwalifikacje pogodne dni. Małysz, zaraz po tym, jak powiedział o piątkowym uśpieniu Polaków, dodał jeszcze: - Na szczęście w sobotę ma świecić słońce.

Z Innsbrucka - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: