Po tym, jak Hubert Hurkacz odpadł w ćwierćfinale turnieju w Antwerpii, przeniósł się do Wiednia, gdzie wystartował w zawodach ATP 500. Został w nim rozstawiony z "piątką" i już w pierwszej rundzie musiał mierzyć się z trudnym przeciwnikiem, jakim w tym sezonie jest Frances Tiafoe. Po trzysetowej rywalizacji Polak był górą.
O awans do ćwierćfinału wrocławianin w czwartek zmierzył się z Emilem Ruusuvuorim. Ponownie nie było to łatwe spotkanie, ale po raz drugi z rzędu Hurkacz okazał się lepszy od Fina, wygrywając 7:5, 4:6, 6:3.
Początek meczu mógł bardzo szybko być wymarzony dla Polaka. Już przy pierwszym podaniu Ruusuvuori miał kłopoty i musiał bronić dwóch break pointów, mimo że prowadził 40-0. Fin jednak wyszedł z opresji i ostatecznie utrzymał swoje podanie, ale musiał bardzo szybko wznieść się na wysoki poziom.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: hit sieci z udziałem Sereny Williams. Zobacz, co robi na emeryturze
Kolejne gemy obaj tenisiści dość pewnie wygrywali przy swoich serwisach. Wrocławianin po raz drugi w tym spotkaniu miał jednak okazję na przełamanie, ale ponownie w momencie kłopotów Ruusuvuori wzniósł się na wyżyny. Najpierw zagrał świetnie z forhendu po krosie i zmusił rywala do błędu, a następnie posłał asa serwisowego.
Dwunasty gem był istnym "prezentem" od Fina, który aż trzykrotnie się pomylił, w tym przy piłce setowej. To właśnie wtedy nie wytrzymał napięcia i nie był w stanie dobrze zaserwować, co skończyło się podwójnym błędem. A to dało Hurkaczowi pierwsze w tym spotkaniu przełamanie, a także prowadzenie w meczu.
W II partii Polak prowadził 40-15 przy swoim podaniu w trzecim gemie. Ruusuvuori nie mając nic do stracenia zdecydował się na więcej akcji przy siatce i to przyniosło mu najpierw równowagę, później przewagę, a na koniec przełamanie. Był to podobny początek Hurkacza niczym z meczu pierwszej rundy, jednak wtedy jego sytuacja była jeszcze gorsza.
Wrocławianin w pierwszym secie miał pięć okazji na przełamanie, a w drugim zero. To on sam obronił kolejne cztery break pointy, ale nie miało to wpływu na końcowy wynik. Fin zwyciężył 6:4 i po raz drugi z rzędu o wyniku końcowym meczu Hurkacza z Ruusuvorim zadecydowała trzecia odsłona.
W trzecim secie Hurkacz wrócił do lepszej, agresywniejszej gry. Przez to właśnie więcej pomyłek zdarzało się Finowi. W czwartym gemie to on popełnił dwa błędy serwisowe, a także dwukrotnie trafił w siatkę. To dało Polakowi przełamanie i przewagę, której wrocławianin nie oddał już do samego końca.
11. rakieta świata kontynuowała znakomitą dyspozycję serwisową i zameldowała się w kolejnym w tym sezonie ćwierćfinale. Przypieczętował zwycięstwo w całym spotkaniu, triumfując w decydującej odsłonie wynikiem 6:3.
Po dwóch godzinach i 19 minutach Hurkacz po raz drugi z rzędu pokonał Ruusuvuoriego. W czwartek zanotował 21 asów, jeden podwójny błąd, aż 41 wygrywających uderzeń i tylko 15 niewymuszonych błędów. Fin miał sześć asów, aż siedem podwójnych błędów, 20 kończących zagrań i 26 pomyłek. Polak zdobył 101 punktów ze 187 możliwych.
Wrocławianin już w piątek, 28 października, powalczy o awans do półfinału. Jego rywal nie jest jeszcze znany, wyłoni go pojedynek rozstawionego z "dwójką" Stefanosa Tsitsipasa z Borną Coriciem.
Erste Bank Open, Wiedeń (Austria)
ATP 500, kort twardy w hali, pula nagród 2,349 mln euro
czwartek, 27 października
II runda gry pojedynczej:
Hubert Hurkacz (Polska, 5) - Emil Ruusuvuori (Finlandia) 7:5, 4:6, 6:3
Przeczytaj także:
Magdalena Fręch postraszyła faworytkę WTA Finals