Konferencje przed freak fightowymi galami słyną z tego, że wiele się na nich dzieje. Ma być show i tzw. "dymy". Uczestnicy tych wydarzeń doskonale zdają sobie z tego sprawę i robią wszystko, by zwrócić na siebie uwagę. Bez dwóch zdań poniedziałkowy wieczór przed galą Fame Friday Arena 1 skradł Dariusz Kaźmierczuk.
"Daro Lew" stale zyskuje sympatię po swoich wystąpieniach w Internecie czy właśnie na galach i konferencjach Fame. Były zawodnik MMA w profesjonalnych walkach wielkiej kariery nie zrobił, a przygodę z Fame MMA zaczął od porażki z Marcinem Najmanem. Z czasem jednak stał się bardzo popularny i lubiany.
Jego kolejnym przeciwnikiem będzie były reprezentant Polski w piłce nożnej, Piotr Świerczewski. Jakiś czas temu zadebiutował on na gali FFF, podczas której pokonał Grega Collinsa. Teraz przyjdzie mu się zmierzyć z Kaźmierczukiem, który przestrzegł, że czekają go spore problemy w oktagonie. "Daro Lew" wskazał bowiem, że Świerczewski jako przedstawiciel świata piłki nożnej odpowie za postępowania innych.
ZOBACZ WIDEO: Phil De Fries znów obronił pas mistrzowski KSW. "Bajor wykonał świetną robotę. Ma mocny cios"
- 2011 rok, niejaki bydlak Ibrahimović zabił lwa. Pojechał sobie z bandą osłów i zabili lwa tylko po to, aby sobie go później powiesić jako trofeum na ścianie. Żadnych konsekwencji ten gość nie otrzymał - zaczął swój wywód Kaźmierczuk, z wypowiedzi którego usunęliśmy przekleństwa.
- Następny bydlak, Kurt Zouma, 2020 rok. Na YouTubie pojawił się film, jak skurczybyk kopał kota, maltretował zwierzaka i żadnej kary nie ma. Zrobię krucjatę i wyjaśnię wszystkich tych piłkarzy i będą crashed and smashed! (zmiażdżeni, rozbici - dop. MM) - podnosił ton "Daro Lew", po czym skierował się w stronę Świerczewskiego. - A ty będziesz, wiesz co będziesz?! W strachu! - wykrzyczał.
Świerczewski nie dał się sprowokować i zareagował z uśmiechem. - To było super Darku, na pewno wszyscy uwierzyli w to, co powiedziałeś - odpowiedział ze spokojem. - Ja nie jestem winny temu, że ktoś zabił lwa, ktoś kopnął kota. Też mam zwierzątko w domu, wspaniałego pieska... - kontynuował, ale wówczas Kaźmierczuk wszedł mu w słowo.
- Ale częściowo musisz za to odpowiedzieć! (...) Mówiłeś na mnie kotek? Chcesz mojej skóry? Czym to się różni od Ibrahimovicia? Chcesz skóry lwa, to sobie ją weź! - krzyczał, po czym znów ruszył w stronę "Świra". Między oponentami stanęła jednak ochrona, a zaraz potem panowie zostali zaproszeni do spotkanie "face to face". Podczas niego "Daro Lew" niczym afrykański szaman czymś obsypał Świerczewskiego, wydał z siebie charakterystyczny okrzyk, a na koniec odepchnął przeciwnika.
Świerczewski przez cały czas zachowywał się spokojnie i z uśmiechem odpowiadał na wszelkie zaczepki. Wcześniej Kaźmierczuk zarzucił mu, że jest fałszywy i sztucznie się uśmiecha. - Darek jest fajnym chłopakiem, kibicem piłkarskim i życzę mu jak najlepiej. W piątek niech pokaże swoją klasę w oktagonie - stwierdził były piłkarz.
- Ty pokazałeś zumbę, a nie walkę z cieniem! Mój robot, który mi sprząta na chacie się lepiej rusza niż ty! - wcinał się w wypowiedzi Świerczewskiego "Daro Lew", który byłego reprezentanta kraju i uczestnika mundialu w Korei i Japonii 2002 nazywa "trampkarzem".
- Darek, oczywiście, masz rację. Jesteś wielkim wojownikiem. Zobaczymy w piątek. Zapraszam cię do oktagonu, walka numer 6, tylko nie ucieknij. Proszę cię, żebyś nie zwiał - odparł Świerczewski, który podsumował Kaźmierczuka stwierdzeniem, że "dużo ryczy jak krowa, która mało mleka daje".
Fragment z udziałem Kaźmierczuka i Świerczewskiego można zobaczyć poniżej (mniej więcej od 1 godziny i 48 minut). Ostrzegamy jednak, że poniższe treści zawierają wulgaryzmy.
Czytaj również:
Kompromitacja znanego muzyka
To dlatego rozpadł się jej związek z Milikiem?