To, co wydarzyło się w piątkowym konkursie na normalnej skoczni w Seefeld, trudno opisać słowami. Po pierwszej serii Dawid Kubacki był 27., Kamil Stoch zajmował 18. miejsce. Konkurs z głowy? Nic bardziej mylnego! Polacy dokonali niemożliwego, bo Kubacki wdarł się na najwyższy stopień podium, a Stoch uplasował się tuż za jego plecami!
- Dajcie spokój. To niesamowity dzień. Nikt nie napisałby lepszego scenariusza. Po drugim skoku byłem załamany. Myślałem sobie "zrobiłem co mogłem", a tu ja byłem coraz wyżej, a Dawid został mistrzem świata - powiedział Stoch przed kamerami Eurosportu.
ZOBACZ: MŚ w skokach 2019. "Niewiarygodne", "Niezwykły powrót Kubackiego", "Szaleństwo!"
- Gdy Dawid zapewnił sobie miejsce na podium, było super. Już wtedy się cieszyłem, ale myślę sobie "zostało dwóch pewniaków, już raczej się nic nie wydarzy"... - i w tym momencie Stoch zaniemówił. Nic dziwnego. To, co się wydarzyło w Seefeld, aż trudno racjonalnie wytłumaczyć.
ZOBACZ WIDEO Adam Małysz trenerem reprezentacji Polski? Tego chcą kibice!
- To dojdzie do nas dopiero wtedy, jak będziemy odbierać medale i usłyszymy hymn. Wtedy poczujemy to tak naprawdę - stwierdził Stoch, wicemistrz świata na skoczki normalnej.
Uzupełnijmy tylko, że Stoch w piątkowym konkursie oddał skoki na odległości 91,5 i 101,5 metra, gromadząc łączną notę na poziomie 215,5 punktu. - W tych warunkach nie trzeba było skakać idealnie. Wystarczyły dwa dobre skoki i trochę szczęścia. Niektórzy mieli dobre warunki w pierwszej serii, inni w drugiej. Taki jest ten sport, w tym jego urok - wyjaśnił.