Z Innsbrucka - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
11. miejsce Kamila Stocha, 24. Dawida Kubackiego, 33. Piotra Żyły i 35. Jakuba Wolnego - wyniki Biało-Czerwonych w kwalifikacjach mogą ostudzić optymizm polskich kibiców przed pierwszym medalowym konkursem mistrzostw świata 2019.
Nasi reprezentanci spisali się poniżej oczekiwań, a z drugiej strony skoczkowie z innych krajów, którzy mieli być w Innsbrucku mocni, jak Markus Eisenbichler (1. miejsce), Karol Geiger (2. pozycja) czy Ryoyu Kobayashi (4. miejsce) potwierdzili wysoką formę. Świetnie spisał się również Kilian Peier, typowany na "czarnego konia" zawodów (3. miejsce).
Wiatr rozdawał karty
Małysz, dyrektor Polskiego Związku Narciarskiego ds. skoków narciarskich i kombinacji, tak tłumaczył gorszą postawę kadry Stefana Horngachera. - Zawodnicy, którzy skakali pod koniec kwalifikacji mieli trochę pecha. Warunki się pogorszyły i mało komu udało się dobrze skoczyć - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Powinniśmy wyrzucać oszustów ze sportu
Czytaj także: Sven Hannawald o Stefanie Horngacherze. "Będę zaskoczony, jeśli nie zostanie trenerem Niemców"
- Geiger miał akurat szczęście, ale trzeba przyznać, że jego skok był super. Eisenbichler, jak nie skręci go w powietrzu, jest bardzo mocny. Będzie groźny. Jednak kwalifikacje kwalifikacjami, ale konkurs jest w sobotę. Mam nadzieję, że będziemy mieć więcej szczęścia, którego zabrakło w piątek. Uważam jednak, że nie było tragedii - podkreślił.
- Jak patrzyłem dziś na chłopaków, miałem wrażenie, jakby się nie wyspali. Po serii próbnej powiedziałem im nawet "chłopy, obudźcie się!". Piotrek coś tam rzucił, Dawid przyznał, że rzeczywiście musi się obudzić, bo za późno zaczął odbicie. Z kolei Kamil powiedział, że spóźnił skok kwalifikacyjny. Może wpłynęła na nich senna aura? Na szczęście w sobotę ma już w Innsbrucku świecić słońce - powiedział z uśmiechem Małysz.
Problemy Żyły i Wolnego
O ile Stoch, Kubacki czy Wolny potrafią na Bergisel oddawać dobre skoki, o tyle nieustannie słabo spisuje się na tym obiekcie Żyła. Kwalifikacje tylko potwierdziły, że 31-letni wiślanin nie doszedł do porozumienia z tym obiektem.
Czytaj także: Kamil Stoch skomentował swój występ w kwalifikacjach. "Luźno, bez szarpania"
- O niego boję się najbardziej bo wiem, jak dużo od siebie wymaga. Presja, stres, mogą go przytłaczać, tak jak miało to miejsce w kwalifikacjach. O Kamila, Dawida i Kubę się nie boję. Skoncentrują się na zawody i ich konkursowe skoki, jestem o tym przekonany, będą zdecydowanie lepsze - podkreślił Małysz.
- Ze względu na Piotrka wolałbym, żeby w sobotę odbywał się konkurs drużynowy. On zawsze potrafi się mocno sprężyć na takie zawody i dzięki temu widzi, że wszystko jest z jego dyspozycją w porządku. Nie raz bywało jednak też tak, że w treningach wręcz nie wiedział jak się skacze, wyczyniał różne cuda, a w zawodach było już dużo lepiej. Myślę, że Stefan spotka się teraz z Piotrkiem i przeprowadzi z nim mocną rozmowę. Zawsze tak robi, jeśli jest z nim jakiś problem i po tych rozmowach Piotrek jest zupełnie innym człowiekiem - dodał czterokrotny złoty medalista mistrzostw świata.
W tygodniu problemy zdrowotne miał Wolny, najmłodszy członek polskiej ekipy. Mistrz świata juniorów z 2014 roku był odizolowany od reszty kadry. Teraz czuje się już ponoć dużo lepiej.
- Kuba wraca do zdrowia. Choroba dopadła go w niedzielę, jeszcze we wtorek bardzo się z nią męczył, bolała go głowa i gardło. W czwartek było zdecydowanie lepiej, wieczorem mówił, że jest ok. Wiadomo jednak, że nawet jak się wyleczysz, to potrzebujesz trochę czasu, żeby dojść do pełni sił - zauważył Małysz. - Jego skok próbny był naprawdę w porządku, ten w kwalifikacjach chciał za bardzo kontrolować, co zresztą mu powiedziałem - zdradził.
Organizatorzy w końcu się spisali
Obiekt w Innsbrucku jest znany z tego, że rzadko kiedy bywa dobrze przygotowany do zawodów. Zeskok jest zdradliwy, a przeciwstok zaskakująco szybki. Zdarza się tam dużo upadków, chociażby w piątek przewróciło się aż sześciu kombinatorów. Małysz stwierdził jednak, ze tym razem do przygotowania Bergisel nie można mieć większych zastrzeżeń.
- Na pewno nie jest perfekcyjne, ale nie jest też złe. Nic specjalnego się nie wydarzyło, oprócz jednej sytuacji w czasie skoków do kombinacji, gdy zawodnik przebił nartą siatkę zabezpieczającą, założoną na końcu przeciwstoku. Na zawody skoczków założono już bardziej wytrzymałą siatkę - mówił.
Takie zabezpieczenie na końcu przeciwstoku to efekt środowego kaskaderskiego wyczynu Thomasa Markenga. Młody Norweg za późno zaczął hamować i przeleciał przez barierki, za którymi stali telewizyjni reporterzy. - Podobało mi się, jak na czwartkowej odprawie delegat FIS powiedział, że przygotowano siatkę "dla dziennikarzy". Czyli ona nie ma zapobiegać wypadnięciom zawodników za barierki, tylko chronić dziennikarzy, gdyby któryś skoczek do nich wpadł - śmiał się wybitny polski skoczek.
Mistrzostwa świata to najlepszy moment w sezonie, żeby wyciągnąć z arsenału tajną broń, o ile się taką posiada. Polacy takiej nie mają, a zdaniem Małysza również inne ekipy nie zaskoczą żadną rewolucyjną innowacją.
- Założycie jakieś nowe kombinezony? Będą zielone, żółte? - dopytywali dziennikarze. - Żółte to by były za przeproszeniem jaja, takie ma tylko RMF - rzucił Małysz, rozśmieszając przepytujących go dziennikarzy, w tym również wysłannika popularnego radia Wojciecha Marczyka, ubranego w charakterystyczną, jasnożółtą kurtkę. - Już wystarczy, że FIS tak wygląda - dodał ze śmiechem i wskazał dłonią na przedstawicieli narciarskiej federacji i ich kamizelki.
- Teraz już nikt nie ma czegoś specjalnego. Wszystkie możliwości są już wykorzystane do granic, nie sposób wymyślić coś nowego. Testowaliśmy przed mistrzostwami różne opcje, chłopaki wybiorą te, które najlepiej im odpowiadają. Jednak w tych kombinezonach, w których będą skakać, na pewno ich już widzieliście. Myślę, że bardziej prawdopodobne są brązowe stroje, ale nie wykluczam, że ktoś zdecyduje się na czarny - wyjaśnił dyrektor PZN ds. skoków i kombinacji.
konkurs I seria 104m i 42 miejsc Czytaj całość