Skoki narciarskie. 68. Turniej Czterech Skoczni. Rywalizacja polsko-niemiecka. Będzie jej czwarta odsłona?

PAP / Angelika Warmuth/dpa / Na zdjęciu od lewej: Kamil Stoch i Richard Freitag
PAP / Angelika Warmuth/dpa / Na zdjęciu od lewej: Kamil Stoch i Richard Freitag

Już trzykrotnie w historii Turnieju Czterech Skoczni kibice byli świadkami zaciętej rywalizacji skoczków z Niemiec i Polski. Tym razem historia może się powtórzyć, bo w gronie faworytów 68. edycji zawodów są Kamil Stoch i Karl Geiger.

Nad Wisłą trudno już wyobrazić sobie okres świąteczno-noworoczny bez Turnieju Czterech Skoczni. Co roku zmagania skoczków w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen, Innsbrucku i Bischofshofen wywołują duże emocje u polskich kibiców.

Szczególne były jednak zawody w latach 2000-2002 oraz 2017-2018. Wówczas o zwycięstwo w Turnieju walczyli Adam Małysz i Kamil Stoch, a ich najgroźniejszymi rywalami byli skoczkowie z Niemiec, odpowiednio Martin Schmitt, Sven Hannawald oraz Richard Freitag.

Czytaj także: czterech faworytów 68. Turnieju Czterech Skoczni. Stoch może dołączyć do legend. Zaczynamy!

Od wielu lat sportowa rywalizacja polsko-niemiecka wywołuje dodatkowe emocje u kibiców. Nie inaczej było podczas konkursów Turnieju Czterech Skoczni. W 49. edycji tych zawodów, na przełomie 2000 i 2001 roku, o końcowy triumf walczyli przede wszystkim Małysz i Schmitt.

ZOBACZ WIDEO: Anita Włodarczyk o skokach narciarskich. "Nie sądziłam, że będę to tak przeżywać!"

Niemiec, widząc jak "orzeł z Wisły" znakomicie radzi sobie na treningach i w kwalifikacjach, odpuszczał eliminacje. Było to posunięcie taktyczne. W ten sposób Schmitt kwalifikował się do zawodów jako 50. (wówczas najlepsza dziesiątka Pucharu Świata mogła odpuszczać kwalifikacje). Z kolei Małysz w eliminacjach był poza zasięgiem i w 49. edycji TCS najczęściej je wygrywał.

Tym samym Polak skakał ze Schmittem w pierwszych seriach konkursowych w parze. W ten sposób nasz zachodni sąsiad chciał wywrzeć dodatkową presję na Małyszu. Nic z tego jednak nie wyszło. Polak wygrywał z nim rywalizację w parze i w wielkim stylu sięgnął po triumf w 49. Turnieju Czterech Skoczni. Schmitt musiał zadowolić się 3. miejscem, bo oprócz Małysza lepszym od niego okazał się także Janne Ahonen.

Rok później Turniej Czterech Skoczni znów przypominał rywalizację polsko-niemiecką. Tym razem nasi zachodni sąsiedzi mieli jednak innego faworyta. Schmitta przyćmił Sven Hannawald. Jeszcze przed Turniejem większe szanse na końcowy triumf dawano Małyszowi, ale w samych zawodach Hannawald skakał jednak jak natchniony. Wygrał wszystkie cztery konkursy i pewnie triumfował w jubileuszowej, 50. edycji Turnieju. Małysz musiał zadowolić się 4. lokatą.

W kolejnych latach, po 2002 roku, zarówno Polacy jak i Niemcy nie trafiali najlepiej z formą na niemiecko-austriackie zawody. Wszystko zmieniło się na przełomie 2017 i 2018 roku. Wówczas w obu krajach odżyły wspomnienie ze słynnej rywalizacji Adama Małysza najpierw z Martinem Schmittem, a później ze Svenem Hannawaldem. Wszystko za sprawą Kamila Stocha i Richarda Freitaga.

Obaj przed 66. Turniejem Czterech Skoczni skakali bardzo dobrze. Jako lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata do zawodów przystąpił Freitag, ale to Stoch bronił tytułu. Od początku tamtego Turnieju Polak był minimalnie lepszy, ale Freitag - jako jedyny z reszty świata - potrafił dotrzymać mu kroku. Gdyby nie Niemiec, to Kamil Stoch praktycznie już po Ga-Pa - kiedy miał na koncie wygrane oba konkursy w 66. TCS - mógłby świętować wygranie Złotego Orła.

Niemcy jednak liczyli, że Freitag w austriackiej części zawodów jeszcze powalczy ze Stochem, a przede wszystkim nie pozwoli Polakowi na powtórzenie osiągnięcia Hannawalda (wygrania wszystkich czterech konkursów) z 2002 roku. Jednakże w Innsbrucku marzenia ich i samego Freitaga prysły niczym bańka mydlana.

W pierwszej serii konkursu na Bergisel podopieczny Wernera Schustera poszedł na całość. Do końca walczył o odległość. Skoczył, jak na ten obiekt, bardzo daleko. Tyle tylko, że upadł po wylądowaniu na 130. metrze. Poobijał się na tyle, że nie wystartował w drugiej serii i po tym skoku zakończył swój udział w 66. Turnieju Czterech Skoczni.

Kamil Stoch natomiast skakał wtedy jak w transie. W Innsbrucku, mimo trudnych warunków pogodowych, znów znokautował rywali. Dwa dni później wygrał także w Bischofshofen, powtórzył osiągniecie Svena Hannawalda i drugi raz z rzędu wygrał Turniej Czterech Skoczni.

Od tego sukcesu "rakiety z Zębu" mijają dwa lata. Teraz, przed 68. edycją TCS, Stoch znów jest jednym z głównych faworytów zawodów. Co więcej, nie można wykluczyć, że po raz czwarty będzie światkami rywalizacji polsko-niemieckiej. Oprócz Polaka w dobrej formie w pierwszej części sezonu 2019/2020 był także Karl Geiger. Walka Stoch kontra Geiger o triumf w 68. TCS? To bardzo realna historia.

Czytaj także: Stefan Horngacher nie ma wątpliwości ws szans Stocha na triumf w Turnieju Czterech Skoczni

Program 68. Turnieju Czterech Skoczni:

Oberstdorf
28 grudnia (sobota): kwalifikacje (godz. 16:30)
29 grudnia (niedziela): konkurs indywidualny (godz. 17:30)

Garmisch-Partenkirchen
31 grudnia (wtorek): kwalifikacje (godz. 14)
1 stycznia (środa): konkurs indywidualny (godz. 14)

Innsbruck
3 stycznia (piątek): kwalifikacje (godz. 14)
4 stycznia (sobota): konkurs indywidualny (godz. 14)

Bischofshofen
5 stycznia (niedziela): kwalifikacje (godz. 16:30)
6 stycznia (poniedziałek): konkurs indywidualny (godz. 17:15)

Komentarze (0)