Pogłoski o słabej formie Kamila Stocha okazały się mocno przesadzone. Po przeciętnym początku sezonu nasz mistrz w końcu odpalił i nie jest niespodzianką, że zrobił to właśnie w Engelbergu.
Na Gross Titliz Schanze 32-latek z Zębu zawsze osiągał świetnie wyniki. Tym razem podtrzymał tę tradycję. W sobotnich zawodach wygrał w pięknym stylu. 138 metrów w pierwszej serii i 136 w drugiej dały zwycięstwo z przewagą 1,7 punktu nad tylko odrobinę mniej fantastycznym Stefanem Kraftem.
- To był wyczekiwany sukces, bo co prawda drużynowo już w tym sezonie wygraliśmy, ale indywidualnie jeszcze nie. Teraz w końcu się udało. Choć nie, nie udało się, Kamil to zwycięstwo wywalczył i wyskakał - mówił zadowolony Małysz na antenie TVP Sport.
ZOBACZ WIDEO Skoki narciarskie. Apoloniusz Tajner chce nowego skoczka w rodzinie. "Za pięć lat zaczniemy próby"
Stoch prowadził już po swoim pierwszym skoku, nad Kraftem miał 4,5 punktu przewagi. W rundzie finałowej odparł atak Austriaka i odniósł 34. triumf w karierze w zawodach Pucharu Świata.
Czytaj także:
Puchar Świata Engelberg 2019. Dawid Góra: Stoch ma wyczucie. Wygrał w idealnym momencie
PŚ w Engelbergu. Kamil Stoch: Robiłem swoje i czerpałem z tego radość
- Przewaga z pierwszej serii dała mu komfort psychiczny, drugi skok też skoczył dobry. Przez cały dzień spisywał się tak, że było tylko kwestią czasu, aż odda dwie równe próby i wygra - stwierdził dyrektor Polskiego Związku Narciarskiego ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej.
- Kamil zawsze się cieszył jadąc do Engelbergu. A jeśli zawodnik lubi jakąś skocznię, od razu jest krok do przodu i skacze mu się dużo przyjemniej. Sobotnie skoki Kamila były świetne, ale na pewno nie perfekcyjne. Pierwszy był bardzo, bardzo dobry, w drugim widać było drobne zawahanie za progiem. Mimo wszystko skoczył daleko i wygrał więc trzeba być bardzo zadowolonym - ocenił czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli dla najlepszego zawodnika Pucharu Świata.
Małysz podkreślił, że zawody w Engelbergu były jednym z najsprawiedliwszych w obecnym sezonie, w którym jak do tej pory przeważały loteryjne konkursy. A w Szwajcarii niemal przez cały konkurs skoczkom towarzyszył lekki wiatr w plecy.
W sobotę drugim najlepszym z Polaków był Piotr Żyła, który zakończył zmagania na 8. pozycji. Choć to co najmniej przyzwoity wynik, zdaniem Małysza od jego krajana z Wisły trzeba wymagać dużo więcej.
- Od pierwszego skoku nie ma tu stabilności. Cały czas czegoś szuka, czegoś mu brakuje. Miejsce jest zadowalające, ale myślę, że Piotrek również pokaże lwi pazur - podkreślił dyrektor PZN ds. skoków i kombinacji.