[tag=4930]
[/tag]Kamil Stoch nie zamierza wybrzydzać, ale nie jest tajemnicą, że oczekiwania wobec jego osoby były zdecydowanie większe. Skoki na odległości 128,5 i 129,5 metra i łączna nota na poziomie 259,4 punktu pozwoliły mu jednak na "tylko" piąte miejsce w sobotnim konkursie indywidualnym MŚ w Innsbrucku.
- Dla mnie to był dość dobry konkurs, ale oczywiście chciałoby się więcej i marzyłbym, by tak było. Trzeba jednak przyjąć to, co jest. Nie zawsze dostaję się to, czego się chce. Uważam, że po takiej walce zasłużyłem na piąte miejsce. Oddałem najlepsze skoki, na jakie było mnie stać - mówi lider reprezentacji Polski w rozmowie z TVP Sport.
Czytaj także: MŚ Seefeld 2019. "Taki jest sport". Dawid Kubacki skomentował konkurs w Innsbrucku
Do lepszego wyniku Stocha zabrakło zwłaszcza lepszego skoku w pierwszej serii. Do drugiej próby 31-latek większych zastrzeżeń nie ma. - Mogę sobie zarzucać pewne kwestie, bo pierwszy skok technicznie nie był czysty. Drugi pod tym kątem był już bardzo dobry, może trochę opóźniony, ale poza tym była w nim super energia. Walczyłem do samego końca - ocenia Stoch.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Powinniśmy wyrzucać oszustów ze sportu
Reprezentant Polski został też zapytany o zieloną linię wskazującą odległość, którą trzeba uzyskać by wyjść na prowadzenie w konkursie - ta w pewnych momentach znajdowała się nawet w okolicach 140 metra. Tu należy dodać, że najdłuższym skokiem w zawodach był ten na odległość 135,5 metra.
Czytaj także: MŚ w skokach 2019. Znamy skład na konkurs drużynowy. Stefan Hula za Jakuba Wolnego
- Nie mogę tego komentować, bo to nie moja rola. Zostawiam to wam, możecie dyskutować. Ja robię to, co do mnie należy i skakać w tych warunkach, w których jest mi dane. W pierwszej serii widząc tę linię, gdzie ona była usytuowana, wiedziałem, że nie ma szans ustać tam skoku, nie mówiąc o dobrym lądowaniu - komentuje Stoch.